Propozycja wręczenia gotówki w zamian za oddany na kandydata głos nie rodzi kontrowersji - to przestępstwo podlegające karze pozbawienia wolności do lat 5. Czy więc mamy uznać za formę korupcji przekazanie wybranym wyborcom miliardowych kwot w "darowiźnie"?

Sprawa nie jest prosta, choć na pewno bulwersująca. Polacy przywykli do tego, że wybory wygrywa ten, który obieca wyborcom więcej, lecz zazwyczaj nie są świadomi, iż ustawodawca w obowiązującym Kodeksie karnym uznał kupowanie i sprzedawanie głosów za przestępstwo:

Art. 250a. § 1 Kodeksu karnego: Kto, będąc uprawniony do głosowania, przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo takiej korzyści żąda za głosowanie w określony sposób, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto udziela korzyści majątkowej lub osobistej osobie uprawnionej do głosowania, aby skłonić ją do głosowania w określony sposób lub za głosowanie w określony sposób.

Poddajmy krótkiej analizie wybrane znamiona przytoczonego przestępstwa w wariancie udzielenia korzyści majątkowej, czyli łapownictwa czynnego (od strony "wręczającego" łapówkę):

Korzyść majątkową rozumieć należy bardzo szeroko, np. jako wręczaną gotówkę, oddawane rzeczy, przepisywane akcje lub udziały spółek kapitałowych, cesję wartościowej wierzytelności, ale także zmniejszenie już istniejącego zadłużenia np. przez jego umorzenie. Do kategorii tej zaliczyć powinniśmy obietnicę transferu prawa własności pod pozorem legalnej czynności prawnej, np. zawarcia fikcyjnego kontraktu lub umowy pożyczki, uznania nieistniejącego długu itp. Na cele transferowe wykorzystana zostać może osoba trzecia (fizyczna, prawna lub jednostka organizacyjna nieposiadająca osobowości prawnej), w tym działająca nieświadomie. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by do kryminalizowanego celu wykorzystane zostały np. jednostki organizacyjne Skarbu Państwa.

Kto może być sprawcą? Każdy. Nie musi to być beneficjent oddawanego głosu, a więc np. kandydat na posła, senatora, radnego czy prezydenta. Możliwe jest popełnienie przestępstwa korupcji politycznej przez działającego samowolnie sympatyka danej partii, jej szeregowego członka, ale oczywiście również samego startującego w wyborach polityka. Omawiany czyn zabroniony należy do kategorii przestępstw powszechnych.

Kto może być beneficjentem przestępstwa? Także każda osoba, w tym nie tylko uprawniony do głosowania wyborca, ale i dowolny inny człowiek lub jednostka organizacyjna, w tym dziecko, które (również nieświadome nielegalnego charakteru transferu korzyści majątkowej) uzyska korzyść uzgodnioną przez sprawców (korumpującego "czynnego" i skorumpowanego "biernego"). Nie jest więc warunkiem zaistnienia przestępstwa zgodność osoby oddającej kupiony głos oraz osoby wzbogaconej przez czynnego sprawcę korupcji wyborczej.

Źródło przeznaczonego na łapówkę majątku: ustawodawca nie poruszył kwestii pochodzenia środków przekazywanych w ramach łapówki przez czynnego sprawcę przestępstwa korupcji wyborczej, jest więc ono obojętne dla wypełnienia jego znamion, może być zarówno legalne (np. pochodzące z prywatnego majątku, oszczędności, bieżących dochodów, otrzymanych darowizn, składek, zaciągniętych kredytów, pożyczek itd.), jak i nielegalne (uzyskane wskutek popełnionych przestępstw, działalności gospodarczej prowadzonej w szarej strefie itp.). Nie wykluczone są też źródła kombinowane, w postaci wprowadzenia w błąd osoby trzeciej, co spowoduje zaspokojenie roszczenia "wyborcy skorumpowanego", czy też przekonanie do sfinansowania łapówki dowolnej osoby trzeciej również współdziałającej w przestępstwie tak świadomie, jak i nieświadomie, przy mylnym przekonaniu o legalności danego rozliczenia. Nic nie stoi na przeszkodzie, by za czyn podlegający karze uznać też ustalenia warunkowe, uzależniające wypłatę określonej kwoty pieniężnej lub przekazanie innej korzyści majątkowej dopiero w przypadku rozstrzygnięcia wyborów satysfakcjonującym sprawcę wynikiem.

