Mój dziadek był ścigany przez Gestapo. M.in. wykonał wyrok na szmalcowniku, który wydawał na pewną śmierć, w ręce nazistów, rodziny żydowskie i polskie. Dziś w parlamencie zasiada partia polityczna chwaląca się zwolennikami upatrującymi w niej rozwiązania kwestii "żydostwa" i mniejszości seksualnych. Nie chcę takiej Polski.
"Dlaczego popieram Konfederację? Dlatego, że jestem totalnie przeciwko socjalizmowi. [...] Konfederacja to jest drużyna mega młodych sympatycznych facetów, nie tylko facetów, bo są też świetne babki, z wielkim entuzjazmem, pomysłem na gospodarkę, na życie społeczne. Bo ja nie chcę też żydostwa, nie chcę LGBT, nie chcę wielu rzeczy, które obecnie są. Tylko Konfederacja mam wrażenie zapewnia taką normalność". "Normalność" w tym znaczeniu to przeciwieństwo różnorodności. Nie są akceptowane inne narodowości, geje, lesbijki, bi i transseksualiści, ludzie mniej zaradni, biedniejsi, kalecy. A contrario rozumieć można, że tolerowani są jedynie nad-ludzie, silni, zdrowi, piękni, wprost wyjęci z wizji Nietzschego. Nowością jest jedynie faworyzowanie biznesu, czyli miks na kształt Chin: tam komunizm połączono z kapitalizmem, tu fundament narodowego socjalizmu cementowano z wolnym rynkiem.
Nagranie z powyższą wypowiedzią rozpoznawalnej modelki (aby nie promować jej osoby pomijam nazwisko) z dumą udostępnił fanpage partii "Konfederacja" prowadzony na portalu społecznościowym Facebook.com. Trudno w bardziej jednoznaczny sposób podkreślić antysemickie sympatie oraz nienawiść do mniejszości. Młodzież partyjna (o której modelka tak ochoczo wspomina) pewnie nie pamięta już z podręczników szkolnych, że najgorszą kategorią więźnia w niemieckim obozie koncentracyjnym był "rosa winkel", czyli homoseksualista, nie tylko katowany przez personel obozowy i zmuszany do niszczących fizycznie robót, ale też często dotknięty brutalnym ostracyzmem ze strony innych osadzonych. Np. w obozie w Buchenwaldzie zmuszano ich do terapii hormonalnej i kastracji.
Za sporządzanie list niemieckich homoseksualistów odpowiadało Gestapo, a punktem zwrotnym dla mniejszości seksualnych stał się nazistowski wewnątrzpartyjny przewrót - noc długich noży, wskutek której zamordowano m.in. Ernsta Röhma, lidera partyjnych bojówek SA i zdeklarowanego homoseksualistę, a do niedawna przyjaciela i protektora młodego Adolfa Hitlera. Od tego momentu "problem" homoseksualizmu powierzono bojówkom nazistowskim i policji politycznej. Oni też nie chcieli LGBT w III Rzeszy, chcieli "normalności" jak dzisiaj zwolennicy "Konfederacji". Smutny to świat, w którym "normalność" to morderca w skórzanym płaszczu zatrudniony w Gestapo.
Europa bez Żydów również nie jest odkrywczym postulatem, znanym nie tylko z wprowadzanego w życie przez Hitlera, Himmlera czy Eichmanna ludobójstwa, ale też z myśli politycznej Romana Dmowskiego oraz ideologii sympatyzującej z nim (ale bez wzajemności!) bojówki ONR-Falanga. Pamięć o polskiej skrajnej prawicy szybko jednak przygasła po 1 września 1939 roku. Od tego dnia nasi przodkowie toczyli krwawe walki z niemieckimi zbrodniarzami, a po klęsce wrześniowej zorganizowali największe w Europie podziemie i najsprawniejszy wywiad wojskowy na terytorium hitlerowskiej Rzeszy, za co miliony naszych rodaków zostało wymordowanych. Dziś tzw. "patrioci" i niestety już posłowie na Sejm, z poparciem społecznym oscylującym według sondaży około 10%, solidaryzują się z poglądami tych samych zbrodniarzy, udostępniając je na swoim oficjalnym kanale komunikacji z wyborcami.
Jak to skomentować? Chyba jedynie milczeniem. Bylebyśmy tylko nie milczeli za cicho, bo te 10% może niespodziewanie urosnąć do 37%, czyli do takiego wyniku, który dał w 1932 roku partii NSDAP większość w Reichstagu. A do nowych lat 30-tych mamy nad Wisłą zdecydowanie zbyt blisko.
Kazimierz Turaliński