Bieżące informacje z W.Brytanii pokazują ponad 90-proc. redukcję liczby hospitalizacji i zgonów. Szczepionki przeciw SaARS-CoV-2 chronią przed ciężką chorobą, ale pandemia zależy od zachowań ludzi - zauważa w rozmowie z PAP prof. dr hab. Krzysztof Pyrć, kierownik Pracowni Wirusologii w Małopolskim Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
PAP : Patrząc na statystyki dotyczące Covid-19 można poczuć dezorientację. W Wielkiej Brytanii, gdzie 80 proc. osób otrzymało dwie dawki szczepionki, a 90 proc. - jedną, obecnie notuje się ponad 4 razy więcej zakażeń, ponad 4 razy więcej hospitalizacji i ponad 3 razy więcej zgonów, niż rok temu o tej samej porze. Przodujący w szczepieniach Izrael także notuje silne wzrosty. Jak to wytłumaczyć?
Prof. dr hab. Krzysztof Pyrć: Choroba ta ma pewne cechy sezonowe, ale SARS-CoV-2 nie jest wirusem sezonowym. Widzieliśmy już na przykład wysokie fale w niektórych krajach w środku lata. To, czym można go ograniczać, to głównie nasze zachowania. W Wielkiej Brytanii tymczasem, w obliczu wysokiego współczynnika zaszczepienia społeczeństwa, zdecydowano się na otwarcie.
PAP: Jednak ludzie są zaszczepieni, a zgony - są.
KP: Jest ich jednak wielokrotnie mniej, niż w czasie poprzednich fal. To koronny przykład, który pokazuje skuteczność szczepionek. Właśnie do tego dążymy; jeżeli zagrożenie związane z zachorowaniem spadnie, to po prostu zagrożenie się zmniejszy i przestanie destabilizować nasze życie.
Kolejna rzecz jest taka, że jeśli zaszczepimy np. 90 proc. osób z grup ryzyka - to większość infekcji, które się pojawią, siłą rzeczy będzie dotyczyła zaszczepionych. Skuteczność szczepionki nie jest 100 proc. Najważniejsze jest to, że np. że wszystkie publikowane na bieżąco informacje z Wielkiej Brytanii pokazują redukcję liczby hospitalizacji i zgonów.
PAP: Jednak w Wielkiej Brytanii, przy tak dużym odsetku zaszczepionych, notuje się obecnie prawie 40 tys. nowych zakażeń dziennie. Jak to się ma do tego, że infekcję przenoszą głównie niezaszczepieni? Niektórzy się boją, że szczepionki nie działają.
KP: To nie jest prawda. Osoba zaszczepiona ma znacznie zredukowane ryzyko zakażenia, a jeszcze mniejszą szansę przenieść wirusa dalej. To jest możliwe, ale trudniejsze niż w przypadku niezaszczepionego.
PAP: A co się dzieje w Izraelu?
KP: W tym kraju na początku prowadzono intensywne szczepienia, lecz ich tempo z czasem spadło. W Polsce mamy 51 proc. w pełni zaszczepionych osób, a w Izraelu - ponad 60 proc. Niedawno pojawiła się analiza tego fenomenu w czasopiśmie Science, której autorzy wskazują, że zakażenie przenoszą głównie osoby nieszczepione.
PAP: Czemu w takim razie w Izraelu tyle osób szczepionych ląduje w szpitalach?
KP: Trzeba mieć na uwadze, że wiele osób przyjęło szczepionkę już dosyć dawno. Prowadzone właśnie w Izraelu badania wskazują, że odporność słabnie w czasie i ochrona przed ciężką chorobą może już nie być pełna u osób z grup wysokiego ryzyka. Dlatego władze tego kraju podjęły decyzję o podawaniu trzeciej dawki, akurat w tym przypadku - całej populacji, choć najważniejsze są grupy ryzyka.
PAP: Jakie znaczenie ma spadek odporności zachodzący z czasem, a jakie - pojawienie się wariantu delta?
KP: Delta nie jest specjalnie ucieczkowym wariantem - to znaczy, że szczepionki zachowują względem niego bardzo dobrą efektywność. Natomiast ma on tę cechę, że znacznie łatwiej roznosi się między ludźmi. Powstaje go więcej w drogach oddechowych, a to sprawia, że ryzyko transmisji jest znacznie większe niż oryginału. Powoduje to znacznie głębszą penetrację społeczeństwa przez wirusa.
PAP: Czy po trzeciej dawce też można się spodziewać słabnięcia z czasem odporności?
KP: Po pierwsze, trzeba podkreślić, że odporność całkowicie nie ginie. Po drugie, zgodnie ze stanem wiedzy, układ immunologiczny wytwarza silniejszą ochronę, gdy spotka się z jakimś patogenem więcej razy. Jednak trudno jest dokładnie przewidzieć, jaka będzie reakcja - czy odporność po trzeciej dawce będzie się utrzymywać do końca życia, dziesięć lat, rok, czy kolejne 6 miesięcy. To by było zgadywanie.
PAP: Pojawiają się jednak głosy, według których nie należy podawać trzeciej dawki, dopóki wiele osób pozostaje nieszczepionych drugą. Powody są dwa - jeden praktyczny - pozostają osoby nieszczepione, drugi - etyczny - w wielu krajach brakuje preparatów.
KP: Brak przyjęcia dwóch dawek przez wiele osób to coś, co trochę spędza mi sen z powiek. Wchodzimy bowiem w okres zimowy, a wariant delta już się dobrze namnożył w naszym społeczeństwie. Wiele osób po 80-tym roku życia nie przyjęło szczepienia. Wiele z nich będzie ciężko chorowało, niektórzy umrą.
PAP: A kwestie moralno-etyczne?
KP: Mówi o tym WHO - są kraje, w których szczepiono mniej niż 1 proc. populacji, więc nie możemy pozwolić sobie na komfort szczepienia wszystkich trzecią dawką. Powinniśmy się dzielić, to po pierwsze. A po drugie, patrząc nawet w egoistyczny sposób, zależymy też od biedniejszych krajów w ten sposób, że przy rozwijającej się w nich epidemii mogą powstać nowe, groźne warianty, które dotrą także do nas.
Są jednak grupy, które bardzo potrzebują trzeciej dawki, na przykład osoby z osłabioną odpornością.
PAP: A czy nie można liczyć, że zacznie się już rozwijać populacyjna odporność - łącznie, dzięki szczepieniom - i z powodu bezobjawowych infekcji?
KP: Bezobjawowe zakażenia obejmują tylko 20-30 proc. wszystkich przypadków. W Polsce liczba zakażeń była niestety bardzo duża, więc część populacji będzie miała odporność także dzięki temu. Jednak za wcześnie jest, aby wyciągać tego typu wnioski. (PAP)
Marek Matacz
mat/ zan/
Źródło informacji: https://naukawpolsce.pap.pl