MBA to nie klasyczny stopień akademicki, a swoisty "kurs hobbystyczny", tak jak większość podyplomówek np. z florystyki, jeździectwa czy kreatywnego marketingu. To nie wykłady "twardej wiedzy" a w większości poglądy i networking, nic poza tym. Tego jednak nie wiedzą zbulwersowani dziennikarze ani wyborcy. Oni w ogóle mało wiedzą.
Dyplomy (a faktycznie "świadectwa") MBA stały się fetyszem biznesmenów, każdy o nie zabiegał, każdy chciał się pochwalić pieczątką droższej uczelni - bo wiadomo, że droższe znaczy lepsze. Ale czy na pewno? Bywa tak, że i drogie i tanie są na równi kiepskie i dlatego MBA nigdy nie powinno być skróconą drogą do żadnych rad nadzorczych. Wtedy nie byłoby problemu Jacka Sutryka - prezydenta Wrocławia, który ma wielką szansę przez dodatkowe wykształcenie i "nadzwyczajnie niskie" czesne w wysokości 9.500 zł utracić władzę nad miastem.
Jak "dyplom" MBA widzi typowy Kowalski? Jak profesurę belwederską z biznesu, która (zgodnie z ochoczo udzielanymi przez rektorów "drogich" uczelni wywiadami) powinna być jakże by inaczej bardzo droga, trwać wiele semestrów (podkreślmy: drogich!) i niedostępna dla "plebsu". Tanie świadectwa MBA stały się zmorą klasy wyższej, bo odbierały im elitarność. Skoro oni płacą 60.000 zł za prestiżowy dokument, to jak inne uczelnie śmią oferować podobny za 10.000 zł? Motłoch wchodzi na salony... I wreszcie pojawił się jeden łapówkarz z Colegium Humanum, który dał szansę na ośmieszenie tej ich rynkowej "nieuczciwej konkurencji" oraz na odebranie "biedakom" szansy na awans społeczny. Kontrrewolucja wreszcie dostała do rąk narzędzie walki z komunistami - parobkami i chłopami, których miejsce na zagrodzie a nie w urzędzie. Trudno traktować tę nagonkę w innych kategoriach. A jak przy okazji można zniszczyć politycznych rywali, to już w ogóle temat dnia dla mediów mainstreamowych.
Tymczasem nie potrzeba wytrawnego detektywa by odkryć, że MBA (też w trybie on-line) są od wielu lat dostępne tanio w szkołach wyższych i to wcale nie tych "powiatowych", ale też uniwersytetach. Wpisując w google studia podyplomowe MBA bez trudu znajdziemy liczne uczelnie oferujące ten program za około 10.000 zł i tak było przez lata, bez żadnych kontrowersji. Zobaczmy kilka przykładowych:
- Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach (filia w Rybniku) - MBA w 2 semestry za 7980 zł (uczelnia państwowa, czesne za wszystkie semestry, 20% zniżki dla aktualnych studentów innych kierunków, tj. do czesnego 6384 zł).
- Wyższa Szkoła Biznesu National-Luis University - MBA on-line w 2 semestry za 8900 zł - bardzo dobra uczelnia, kiedyś jeden z prekursorów polskiego biznesu.
- COLLEGIUM CIVITAS w Warszawie - MBA w 3 semestry za 12.600 zł (4200 zł za semestr), jedna z najwyżej ocenianych uczelni warszawskich i zarazem NAJDROŻSZYCH (1 semestr prawa niestacjonarnego - 4945 zł).
- Uniwersytet Rzeszowski - MBA 2 semestry - 11.000 zł (uczelnia państwowa).
- Akademia WSB w Dąbrowie Górniczej wspólnie z EY Academy of Business - MBA dla służby zdrowia on-line 2 semestry - 13.400 zł (jedna z lepszych polskich uczelni + elitarny EY z Wielkiej Czwórki)
- Akademia WSB w Dąbrowie Górniczej wspólnie z EY Academy of Business - ACCA on-line 2 semestry - 14.400 zł (jedna z lepszych polskich uczelni + elitarny EY z Wielkiej Czwórki)
- Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie - MBA 2 semestry - 9.900 zł (uczelnia państwowa).