Sprawca musi działać umyślnie, z zamiarem kierunkowym (dolus coloratus). W swojej świadomości musi więc łączyć fakt skorumpowania wyborcy przekazywaną mu korzyścią majątkową z uzyskaniem w ten sposób określonego (zamierzonego) skutku.

Celem działania sprawcy pozostawać musi skłonienie wyborcy do głosowania w określony sposób lub wynagrodzenie za głosowanie w określony sposób, co nie oznacza konieczności wskazania nazwiska konkretnego kandydata, na którego powinien zostać oddany głos. Oczekiwania mogą zostać określone również jako zagłosowanie na konkretną listę wyborczą, lecz zarazem na dowolnego figurującego na niej kandydata, na wybraną opcję polityczną bez wskazania konkretnej partii, czy też przeciwko określonemu kandydatowi lub określonej partii politycznej bądź koalicji. Nie wypełni znamion tego czynu zabronionego wręczenie korzyści majątkowej w zamian za samą aktywizację wyborcy, tj. oddanie dowolnego głosu w wyborach.

Adresatem propozycji korupcyjnej nie musi być osoba znana sprawcy z imienia i nazwiska. Może on dążyć do popełnienia przestępstwa poprzez nawoływanie niezidentyfikowanych imiennie osób do przyjęcia jego oferty korupcyjnej, np. podczas wystąpienia na wiecu wyborczym czy publikując odpowiedniej treści ogłoszenia. Forma oferty korupcyjnej nie została w żaden sposób zawężona, może więc ona przybierać dowolną racjonalną i uzewnętrznioną postać.

Na zasadach ogólnych samo usiłowanie popełnienia przestępstwa korupcji wyborczej podlega karze, nie ma więc znaczenia, czy oferta korupcyjna dotarła do adresata, wyborca przyjął oferowaną mu łapówkę, oddał głos zgodnie z poleceniem ani czy w ogóle odniósł się do prawidłowo doręczonej oferty. Istotny pozostaje sam zamiar sprawcy i podjęcie w związku z nim konkretnych działań zmierzających do jego realizacji w sposób potencjalnie umożliwiający dokonanie czynu zabronionego. Jeśli przyjęta przez niego forma działania nie umożliwiała sukcesu, np. przez pomyłkę próbował skorumpować dziecko nieposiadające uprawnienia do głosowania, wówczas mówić można o tzw. usiłowaniu nieudolnym. Taka kwalifikacja prawna czynu skutkuje zazwyczaj dużo łagodniejszą karą. Nie będzie jednak usiłowaniem nieudolnym nieudana próba skorumpowania uprawnionego wyborcy, zakończona kategorycznym odrzuceniem oferowanych korzyści majątkowych. W takim przypadku mówimy bowiem o dokonaniu przestępstwa, gdyż komplet jego znamion zaistniał, choć nie przyniósł spodziewanego przez sprawcę efektu.

Uwzględniając powyższe, uznać można, że składanie podczas wieców wyborczych obietnic, iż w przypadku wygrania wyborów, czego warunkiem jest oczywiście wcześniejsze otrzymanie głosów wyborców, określone jednostki (wszystkie osoby spełniające warunek posiadania co najmniej jednego niepełnoletniego dziecka - a więc grupa wyborców w realiach polskich decydująca o wyniku wyborów) otrzymają miesięcznie dodatkową kwotę co najmniej 300 zł z budżetu państwa (różnica między obecną wysokością 500+ a deklarowaną 800+), teoretycznie może zostać uznane za wypełniające znamiona przestępstwa stypizowanego treścią art. 250a. § 2 k.k. W praktyce w realiach polskich postawienie komukolwiek z tego tytułu zarzutów jest nieprawdopodobne, choć w intencji pierwszego, jeszcze przedwojennego twórcy polskiej definicji przestępstwa korupcji wyborczej obietnica taka powinna być ścigana. Otóż, lwowski profesor Juliusz Makarewicz, autor Kodeksu karnego z 1932 r. w ten sposób wyjaśniał tę kwestię:

