Serwis Demagog.org.pl wziął na cel obalanie manipulacji w sferze informacyjnej. Sęk w tym, że „obalając” tezy o podstawach zastosowania przez prezydenta Andrzeja Dudę prawa łaski wobec Mariusza Kamińskiego skrótami myślowymi wprowadza w błąd, powołując się przy tym na autorytety prof. Waltosia i prof. Hofmańskiego, jednak bez głębszej weryfikacji ich stanowiska oraz z pominięciem istotnej korelacji czasowej. Zapewne nieświadomie, ale jednak.

Czytelnik niedysponujący warsztatem prawniczym może po lekturze artykułu Demagoga uznać, że faktycznie przytoczone w nim argumenty ośmieszają głowę państwa i ostatecznie ukazują jego niewiedzę, a tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Otóż… 

Dlaczego prezydenci w historii Polski nie stosowali prawa łaski przed zapadnięciem prawomocnego wyroku? Autorzy [prof. Waltoś i prof. Hofmański - przyp. red.] wskazują, że wpływ na to miała tradycja konstytucyjna – zarówno w Konstytucji z 1921 (art. 47), jak i w tej z 1935 roku (art. 69) nie pozwalano na abolicję indywidualną, a więc zakończenie toczącego się postępowania na mocy decyzji organu władzy inny niż sądowy.” - źródło Onet.pl, „Andrzej Duda i prawo łaski. Co na to podręcznik autorytetów?”

W rzeczywistości między dawnymi konstytucjami a aktualnie obowiązującą Konstytucją z 1997 r. zachodzi ogromna różnica, która nie wynika tylko ze zmiany stylistyki. Oznacza to ni mniej ni więcej, że Ustrojodawca (czyli organ uchwalający Konstytucję) odszedł od dawnych rozwiązań prawnych i wprowadził w ich miejsce zupełnie nowe uprawnienia Prezydenta, co z kolei oznacza, że odwołanie do dawnej ich wykładni (zresztą nieskomplikowanej, wystarcza do niej najprostsza wykładnia językowa) jest już bezzasadne. Skoro nastąpiła radykalna zmiana niewynikająca jedynie z przeredagowania przepisu, to nie wolno się odwoływać do wykładni historycznej, tak jak po wykreśleniu z Kodeksu karnego kary śmierci absurdem byłoby jej stosowanie na zasadzie wykładni historycznej prawa karnego dopuszczającego stosowanie szubienicy. Czego dziś nie ma w przepisie, tego nie stosujemy.

Jak wyglądał dawniej konstytucyjny zapis o prawie łaski? W 1921 r. Ustrojodawca określi tę prerogatywę w następujący sposób:

art. 47 Prawo darowania i złagodzenia kary, oraz darowania skutków zasądzenia karno-sądowego w poszczególnych wypadkach - przysługuje Prezydentowi Rzeczypospolitej. 
Prezydent nie może stosować tego prawa do ministrów, zasądzonych na skutek postawienia ich w stan oskarżenia przez Sejm. 
Amnestia może być udzielona tylko w drodze ustawodawczej.

Prawo łaski w aktualnej Konstytucji z 1997 r. sformułowano w następujący sposób:

art. 139 Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu. 

Nie potrzeba głębokiej wiedzy prawniczej, by dostrzec, że w obu Konstytucjach mowa o zupełnie inaczej określonych uprawnieniach, których nie sposób porównywać. Wspominanie więc przez Demagoga o „tradycji” jest nielojalne wobec Czytelnika, któremu nie zaprezentowano, nie porównano brzmienia przytoczonych powyżej przepisów, a jedynie powołano się na wyrwany z kontekstu autorytet dwóch profesorów, co samo w sobie można uznać za manipulację. Pominięto źródło, a przytoczono opinię na jego temat bez jej osadzenia w prawidłowym kontekście. Przyczyną tego mógł być brak wykształcenia prawniczego autora artykułu, bez którego trudno jest zrozumieć, że prawo to nie matematyka i dwóch prawników może prezentować zupełnie sprzeczne wykładnie tego samego przepisu a każda z nich będzie w pewnym stopniu prawidłowa. Np. kilka dni temu tak uznał Sąd Najwyższy w sprawie kierowcy o pseudonimie Frog, czym podtrzymał jego uniewinnienie. Rzecz rozbiła się o różną wykładnię przez różne sądy określenia „narażenie wielu osób”, co Sąd Najwyższy zaakceptował.

W przypadku Konstytucji z 1921 r. wprost ograniczono prawo łaski do „darowania i złagodzenia kary” i „skutków zasądzenia karno-sądowego”, co siłą rzeczy oznacza, że najpierw ta kara lub skutki musiały zostać przez sąd orzeczone, a przez orzeczenie rozumiemy wyłącznie wyrok już prawomocny. Co do tego nie ma więc żadnych wątpliwości.

