W ostatnich latach pojawiły się opinie, że banki kreują pieniądz „ex nihilo”. W artykule dowodzimy, że bynajmniej nie tworzą one pieniędzy „z powietrza”. Z punktu widzenia ekonomii, banki komercyjne kreują pieniądz prywatny, przekształcając niepłynny składnik aktywów (przyszłą zdolność dłużnika do spłaty) w płynny (depozyty bankowe). W przeciwnym wypadku szybko stałyby się niewypłacalne.
Oprócz ograniczenia, jakim dla kreacji pieniądza jest wypłacalność banku, by się tego podjąć, musi on dysponować rezerwami płynności.
We współczesnych społeczeństwach pieniądz jest w znakomitej większości kreowany przez banki komercyjne, a nie bank centralny. Ilekroć bank udziela kredytu, jednocześnie ustanawia depozyt o tej samej wartości po stronie pasywów swojego bilansu. Dzieje się tak, kiedy – na przykład – zawieramy umowę o kredyt hipoteczny, ale też niezauważalnie, w życiu codziennym. Jeśli na przykład płacimy rano za kawę „na wynos” kartą kredytową banku Barclays (albo Deutsche Bank, albo Bank of America), dostajemy weksel własny Barclays (albo Deutsche Banku, albo… – wiadomo). Ten weksel moglibyśmy inaczej nazwać funtem banku Barclays. Dobrze się składa, że funt Barclays jest denominowany w funtach szterlingach, a sprzedawca traktuje go jak walutę, której kurs jest sztywno powiązany z kursem funta szterlinga. W praktyce funt banku Barclays sprawdza się w transakcjach równie dobrze, jak banknoty wydrukowane na zlecenie Banku Anglii. Chociaż taki pogląd na proces kreacji pieniądza nie jest bynajmniej nowy (np. Tobin 1963), w ostatnich kilku latach znalazł się on w centrum uwagi dzięki publikacji przez banki centralne, np. Bank Anglii (2014) i Deutsche Bank (2017), obszernych zaleceń co do operacyjnych aspektów kreacji pieniądza w nowoczesnej gospodarce – a także dzięki kampaniom prowadzonym przez takie grupy, jak Positive Money.
Niestety, fakt, że używane przez nas pieniądze są w większości emitowane przez banki prywatne, a proces ich kreacji wymaga zaledwie naciśnięcia kilku klawiszy, doprowadził do szeroko rozpowszechnionego, acz błędnego przekonania, że banki tworzą pieniądze „z powietrza”. By przytoczyć zaledwie trzy przykłady, Richard Werner (2014) pisze w zweryfikowanym przez środowisko artykule: „Zasoby pieniądza są generowane jak »czarodziejski pył« wytwarzany przez banki indywidualnie, »z powietrza«”. Zoe Williams (2017) w The Guardian sugeruje, że „[wszelki] pieniądz bierze się z magicznego drzewa, w tym sensie, że pieniądze pojawiają się nie wiadomo skąd”. Z kolei David Graeber (2019) w New York Review of Books stwierdza: „W Wielkiej Brytanii, tak jak w każdej rozwiniętej gospodarce, rośnie mnóstwo magicznych drzew pieniężnych. Nazywa się je bankami. Ponieważ współczesny pieniądz jest po prostu kredytem, banki mogą kreować pieniądz dosłownie z niczego, po prostu udzielając kredytów”. To błędne przekonanie może wynikać z faktu, że gdy bank udziela nowego kredytu, w sposób pozornie cudowny zarówno po stronie pasywów, jak i aktywów jego bilansu jednocześnie pojawia się odpowiednia pozycja. Wynika to jednak po prostu z rachunkowej zasady podwójnego zapisu. Z punktu widzenia gospodarki, kreacja pieniądza przez prywatne banki nie ma nic wspólnego z magią, a pieniądze „nie rosną na drzewach”.
Istnieje kilka czynników ograniczających zdolność banków do kreacji pieniądza poprzez akcję kredytową. Właśnie dlatego koncepcja nieograniczonej kreacji pieniądza, u której źródła leży obraz „magicznego drzewa pieniężnego”, jest błędna. Wspomniane wcześniej materiały banków centralnych omawiają szczegóły operacyjne, czerpiąc ze znacznie większej wiedzy fachowej, niż my moglibyśmy sobie przypisać. Chcemy natomiast zwrócić uwagę na zasadniczą kwestię ekonomiczną, która leży u podstaw tych ograniczeń. Kiedy banki tworzą pieniądze, nie wysnuwają ich z powietrza, tworzą je z aktywów – a te bynajmniej nie są „niczym”.
