Główny bohater serialu "La casa de papel", Profesor, by uhonorować pamięć ojca i brata - poległych w akcji złodziei, próbuje skraść całe złoto z rezerw narodowych Hiszpanii. Niestety, po drodze porzuca swoje ideały, jego ludzie giną na marne....

Uwaga - spoiler, jeśli nie oglądałeś ostatniego odcinka serialu, lepiej przerwij czytanie!

Pierwsze serie "Domu z papieru" opowiadały o ataku na mennicę hiszpańską, podczas którego przestępcy nie kradli pieniędzy, tylko je drukowali. Za organizację napadu odpowiadali dwaj bracia, niezwykle inteligentny Profesor i pozbawiony emocji psychopata o pseudonimie Berlin. Poza tym pierwszym, wszyscy członkowie gangu posługiwali się pseudonimami zapożyczonymi od miast odpowiadających ich charakterom. Prym wiodła atrakcyjna i nadpobudliwa Tokio, bariery informatyczne pokonywał jej dużo młodszy chłopak - hacker Rio, za jakość drukowanych banknotów odpowiadała fałszerka Nairobi, sejfy otwierał kasiarz Moskwa wraz z agresywnym synem Denverem, a zbrojne ramie stanowili bracia Serbowie - weterani wojny w Jugosławii: Oslo i Helsinki. Twarze skrywano pod maskami Salvadora Dalego.

Zwykła kradzież nie interesowała Profesora, którego ojciec został zastrzelony podczas próby obrabowania banku. Akcja miała stać się zemstą za tamtą śmierć oraz ogólnokrajowym protestem wobec kapitalizmu i wyzysku, dlatego żaden zakładnik ani policjant nie mógł w jej trakcie zginąć. Role miały zostać odwrócone, przestępcy zostali obrońcami wolności, a służby mundurowe aparatem terroru i ucisku. Bezpieczeństwo przestępców zależało od sympatii opinii publicznej. W kraju borykającym się z kolejnymi kryzysami gospodarczymi Hiszpanie masowo stawali przeciwko policjantom i rządowi, wybierając stronę złodziei, o wiele uczciwszych od polityków. Stąd za swój hymn sprawcy przyjmują ludową pieśń ukazującą los włoskich antyfaszystowskich, w zasadzie komunistycznych, partyzantów: "Bella Ciao".

Tamta misja się powiodła. Kraj rzucono na kolana, złodzieje wydrukowali miliard niemożliwych do wytropienia euro i stali się bohaterami Hiszpanów borykających się z niespłacalnymi kredytami hipotecznymi, tak samo nierealnymi, jak nielegalnie dodrukowane banknoty o rzeczywistej wartości zaledwie papieru i farby drukarskiej. W ostatniej bitwie z policją życie stracił jednak brat Profesora, a służby specjalne rozpoczęły pościg za jego gangiem. Z powodu nieostrożności Tokio, w ich ręce szybko wpadł Rio. Młody chłopak został przewieziony do Algierii, tam poddano go torturom, grzebano żywcem w piaskach pustyni. Aby go uratować Profesor zaatakował Bank Hiszpanii biorąc za zakładników wszystkie obecne tam osoby. Żąda uwolnienia chłopaka, a "przy okazji" próbuje ukraść 90 ton złota.

Uwięziony w budynku gang wierzy, że tak jak poprzednim razem, tak i teraz genialny strateg zdoła ich brawurowo wyprowadzić spod wojskowego ostrzału i zwrócić wolność. Lecz tym razem Profesor zawodzi... Wcześniej jego serce wypełniała idea, był natchnieniem dla milionów ludzi pragnących wolności od fikcyjnych długów i ucisku społecznego, rasizmu, seksizmu oraz biedy. Niósł masom nadzieję, po której tym razem zostawił jedynie gorycz porażki. Co gorsza... od początku tak to zaplanował. Ludzi, którym wcześniej przywracał godność ukazując słabość struktur kapitalistycznego państwa, bez sentymentu porzucił odbierając im jakąkolwiek nadzieję.