Natomiast w Konstytucji z 1997 r. Ustrojodawca zrezygnował z takiego ograniczenia, wyraźnie usunął je, tym samym zakładać trzeba, że intencjonalnie zrezygnował też z powiązania aktu łaski z konkretnym orzeczeniem sądowym i jego skutkiem a w miejsce tego przyjął szeroko rozumiane, nieograniczone, uniwersalne dla wszelkich istniejących w dacie uchwalenia Konstytucji, jak i wprowadzonych w przyszłości, instytucji prawa karnego w odniesieniu do samego czynu sprawcy. Pretensje w tym zakresie można mieć wyłącznie do prawodawcy, czyli posłów i senatorów uchwalających w 1997 r. Konstytucję w tym właśnie brzmieniu.

Dzisiejsze prawo łaski wiąże się więc z czynem sprawcy, a nie z jego kwalifikacją prawną przyjętą przez sąd, która jest dla istoty łaski zupełnie obojętna, co zresztą odpowiada np. rozwiązaniom przyjętym w USA. Mało kto wie, że po tzw. Aferze Watergate następca prezydenta Nixona ułaskawił go z góry za wszelkie możliwe przestępstwa, która można mu przypisać w związku z jego prezydenturą, co miało na celu ochronę porządku publicznego i powagi racji stanu. 

Również  Abraham Lincoln wydał generalny akt łaski obejmujący m.in. żołnierzy walczących po stronie Konfederacji w wojnie secesyjnej (słynne Północ-Południe) oraz dezerterów walczących po stronie Unii (wojska rządowe podległe Waszyngtonowi). Bynajmniej nie oczekiwano na prawomocne wyroki sądów, których musiałyby być dziesiątki jeśli nie setki tysięcy. Podobne akty łaski wystawiali prezydenci Thomas Jefferson i John Adams. Donald Trump ułaskawił rapera Lil Wayne’a oskarżonego o nielegalne posiadania broni, a amerykańscy prawnicy spierali się, czy prezydent może prewencyjnie ułaskawić sam siebie.

Jak sformułowano konstytucyjne prawo łaski w Stanach Zjednoczonych? 

Art. II sekcja 2 Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki: Prezydent [...] Stosuje prawo łaski i przebaczenia za przestępstwa przeciwko Stanom Zjednoczonym, z wyłączeniem spraw wszczętych wskutek postawienia w stan oskarżenia przez Izbę Reprezentantów. 

Ang. The President [...] he shall have Power to Grant Reprieves and Pardons for Offences against the United States, except in Cases of Impeachment. 

Między amerykańskim i dzisiejszym polskim prawem łaski zachodzi ogromna zbieżność (w Polsce: Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu.), zostały sformułowane w zasadzie w identyczny sposób, wyraźnie różniący się od definicji prawa łaski w polskiej Konstytucji z 1921 r. Różnica ta nie ma charakteru wyłącznie stylistycznego, zmieniono zupełnie filozofię prawa łaski.

W Polsce obowiązuje koncepcja tzw. racjonalnego prawodawcy, w związku z którą przyjmuje się, że żadna część (słowo, zwrot, przecinek etc.) przepisu prawa nie jest „zbędna”, a skoro się pojawiła lub nie pojawiła, to znaczy, że miała głęboki i przemyślany sens nadany przez prawodawcę. Tak też i w tym przypadku nie możemy „na skróty” przyjąć, że prawodawca zupełnie zmienił treść artykułu Konstytucji, aby nadać mu dokładnie to samo znaczenie. Skoro nastąpiła tak wyraźna zmiana nie wynikająca li tylko z usunięcia archaizmów językowych, to znaczy, że dawny sposób definiowania prawa łaski utracił aktualność i powoływanie się na niego może mieć sens wyłącznie a contrario, z przeciwieństwa, a więc potwierdzając, że dwa odmienne brzmienia przepisu nie mogą prowadzić do identycznych wniosków

Jaki z tego płynie dla nas wniosek? Nie wszystko, co Demagog.org.pl napisze, jest wyrocznią. Trudno oceniać, czy autorzy tego przytaczanego przez Onet.pl tekstu odstąpili od zasady obiektywizmu i po prostu wyrazili w nim własne poglądy polityczne (w czym nie ma nic złego, pod warunkiem, że kategorycznie od takiego zabarwienia autor się nie odcina), czy zabrakło warsztatu prawniczego i wnikliwego wyjaśnienia tematu z jego wszechstronnym rozważeniem. Pewne jest jedno: w żadnym wypadku manipulacji nie udowodniono a użyte w tym celu argumenty niestety same w sobie można uznać za manipulację. Wystarczyło porównać komentowane przepisy obu Konstytucji by zobaczyć, jak bardzo się różnią. 

Natomiast co do przywołanego w artykule braku wcześniejszego przypadku ułaskawienia osoby jeszcze prawomocnie nie skazanej, to autorzy zapominają, że akt łaski jest wydarzeniem nadzwyczajnym i poza prezydentem Lechem Wałęsą stosowany jest bardzo rzadko, w sprawach w których Prezydenci niemal nigdy nie znali szczegółów przestępstwa i stąd opierali się na aktach zakończonego już procesu. Tu Andrzej Duda doskonale znał okoliczności sprawy, dotyczyła ona jego najbliższego otoczenia, co było okolicznością wyjątkową i wiedział on, że bez względu na wszystko, na jakiekolwiek ustalenia sądu, z prawa łaski skorzysta. Wyjątkowe sytuacje tworzą precedensy, a podkreślmy, że już sam akt łaski jest wyjątkiem. 

