Władimir Putin w grze propagandowej wzorował się na okultyzmie Hitlera, naginającym przepowiednie Nostradamusa do potrzeb nazistowskiej ideologii i tysiącletniej Rzeszy. Kreml w tym samym celu posłużył się przepowiedniami jasnowidzącej Baby Wangi.

Większość ludzi nie kieruje się chłodną logiką, tylko emocjami - nienawiścią i pożądaniem, ale także nadzieją. Tę ostatnią rozbudzają wszelkiego typu przepowiednie powodujące, że cel nawet nierealny wydaje się pozostawać w zasięgu ręki. W ten sposób Adolf Hitler, przy wydatnej pomocy swojego ministerstwa propagandy, doprowadził do wydania przepowiedni znanego astrologa i proroka Nostradamusa, jednak z nieznacznym przekształceniem oryginalnych sentencji. W jednej z nich przepowiedziane było zwycięstwo nad Hister, czyli jedną z europejskich rzek, którą jednak propaganda zmieniła na zwycięstwo... pod Hitler. Oczywiście nie był to jedyny element nazistowskiej propagandy kształtujący wizerunek Führer na zbawcę germanów i twórcę największej potęgi na świecie, ale niewątpliwie zdołał wzmocnić wiarę w niego u bardziej przesądnych Niemców.

Nieporównywalnie większym od Nostradamusa zaufaniem cieszy się w Rosji Baba Wanga, sławna, niewidoma, bułgarska wieszczka urodzona w 1911 r., która wedle legendy przewidzieć miała takie wydarzenia jak śmierć Stalina, rozpad ZSRR czy zamachy terrorystyczne z 11 września 2001 r. Choć komunistyczny związek radziecki ideowo odrzucał zabobon, to jej stałymi gośćmi bywali przywódcy bułgarskiej partii komunistycznej a także liczni działacze struktur władzy ZSRR. Inspirowany jej przepowiedniami okazał się też Władimir Putin lub też zręcznie wykorzystał ich fałszerstwo do pobudzenia ducha Wszechrosji w narodzie.

Co Baba Wanga przewidziała lub rzekomo miała przewidzieć dla dnia 22 lutego 2022 roku? Tego dnia na łono wielkiej Rosji powrócić miały w nowej postaci dawne ziemie imperium. Rosja miała stać się zbyt potężna by cokolwiek mogło ją zatrzymać, a jej władca miał stać się władcą świata. Wraz z tym nadejść miała komplikacja relacji Moskwy z Waszyngtonem, przy jednoczesnym znacznym wzmocnieniu więzi z Pekinem. Ten właśnie dzień Władimir Putin wybrał na ogłoszenie niepodległości samozwańczych republik Donieckiej i Ługańskiej, wykrojonych z ziem Ukrainy, której podmiotowość faktycznie zakwestionował, zapowiadając między wierszami jej podział. Niedługo później wydał rozkaz ataku na Ukrainę. Wierzył w przepowiednię, czy użył jej instrumentalnie? W pierwszym przypadku musi być szaleńcem - jak kierowany okultyzmem Hitler, w drugim - manipulatorem godnym dawnej kariery szpiega w KGB, który być może wręcz stworzył fałszywe proroctwo.

Polaków niepokoić powinna jednak inna część przemówienia Putina, która również odniósł się do naszych ziem zachodnich - Wrocławia, Szczecina, Gdańska, Opola czy Gliwic. Według niego, są to ziemie rdzenne germańskie, prastare niemieckie, przyznane Polsce jedynie jako "kompensata" za grunty tworzące sztuczne państwo Ukraina, czyli zwłaszcza Lwów. Trudno nie dopatrywać się tu dyskretnego przesłana dla Berlina, otwierającego rozmowy na temat "kompensaty" z tytułu rewizji środkowoeuropejskich granic. Skoro Donieck, Ługańsk, a nawet Kijów mają wrócić do rosyjskiej macierzy, to co miałoby stać na drodze do identycznego powrotu Śląska czy Pomorza do Niemiec?

Niewątpliwie była to marchewka, zaś kijem jest ryzyko blokady dostawy rosyjskiego gazu zasilającego ponad 50% przemysłu niemieckiego, którego zastąpienie alternatywnymi dostawami energii ma być wedle szacunku ekonomistów możliwe w ciągu... 5 - 10 lat. Oczywiście niemiecka gospodarka nie przetrwa tak długiego przestoju, a jej zmniejszenie o połowę oznacza bankructwo i rozpad najpotężniejszej gospodarki Europy, czego reperkusje byłyby nie tylko regionalne, ale wręcz globalne - porównywalne do biedy Republiki Weimarskiej po I wojnie światowej. W końcu według przepowiedni wszechpotężnej Rosji nic nie może już zatrzymać, dlaczego więc ten plan miałby się nie powieść?

W co wierzy Władimir Putin? Tego nie wiemy. Możemy jedynie ocenić niepodważalne fakty. Nowy car Rosji ma 70 lat, nie czeka go nic nowego w życiu, nie może też się już cofnąć, gdyż nie ma gdzie. Z wojny na Ukrainie nie może wycofać się zachowując twarz i władzę na Kremlu, a tam nie wręczają wypowiedzenia wręczając legitymację emeryta, tam wypowiedzenie przybiera postać aktu zgonu. Tylko przez ten pryzmat należy oceniać logikę i cel działań Putina. On nie dba o los imperium, dba w pierwszej kolejności o sławę zapisaną w historii Wszechrosji, a gdy ta stanie się nieosiągalna, wiedziony instynktem samozachowawczym dbał będzie jedynie o zachowanie własnego oddechu. Grając o taką stawkę nie będzie nawet przez chwilę myślał o życiu poborowych czy cywilów - Rosjan, Ukraińców, czy tym bardziej Polaków.

Nie ważne co jest prawdą. Ważne, w co tłum uwierzy. A wierzyć potrafi w najdziwniejsze rzeczy. Dlatego flaga Rosji dzisiaj jest na czarnym tle.


Kazimierz Turaliński

 



TPL_BACKTOTOP