W latach PRL-u Polacy uchodzili za mistrzów analizy kryminalnej, czyli sztuki wykrywania (często pozornie nieistotnych) punktów wspólnych łączących zbrodnie popełnione w różnych okresach czasu, w różnych miejscowościach przez teoretycznie różnych sprawców.
Zmiana teatru działania drastycznie zwiększała i nadal zwiększa prawdopodobieństwo bezkarności jednego lub grupy współpracujących sprawców. Zabójstwa, gwałty, rozboje czy włamania dokonywane na obcym terenie są dużo trudniejsze do wykrycia, nikt tam nie zna twarzy przestępcy, nie powie: "widziałem Tomka!" tylko: "to był jakiś facet, średniego wzrostu, taki podobny do nikogo...". Policja w pierwszej kolejności sprawdza lokalnych, znanych im przestępców, a rzeczywisty zabójca lub złodziej jest w tym czasie już bardzo daleko. Sprawy są więc umarzane, akta i dowody rzeczowe przykrywa kurz a wspomnienia świadków ulatują. Bezkarność staje się bardzo prawdopodobna.
Gdy w skali kraju popełnionych jest kilka charakterystycznych przestępstw zasadne staje się podejrzenie, że za ich popełnieniem stać może ta sama osoba lub grupa osób. Zgodność modus operandii to pierwszy trop, następnie połączyć należy zabezpieczone w poszczególnych miejscach dowody i wykryte ślady, które oddzielnie mogą nie umożliwiać wskazania konkretnego podejrzanego, ale razem stają się kompletne. Jeśli przejrzymy dokładnie archiwa gazet bez trudu natrafimy np. na informacje dotyczące serii zabójstw i zaginięć pięknych młodych kobiet (element wspólny - profil ofiary). Wieczorek, Tylman, Żuk, Kaczorowska, a bez trudu uzupełnimy tą listę o wiele więcej nazwisk. Czynnikiem wspólnym jest brak wyraźnie widocznego motywu (zgwałcenie, napad rabunkowy itp.), udział w sprawie Krzysztofa R. pozyskującego bieżący dostęp do informacji na temat świadków i zabezpieczonego materiału dowodowego, a jak się okazuje - powiązania towarzyskie ofiar. Ostatni czynnik to skuteczne zacieranie śladów przestępstwa - ukrywanie ciał, prawdopodobne reżyserowanie okoliczności śmierci na neutralne prawnokarnie zdarzenie, niszczenie ciał. To oczywiście jedynie przykład, lecz odpowiedni dla zobrazowania metody.
Ilekroć prowadziłem analizy kryminalne akt dużych afer gospodarczych i przestępczości zorganizowanej (autostradówka, paliwówka, zabójstwo gen. Papały, narkotyki etc.) przekopanie tony akt przynosiło utworzenie wyraźnej mozaiki kontaktów (często globalnych), świadków i wykorzystywanych do procederu nieruchomości lub podmiotów gospodarczych. Zazwyczaj jednak początkowe wersje śledcze nie wytrzymują konfrontacji z odkrywanymi wątkami. O ile w banalnych sprawach kryminalnych (pobicia, kradzieże "po sąsiedzku", zabójstwa przy flaszce wódki itp.) pierwsze wrażenie jest zwykle słuszne, tak przy sprawcach tzw. wyrafinowanych jest ono niemal zawsze błędne, motywy okazują się często bardzo abstrakcyjne i odbiegające nawet od praktycznego sensu popełnionego przestępstwa, a powiązania osobowe egzotyczne, zaś sfery motywacyjne poszczególnych sprawców mogą od siebie bardzo odbiegać. To ostatnie jest szczególnie mylące dla niedoświadczonych funkcjonariuszy organów ścigania - gdy dwóch wytypowanych podejrzanych pozornie dzieli wszystko, religia, status społeczny i majątkowy, a do tego jeden z nich np. kochał ofiarę a drugi był jej wierzycielem, to wspólne jej zgwałcenie i zamordowanie wydaje się absurdalne, niemniej jednak jest jak najbardziej możliwe.
Dziś w Polsce nastał czas przestępców w białych rękawiczkach. Oszustwa gospodarcze dokonuje się pod pozorem legalnych transakcji, zabójstwa maskuje pozorując samobójstwo, wypadek lub niszcząc zwłoki ofiary. Celem jest uniknięcie odpowiedzialności karnej i samego hałasu towarzyszącego zbrodni. Organa ścigania stały się niestety na tyle leniwe i zależne od statystyk, że biernie współpracują z przestępcami przymykając oko na ich finezyjne działania, na zasadzie: "my wiemy, oni wiedzą, inni nie muszą...". Po co dokładać sobie pracy i męczyć się z profesjonalistą, który najpewniej w sądzie będzie twardym przeciwnikiem. Przecież wystarczy brawurowo rozwiązać oczywiste zabójstwo, w którym mąż poderżnął żonie gardło - jest chwała w mediach, jest sukces w statystykach, a przykryć tego i tak się w żaden sposób nie da. Czas z tym skończyć i wrócić do drobiazgowego porównywania spraw (zawartości akt, treści dowodów - zeznań świadków i rzeczowych, innych śladów) oraz niezadowalania się "pierwszym wrażeniem", które często bywa złudne. Kto wie, może czeka nas skandal, który ujawni, że dzięki medialnej osobowości i naiwności prokuratury przez lata działała w Polsce niezwykle groźna grupa seryjnych zabójców młodych kobiet, którą kierował motyw...
Kazimierz Turaliński