Przytoczony podręcznik obu wymienionych profesorów z 2020 r. ma już stwierdzać, że „skorzystanie z prawa łaski przed zapadnięciem prawomocnego wyroku stanowi naruszenie trójpodziału władzy (s. 607–608).” Pomijają przy tym, że sporne ułaskawienie miało miejsce kilka lat przed tym wydaniem, a więc w dacie ułaskawienia takich radykalnych poglądów jeszcze nie głosili, zaś historycznych orzeczeń i innych podobnych aktów nie ocenia się przez pryzmat zmieniającej się wykładni przepisów. Jeśli w 2010 roku sąd zasądzi na naszą rzecz odszkodowanie na podstawie ówcześnie uznawanej wykładni przepisów, to w 2024 roku dłużnik nie może od nas żądać dziś zwrotu pieniędzy z tego powodu, że obecnie podobne sprawy rozstrzygane są odmiennie.

Nietrafny jest również argument o naruszeniu trójpodziału władzy. Otóż, każdy prawnik zna zasadę A maiori ad minus, zgodnie z którą „kto może więcej, ten może i mniej”. Jeśli Prezydent może uznaniowo ułaskawić wielokrotnego mordercę skazanego na dożywocie, to nie ma żadnej podstawy, dla której nie mógłby zneutralizować mniej dolegliwych środków zastosowanych na mocy prawa karnego materialnego lub procesowego związanych z tym samym czynem. Skoro więc można ułaskawić osobę przebywającą w więzieniu o zaostrzonym rygorze, to można też prawem łaski uwolnić od kary na etapie osadzenia podejrzanego w areszcie śledczym, który jak wiemy, w Polsce może trwać latami i staje się wtedy substytutem kary pozbawienia wolności (za co Unia Europejska od lat nas słusznie krytykuje). Ułaskawienie obejmować może też (i często obejmuje) zatarcie skazania, więc prowadzenie jałowego procesu to w takim scenariuszu nieekonomiczna sztuka dla sztuki, a o czym należy pamiętać – akt łaski dotyczy prawa karnego i nie ogranicza np. roszczeń osób trzecich wynikających z prawa cywilnego.

Akt łaski w obecnym stanie prawnym uprawnia więc każdego Prezydenta do uznaniowego uchylenia dolegliwości natury karnoprawnej z tytułu zaistniałego już (wcześniej, czyli historycznie) czynu zabronionego, co jest pojęciem szerszym od przestępstwa, obejmuje też np. przestępstwo skarbowe czy wykroczenie. Tak – Prezydent może ułaskawić nas od mandatu, dlaczego więc nie mógłby uwolnić oskarżonego od trudów i ograniczeń związanych z wieloletnim procesem karnym oraz tymczasowym aresztem? Nie ma ku temu rozsądnych argumentów logicznych, ekonomicznych ani etycznych. 

I na koniec rzecz najważniejsza, choć anegdotyczna: nie jest tajemnicą, że spotkanie dwóch prawników zaowocuje wypracowaniem trzech sprzecznych opinii prawnych. Próba uznawania takich sprzecznych poglądów za manipulację jest skazana na porażkę, podobnie jak rozważania o tym, ile waży muzyka lub jaki ma kolor. W prawie niemal wszystko jest sporne, wciąż ścierają się różne poglądy i wykładnia wielu przepisów ulega ciągłej ewolucji, nie może jednak zmienić praw nabytych wcześniej. Powołanie się na podręcznik z 2013 r. przy uzasadnieniu aktu łaski z 2015 r. bynajmniej nie jest więc manipulacją, zwłaszcza gdy taka wykładnia przepisów nadal jest akceptowana przez część środowiska prawniczego i znajduje potwierdzenie w wykładni porównawczej chociażby do uznawanej w demokratycznym świecie za wzór Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Nie przesadzajmy więc z zarzucaniem manipulacji, gdyż sami wkraczamy wtedy na jej grząski grunt… Co nie zmienia faktu, że czyny Mariusza Kamińskiego należy kategorycznie potępić i niewątpliwie uznać je za karygodne, a decyzję Prezydenta za szkodliwą dla najważniejszych funkcji prawa karnego, jakimi są prewencja generalna i sprawiedliwościowa. Obywatele dowiedzieli się bowiem, że nadal w Polsce są równi i równiejsi, a mając kolegę Prezydenta wciąż stoi się ponad prawem i nie trzeba się nim zbytnio przejmować. Ale to już nie jest żadna manipulacja, tylko ostentacyjne usankcjonowanie gestu Kozakiewicza na belwederskich salonach. Warto więc wystosować postulat de lege ferenda, by w Konstytucji ograniczyć prawo łaski poprzez wyłączenie jego stosowania wobec osób, z którymi prezydenci utrzymują prywatne stosunki albo wyłączenie przedmiotowe obejmujące całą kategorię przestępstw urzędniczych.


Kazimierz Turaliński
Doctor of Laws

 



TPL_BACKTOTOP