Aby zilustrować, w jaki sposób banki kreują pieniądz i jaką rolę w tym procesie odgrywa zabezpieczenie aktywami, posłużymy się prostą przypowieścią. Załóżmy, że nowy doktorant w angielskim mieście Cambridge – nazwijmy go Lukas – chciałby uczcić dzień pracy kuflem piwa w lokalnym pubie i zapłacić za trunek wekslem. Niestety, pub odmawia przyjęcia weksla wystawionego przez Lukasa. Przecież nie zna go za dobrze, nie może więc zakładać, że będzie on w stanie wykupić weksel w przyszłości. Co więcej, osoba trzecia ‒ powiedzmy browar ‒ również nie przyjęłaby tego weksla w ramach zapłaty za dostawy piwa do pubu – weksel Lukasa jest nie tylko ryzykowny jako środek przechowywania wartości, ale i bezużyteczny w transakcjach z osobami trzecimi. Na szczęście dla Lukasa, jego przełożony – nazwijmy go Pontus – ma do niego duże zaufanie i jest gotów przyjąć jego weksle w zamian za swoje. I tu tkwi sedno sprawy – bowiem lokalny pub ufa Pontusowi, podobnie jak osoby trzecie („o, weksel Pontusa – pewny jak jednofuntówka w moim portfelu!”). Lukas może zatem wypić zasłużonego drinka, płacąc wekslem Pontusa. Browar może uzupełniać zapasy, płacąc tą samą walutą.
Jak za dotknięciem różdżki, Pontus wyczarował pieniądze! Tyle, że to pozory. Dlaczego miejscowy pub ufa Pontusowi, traktując jego weksle na równi z pieniądzem? Istnieje kilka powodów. Po pierwsze, pub wierzy, że Pontus potrafi ocenić zdolność kredytową Lukasa, a więc że dysponuje wartościowym składnikiem aktywów na pokrycie weksla własnego. Po drugie, Pontus dysponuje rezerwą płynności na koncie oszczędnościowym. Jeśli więc pub poprosi o spłatę weksla zanim Lukas zdąży się z nim rozliczyć, Pontus może zawsze to zrobić, czerpiąc z rezerwy. Czy zatem pieniądze wzięły się z powietrza? Pontus wystawił weksel, traktowany przez osoby trzecie jak pieniądz ze względu na zdolność kredytową Lukasa, która odpowiada strumieniowi spłat w przyszłości. Zaś strumień spłat jest równy strumieniowi dywidend, a więc pieniądze wykreowane przez Pontusa opierają się na aktywach. I odwrotnie ‒ gdyby Pontus lekkomyślnie wystawił weksel bez zabezpieczenia na solidnych aktywach lub gdyby nie miał dostępu do płynnych rezerw, umożliwiających niezwłoczne regulowanie wszelkich zobowiązań, atmosfera szybko by się zagęściła: pub i inni rychło by się o tym dowiedzieli, a weksle Pontusa straciłyby wszelką wartość.
Kiedy banki kreują pieniądz, bardzo przypomina to proces z naszej przypowieści. W pierwszym przykładzie, płacąc za kawę kartą kredytową Barclays, dajemy sprzedawcy składnik aktywów – przyszłe spłaty – on natomiast wręcza nam weksel Barclays. Te funty banku Barclays są akceptowane jako środek płatniczy (czyli pieniądz), dzięki powszechnemu przekonaniu, że bank Barclays dysponuje solidnymi aktywami, a także rezerwami funtów wyemitowanych przez Bank Anglii. Zabezpieczenie prywatnego pieniądza aktywami jest fundamentalnym warunkiem, by w transakcjach traktowano go na równi z pieniądzem emitowanym przez bank centralny w formie gotówki (stosowanej przez osoby fizyczne i firmy do spłaty zobowiązań) bądź rezerw (stosowanych w tym samym celu przez banki). Dostęp do tych publicznych środków pieniężnych to kolejny warunek transformacji płynności przez banki, czyli kreacji pieniądza – obok ograniczenia, jakim dla kreacji prywatnego pieniądza jest wypłacalność banku.
Na koniec załóżmy, że z jakiegoś powodu klienci Barclays podejrzewają bank o utrzymywanie wątpliwych aktywów – tzn. że istnieją wątpliwości co do zdolności jego dłużników do spłaty zobowiązań – czy że nie posiada on wystarczających rezerw, aby rozliczyć transakcje w ich imieniu. Podważałoby to stały kurs wymiany między funtami Barclays a funtami szterlingami, na którym opiera się konstrukcja banku. Ostatecznie prowadziłoby to do paniki bankowej i szybkiej utraty płynności, a nawet niewypłacalności banku. To właśnie przydarzyło się kilku bankom podczas globalnego kryzysu, w tym Countrywide Financial w USA i Northern Rock w Wielkiej Brytanii. Gdyby banki istotnie potrafiły tworzyć pieniądze z niczego, skąd brałaby się potrzeba ich ratowania?
Pontus Rendahl, Professor at Copenhagen Business School, Professor at University Of Cambridge
Lukas B. Freund, PhD Candidate in Economics at University Of Cambridge
Artykuł ukazał się w wersji oryginalnej na platformie VoxEU, tam też dostępne są przypisy i bibliografia.