- Katolicki Uniwersytet Lubelski im. Jana Pawła II - MBA 2 semestry hybrydowo (zajęcia stacjonarne i on-line) - 5800 zł.
- Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Białymstoku z rekomendacją UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO - MBA on-line w 2 semestry - 11.100 zł + za 1.000 USD czyli około 4.500 zł można uzyskać drugi dyplom amerykańskiego MBA wydany przez Key West University USA.
UWAGA - jeśli na danej uczelni studiuje się inny kierunek lub jest się jej absolwentem, to tak jak w przypadku Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach można liczyć na upust w czesnym, więc niekiedy za MBA możemy zapłacić nawet kilka tysięcy mniej. Czy dziennikarze i wyborcy atakujący Jacka Sutryka za MBA za 9.500 zł (jak twierdzą: płacąc tak małą kwotę powinien wiedzieć, że to przekręt...) naprawdę są tak bardzo niezorientowani w tym o czym się wypowiadają, czy celowo wprowadzają Polaków w błąd? Albo zapytam inaczej: czy wolicie być indoktrynowani przez niekompetentnych osłów, czy też preferujecie kłamców?
Kolejny punkt ataku - studia on-line. Dla wielu brzmi jak oczywiste oszustwo, bo co to za szkoła, w której nie siedzi się w ławce? Otóż - na pewno nie sowiecka, do czego polskich wyborców przyzwyczaiły wzorce PRL-owskie. Studia on-line to wynalazek, który przyjął się m.in. w USA, Australii, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Singapurze i wielu innych państwach, którym poziomu praworządności, dojrzałości politycznej i rozwoju gospodarczego Polska może jedynie zazdrościć. Każdy (Polak też) może zrobić MBA on-line, bez jednej wizyty osobistej, w amerykańskich uczelniach wyższych, których jakości nikt nie podważa. Zapewne zrobicie tam dyplom wygodniej niż w Warszawie. I w pełni uczciwie. Np. na University of Florida (Warrington), Arizona State University (Carey), George Washington University School of Business czy Boston University's Questrom School of Business. Dużo taniej będzie np. w Azji w Singapore Business School.
Warto dodać parę słów na temat czasu studiów: roczne studia podyplomowe w praktyce polskich uniwersytetów często trwają... około 7 miesięcy, a faktycznie 10 lub 11 weekendów, czyli 20 lub 22 dni wykładowe. Zaczynają się na przełomie października i listopada a kończą niekiedy już w maju. Nikt nie narzeka. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni dlaczego szybsze "odbębnienie" wykładów ma się przekładać na gorszą jakość pozyskanej wiedzy? Otóż, w obu wariantach będzie ona niskiej jakości. W parę miesięcy nie da się pozyskać mistrzowskiego poziomu żadnej dziedziny, a samą teorię tak naprawdę przyswoić można w... tydzień. Jeśli się przyłożymy zdążymy w tak krótkim czasie przeczytać kilka książek z danej dziedziny, a ile zostanie nam w głowie to już zupełnie inna sprawa. W obu przypadkach jednak będziemy w tym samym punkcie wiedzy jeśli będziemy wykłady oglądać/słuchać przez miesiąc, 3 miesiące czy 7 miesięcy. W systemie bolońskim tak naprawdę i tak chodzi tylko o punkty ECTS i ich transfer, co tworzy patologię oraz wyklucza spójny program studiów, zastępując go często tworzonym na siłę "patch-workiem" różnych zagadnień. Czas nie gra większej roli, jak już to liczy się charyzma wykładowców i ich zdolność do przekazywania wiedzy. Każdy z nas pamięta ze szkoły długie i nudne zajęcia, z których dzisiaj jedyna co nam zostało, to świadomość zmarnowanego czasu. I... świadectwo.
