Dlaczego Władimir Putin miałby zaakceptować pokój z Ukrainą na warunkach amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa? Ponieważ to wypełnia długoterminowe geopolityczne plany Kremla. I Chin...
Po niepotrzebnych ofiarach (w takim scenariuszu od lat) zbędnie przedłużającej się wojny i usankcjonowanych stratach terytoriów Wołodymyr Zełenski nie wygra drugiej kadencji, to będzie koniec jego prezydentury zapewne zbiegający się z (płynącymi z Zachodu i od samych Ukraińców) oskarżeniami o tolerowanie korupcji, propagandowe uzasadnianie konieczności trwania w wojennym status quo oraz wysyłanie na śmierć na froncie biednych z łapanek ulicznych, przy jednoczesnej ochronie uprzywilejowanej elity. Każda ofiara po marcu 2022 r. (czas pierwszych negocjacji z Rosją) okaże się wtedy niepotrzebna, podobnie jak każda noc spędzona w bunkrze czy każdy budynek zniszczony Kalibrem lub Iskanderem.
Przy odrobinie dezinformacji, inżynierii społecznej i lobbingu miejsce Zełenskiego zajmie polityk (jawnie lub w sposób zakamuflowany) prorosyjski i zagrożenie ze strony niepokornej Ukrainy zniknie, co spełni cele wojenne. Temu służyć miało zmęczenie narodu ukraińskiego bombardowaniami. Sprzyjają temu nastroje społeczne - już dziś 75% Ukraińców chce pokoju za cenę utraty ziemi, wzrasta też świadomość bezpodstawności dawnej wiary w nierealną bezpośrednią pomoc militarną Zachodu. To pewne, że Amerykanie, Niemcy i Słowacy nigdy nie przyślą swojej młodzieży by ta umierała w Donbasie za zrównanie z ziemią kresowe wioski. Gwarancje USA są więc dla Kremla jedynie kurtuazją, "grzecznością" wobec narodu ukraińskiego, znaczące w amerykańskiej kulturze keep smiling tyle co "God bless you" i "how do you do?". Rozmówca nie dba o to, co u nas słychać, rozmawia wyłącznie grzecznościowo...
Poza tym USA już raz nie dotrzymały zobowiązań z Memorandum Budapesztańskiego, więc póki lokatorem Białego Domu jest Donald Trump można spodziewać się "zrozumienia" dla ewentualnego kolejnego ataku rosyjskiego, jeśli tylko poprzedzi go jakaś prowokacja jak ta gliwicka z 1939. Zwłaszcza, że poparcie dla Rosji nie jest "za darmo". Uwielbienie dla stanowczości Władimira Putina to jedno, a biznesowa kalkulacja to drugie. To że Iran nie dostał z Rosji "Kindżała" a z Korei Północnej "defensywnej" bomby atomowej to gest dobrej woli Putina, w którego interesie leży przecież teraz eskalacja wszystkich frontów, podpalenie świata i na tym chaosie wygranie Europy Środkowej. To że wybrał inną drogę jest prezentem dla Donalda Trumpa. Prezentem przyjętym.
Prezydent USA myśli, że odwraca "języczek u wagi", czyli Rosję przeciwko Chinom, co Chiny i Rosja akceptują. Tym samym wojna o Tajwan ma się odsuwać w czasie i chronić gospodarkę amerykańską uzależnioną od produkowanych tam półprzewodników. Pokój w Azji umacnia też wiarę w sprawczość Trumpa. Sojusz Rosji i Chin pozornie może się rozluźnić, co da Waszyngtonowi pozory przewagi nad Pekinem (zwłaszcza jeśli w regionie wzmocnione zostaną opozycyjne względem Chin Indie), a tymczasem nic się nie zmieni. Putin zacznie zarabiać na surowcach w Europie, czym znów ją osłabi i zwiąże łańcuchem dostaw (na co czeka duszący się przemysł Niemiec), odbuduje armię, zapełni magazyny czołgami i rakietami, w tym potężnymi Oriesznikami, a w razie realizacji pierwotnego planu Chiny zaatakują Tajwan licząc na symetryczne uderzenie Rosji na europejską wschodnią flankę NATO.
Wtedy USA staną przed dylematem: Tajwan, Polska, Litwa, Łotwa, Estonia i okrojona z terytoriów Ukraina czy powstrzymanie III Wojny Światowej. Nie trudno się domyślić, która decyzja jest racjonalna i które gwarancje bezpieczeństwa będą priorytetowe - oczywiście nie te, udzielone Kijowowi. Jeśli gdzieś zostaną skierowani amerykańscy żołnierze, to do Azji i Australii, ale bo tylko jeden front rodzi nadzieje na zwycięstwo. Ukraina i państwa bałtyckie będą mogły liczyć tylko na najpotężniejszą armię NATO w Europie, czyli... Polskę. I ewentualnie Francję, ale tutaj demografia jest bezlitosna - Orieszniki nad Warszawą dopełnią reszty. NATO to Ameryka. Naiwna Ameryka to Okcydent bez fundamentu bezpieczeństwa. Putin to wie, dlatego zgodzi się na pokój z Ukrainą. Cele "operacji specjalnej" zostaną spełnione - prozachodniej ambicje Ukraińców zostały stępione a ich unijni partnerzy polityczni dostatecznie zniechęceni kosztami opieki nad Kijowem.
W tym scenariuszu Ukraina przegrywa. I na dłuższą metę Polska też, bo albo dyplomatycznie infrastruktura NATO wróci do stanu sprzed 1997 r., tj. za Odrę, albo skruszy ją i zniechęci wojna kinetyczna. Każda z tych opcji spełnia założenia Putina. Tak, on okazał się konsekwentnym przywódcą, a głowy wiodących państw Unii Europejskiej wykazały się niedojrzałością. Ukraińcy kupili nam 3 lata, które zmarnowaliśmy. Dziś nasze koszary powinny być pełne wyszkolonych żołnierzy a magazyny broni pękać w szwach. Mamy za to pełne tabelki w excelu i teoretycznie największą potęgę natowską nad Wisłą. Tylko czy Polacy będą chcieli umierać za Berlin, Wiedeń i Brukselę, tak jak od 2022 roku umierali Ukraińcy?
Donald Trump już przeszedł do historii. Na Alaskę przywiózł Europie pokój, tak jak kiedyś Neville Chamberlain. Pokój na co najmniej kilka miesięcy.
Kazimierz Turaliński