Tym razem nie było planu ewakuacji. Nie było drogi ucieczki. Było jedynie kłamstwo i... układ z władzą. "Partyzanci" dotąd walczący o wolność podpisują układ z diabłem, tzn. z ministrem. Pomogą rządowi zachować bankructwo państwa w tajemnicy przed światowymi rynkami finansowymi, w zamian za wolność i nowe tożsamości. Z wrogów systemu stają się jego sługami, wspólnikami. Tak jak wcześniej ośmieszali władze, tak tym razem oszukali wszystkich ludzi, którzy w nich uwierzyli. Nie ma planu ucieczki, cały gang zostaje wyniesiony przez wojsko z banku w czarnych workach na zwłoki, co kończy legendę Robin Hoodów rozdających ludziom pieniądze. Państwo okazuje się wszechpotężne, niemożliwe do pokonania, bezlitośnie likwidujące każdego, kto podniesie na nie rękę. Oczywiście to nieprawda, jedynie mistyfikacja na potrzeby mediów i szarych obywateli, w których trzeba zgasić ostatnią tlącą się iskrę nadziei, gdyż dzięki temu nikt nigdy nie odważy się stawić już żadnego oporu...

Postawa Profesora to wielkie rozczarowanie, nie tego spodziewaliśmy się po najsprawniejszym mózgu świata przestępczego, który napadów dokonuje niejako dla sportu i dla już wspomnianej idei. Dla zastrzelonych ojca i brata. Ale po tamtym człowieku w 5 sezonie serialu nie ma już nawet śladu. Jego ludzie giną na marne, z powodu popełnianych raz po raz błędów traci złoto, najjaśniejsze gwiazdy zespołu - Tokio i Nairobi - giną, a on wraz ze swoimi ludźmi ląduje na kolanach przed ministrem. Ma plan, tak - wywalczy pieniądze i wolność, ale za jaką cenę? Zniszczy wszystko, za co jego zespół walczył i krwawił. Sprzeda swoich wielbicieli oraz ich zaufanie.

W swym konformizmie pójdzie jeszcze dalej. Zrezygnuje z ukarania rządowej agentki, która odpowiadała najpierw za torturowanie Rio, a następnie za okrutne zranienie Nairobi. Nieposiadająca żadnych emocji funkcjonariuszka sprowadzi dziecko fałszerki przed okna banku tylko po to, by snajper mógł podziurawić ciało matki stęsknionej za niewidzianym od lat dzieckiem. Później bezbronna Nairobi, śniadoskóra kobieta, zostanie dobita przez rasistę - szefa ochrony banku. Tak wielkie zbrodnie nie wzruszą pragmatycznego Profesora, który w zamian za drobną pomoc zaprosi agentkę do zespołu i podzieli się z nią pieniędzmi. To w końcu tylko biznes, a w biznesie nie ma sentymentów, prawda? Nawet jeśli jego elementem jest śmierć ludzi, których nazywał swoją rodziną.

Ostatnią łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest radość złodziei z wywalczonych pieniędzy. Wszyscy pozostali przy życiu radośnie śpiewają "Bella Ciao", w tym młody Rio, który wydaje się zapomniał już śmierć ukochanej sprzed zaledwie kilku godzin. Hiszpania stała na granicy bankructwa, rząd mógł zostać skompromitowany, na co zasłużył uprowadzaniem i torturowaniem ludzi, łamaniem prawa i zabójstwami. Zamiast tego jest wielka radość z pieniędzy, bo w ostatecznym rozrachunku, nawet dla współczesnych partyzantów-komunistów tylko one się liczą... Smutne. Rozczarowujące. Tragiczne. I jakże pasujące do tego papierowego świata, który nas wszystkich otacza.

To nie była opowieść o zwycięstwie. To była opowieść o klęsce.


Kazimierz Turaliński

 



TPL_BACKTOTOP