Colegium Humanum zostało zmieszane z błotem. Częściowo słusznie, ale jednak tylko częściowo. Za korupcję w pełni słusznie, za samo tanie i szybkie studiowanie - ABSOLUTNIE NIE. Oddzielić powinniśmy przestępstwo od modelu nauczania dozwolonego w świetle nie tylko polskiego prawa. Czy ktoś z Państwa słyszał o wylanych wiadrach pomyj na wyżej wymienione uczelnie? Ja też nie! I słusznie, bo jak już to zaznaczyłem, to uczelnie dobre lub bardzo dobre. Tylko jak to jest, że jednego się ośmiesza, a innego nobilituje? Czy "obiektywni" dziennikarze tak bardzo "zawalili" śledztwo prasowe tropiąc anty-polskie spiski, ale jedynie w tych "nie-słusznych" uczelniach? Chyba powinniśmy wymagać wyższych standardów od każdego dziennikarza śledczego - tak jak oni wymagają wysokich standardów od studiów MBA. Jeśli nie potrafi się zadawać trudnych pytań wszystkim stronom konfliktu, to powinno się albo zupełnie powstrzymać od komentarzy, albo jawnie występować jako reprezentant którejś strony, nie zaś pozorować obiektywne media. Promowanie jednych MBA kosztem drugich bez rozpoznania rynku edukacyjnego to nie dziennikarstwo, tylko ukryta reklama i lobbing.
Rektora Colegium Humanum nie tłumaczy nic - oszukał i okradł wszystkich studentów tej uczelni, czyli łącznie z absolwentami może nawet 50.000 osób (aktualnie studiować ma na niej 28.000 studentów włącznie z obcokrajowcami). Ich dyplomy, z licencjatami i magiastrami na czele, nie mają już żadnej wartości, kompromitują ich właścicieli chociaż nie dawali oni żadnych łapówek i uczciwie uczyli się do egzaminów. Jego miejsce jest więc za kratami, niestety jednak podążając śladami "Masy" z Pruszkowa zostanie świadkiem koronnym i na wolności będzie się ze wszystkich śmiał.
Pytanie, dlaczego jednak ośmieszenie ma dotyczyć jedynie absolwentów tej uczelni? Przecież w skandalu nie chodzi wcale o korupcję, ale o rzekomo żenujący poziom zajęć niewnoszących żadnej elitarnej wiedzy. Skoro tak, to zimny prysznic dotyczyć powinien także innych studiów prowadzonych w ten sam sposób. Zadajcie sobie pytanie, dlaczego tak nie jest i czy naprawdę można oceniać prezydenta Jacka Sutryka przez pryzmat skorzystania z jednej z powszechnie dostępnych ofert edukacyjnych - ani lepszej, ani gorszej od średniej rynkowej, a na pewno nie tańszej. Otóż nie, nie można. I nie można skrótem myślowym ośmieszać wszystkich Bogu ducha winnych studentów.
Raczej paru "snobów" powinno się pogodzić z tym, że MBA weszło pod strzechy i nikt już nie ma monopolu na ten prestiż. Bastion upadł, ale nie za sprawą Colegium Humanum. Podyplomowe świadectwo Master of Business Administration nie znaczy ani mniej, ani więcej niż podyplomowe świadectwo z zakresu "Florystyki", czyli sztuki układania kwiatów. To równoważne pod względem prawnym osiągnięcia "naukowe". Kto chce być wyjątkowy musi dziś szukać czegoś nowego, bo programy "taniego" MBA nie dość, że są powszechne, to jeszcze jak się okazuje mogą być równie ambitne i oferowane przez równie dobre uczelnie, co te wywindowane na 60.000 zł. W tej cenie można mieć w Polsce 1 świadectwo ukończenia programu MBA lub eksternistycznie 4 doktoraty np. z ekonomii, finansów, prawa i zarządzania. Pytanie tylko, czy nabywców tego pierwszego możemy ciągle uznawać za asów biznesu, skoro są skłonni aż tak przepłacać za dokument niebędący nawet dyplomem w znaczeniu uniwersyteckim (o czym wielu z nich jak się okazuje nawet nie wiedziało)? Niech każdy odpowie sobie sam...
Kazimierz Turaliński