Nie jest przestępstwem z art. 121 [korupcja wyborcza w ówczesnym Kodeksie karnym - przyp. red.] zapowiedź starania się o podniesienie ekonomiczne danego miasta, (...) wsi, (...) czy okręgu, starania się o linię kolejową lub budowę szkoły (...) itd., gdyż nie jest to oddziaływanie na psychikę jednostki, nie jest to obietnica korzyści dla jednostki, lecz obietnica starania się o korzyść dla ogółu wyborców danej grupy, danego okręgu. Przekupstwo wyborcze zasadza się zaś na apelowaniu do niskich instynktów jednostki, do jej egoizmu, w celu pozyskania jej głosu przy wyborach” - J. Makarewicz, Kodeks karny z komentarzem, Lwów 1938, s. 355.

W przytaczającym powyższe słowa artykule opublikowanym w czasopiśmie Palestra (51/11-12(587-588), s. 52) jego autor J. Skorupka dodaje: "Powyższe uwagi wydają się ciągle aktualne. (...) Jednak należy podkreślić, że owe „obietnice wyborcze”, składane w czasie kampanii (na wiecach, mityngach itd.), skierowane są do ogółu zainteresowanych i stanowią, co najwyżej, deklaracje, mające na celu agitowanie wyborców. W żadnym zaś wypadku nie mogą być utożsamiane z obietnicą udzielenia korzyści majątkowej lub osobistej. Nie sposób wszak zasadnie twierdzić, że zapewnianie albo obiecywanie, przez ubiegającego się o mandat w czasie prowadzonej kampanii wyborczej, że np. zwiększy ilość miejsc pracy, podniesie poziom życia, itp., stanowi korzyść osobistą udzieloną wyborcom albo jej obietnicę. (...) Czym innym natomiast jest przyrzeczenie złożone przez ubiegającego się o mandat konkretnym osobom (zindywidualizowanym), że w razie oddania na niego głosu (nieoddania głosu na rywala w wyborach), po uzyskaniu mandatu, uzyskają określone koncesje czy korzystny kontrakt. w takim wypadku można dopiero mówić o udzieleniu korzyści majątkowej lub osobistej osobie uprawnionej do głosowania.".

Obietnica wypłaty do rąk własnych wyborcy określonej kwoty pieniężnej nie jest zapowiedzią podniesienia poziomu życia ogółu społeczeństwa ani nawet grupy społecznej, do której beneficjent tej wypłaty należy, lecz jest świadczeniem zindywidualizowanym i bezzwrotnym, niewymagającym żadnego (poza głosowaniem na konkretną opcję polityczną) świadczenia wzajemnego. Jest to konkretny komunikat skierowany do beneficjentów korzyści majątkowej, licznych ale precyzyjnie wskazanych poprzez jedną z ich cech (posiadanie potomstwa), zapowiedź konkretnego rozliczenia w razie oddania głosu na wskazaną listę wyborczą, co wydaje się przy zachowaniu wykładni językowej i celowościowej przepisu potencjalnie wypełniać znamiona omawianego przestępstwa. Pytaniem otwartym pozostaje jednak, czy dostatecznym "zindywidualizowaniem" adresata obietnicy wypłaty kwoty pieniężnej jest skierowanie oferty do każdego polskiego rodzica? Tu poglądy będą różne.

Nagabując mieszkańców ul. Partyzantów z Krasnegostawu na głosowanie na kandydata Y w zamian za banknot 100 zł bez wątpienia popełnimy przestępstwo korupcji wyborczej. Nawołując na wiecu wyborczym mieszkańców Warszawy do głosowania na kandydata Y w zamian za banknot 200 zł również popełnimy przestępstwo korupcji wyborczej i będziemy z tego tytułu ścigani. Deklarując publicznie wypłatę 300 zł wszystkim rodzicom, jeśli tylko wygramy wybory, co bez ich głosów nie jest matematycznie możliwe, przestępstwa już najpewniej nie popełnimy... Z ostrożności procesowej przyjąć trzeba, że wynikająca z obecnie stosowanej polityki kryminalnej wykładnia omawianego przepisu nie umożliwia ścigania na jego podstawie nawet ordynarnej próby masowego "kupienia" głosów elektoratu. A powinna.

W dojrzałej demokracji istotą sporów wyborczych powinny być kwestie światopoglądowe, indywidualne walory kandydatów czy zapowiedzi konkretnych reform lub ich braku, w tym nowego sposobu wydatkowania budżetu. W ostatnim punkcie jest jednak haczyk. Otóż, czym innym jest ogólne przekierowanie środków np. z dotowanego rolnictwa na ekologiczną energetykę, a czym innym zapowiedź bezwarunkowej wypłaty własnemu elektoratowi konkretnie określonej kwoty, w tym np. miesięcznie 300 zł od każdego posiadanego dziecka. Praktyka dopuściła takie zapowiedzi, ale trzymając się litery prawa, w takim przypadku organa ścigania powinny wszcząć postępowanie w związku z podejrzeniem usiłowania popełnienia przestępstwa korupcji wyborczej adresowanej do szerokiego grona wyborców, bez których jednak zaistnienie tego przestępstwa nie ma w wyborach ogólnokrajowych żadnego sensu. By przejąć władzę w parlamencie lub zostać prezydentem nie wystarczy kupić sto głosów pod gminnym monopolowym. Skorumpować trzeba miliony i przed tym właśnie chronić powinno prawo karne. Niestety, na drodze ku temu stanęła praktyka polskich kampanii wyborczych i konformizm organów mających stać na straży praworządności.

Nikt dziś nie neguje zasadności powszechnie wypłacanych w Europie dofinansowań dla prawnych opiekunów dzieci, kwestionować trzeba jednak instrumentalne wykorzystywanie osłon socjalnych. Oceniając stan faktyczny trudno mieć jakiekolwiek wątpliwości, że zapowiedziane podczas wiecu wyborczego transfery pieniężne miały na celu właśnie uzyskanie dodatkowych głosów wyborców, którzy w innych okolicznościach mogliby nie być zainteresowani poparciem danej partii politycznej. Gdyby miało być inaczej, to obietnica ta nie padłaby przecież w trakcie wiecu wyborczego i nie zostałaby uzależniona od wyniku następnych wyborów.

Niestety, zważywszy na aktualną politykę kryminalną państwa absolutnie nikt nie postawi nikomu zarzutu za obietnicę wyborczą, ale pragnąc uzdrowić ustrój Rzeczypospolitej dążyć powinniśmy właśnie do takich zmian przepisów lub do rewizji ich obowiązującej wykładni, by zakaz szeroko rozumianej korupcji wyborczej faktycznie był respektowany. Jakakolwiek sprecyzowana co do kwoty obietnica korzyści majątkowej dla grupy potencjalnych wyborców, niepociągająca za sobą adekwatnego świadczenia wzajemnego, powinna w każdym przypadku zostać potraktowana jako próba "kupienia" głosu, a wykorzystanie w tym celu pieniędzy Skarbu Państwa powinno stanowić okoliczność wyłącznie obciążającą.

Walczmy w kampaniach wyborczych na wizję państwa i ewentualnie na przymioty osobiste konkurujących kandydatów, ale nie dopuszczajmy do tego, by o tym, kto obejmie władzę nad niespełna czterdziestomilionowym narodem, decydowała obietnica wypłaty konkretnych kwot pieniężnych, za które dzisiaj można Polskę po prostu kupić. I to niezwykle korzystnie, bo na kredyt, przyszłymi pieniędzmi zarobionymi nie przez polityków a przez podatników. Legalność składania takich obietnic zawsze tworzy ryzyko demoralizacji wyborców oraz klasy politycznej. Zapobiec temu można dokonując głębokich zmian ustrojowych. Skoro są one niemożliwe w obrębie moralności wspomnianej klasy politycznej, to powinny nastąpić w postaci nowelizacji prawa karnego. Ale o tym - w następnej części tego artykułu.

 

Kazimierz Turaliński

 



TPL_BACKTOTOP