Napięte od dłuższego czasu relacje gospodarcze Białorusi i Ukrainy od kilku tygodni zaostrzyły się jeszcze bardziej. Ukraina, jak podała Państwowa Służba Statystyki Ukrainy, wyeksportowała w zeszłym roku na Białoruś towary o łącznej wartości 1,34 mld dolarów, importując od sąsiada za 2,87 mld dolarów. Dalsza współpraca handlowa obu krajów stanęła jednak pod znakiem zapytania...

...a po obu stronach od kilku miesięcy pojawiają się wciąż nowe ograniczenia.

Szlaban na autobusy

W kwietniu tego roku ukraiński rząd wprowadził specjalne cła w wysokości 35 proc. na dostawy autobusów, ciężarówek oraz specjalistycznego sprzętu na podwoziu ciężarowym (dźwigi, pługi śnieżne, polewaczki itp.) wyprodukowanych na Białorusi. Jak ogłoszono nad Dnieprem, to reakcja na „dyskryminacyjne i nieprzyjazne działania ze strony Republiki Białorusi w stosunku do legalnych praw i interesów” ukraińskich eksporterów z branży motoryzacyjnej.

Białoruś, jak stwierdziła specjalna międzyresortowa komisja do spraw handlu zagranicznego ukraińskiego rządu, stworzyła sztuczne bariery dla pojazdów kołowych z Ukrainy w postaci obowiązku uiszczania opłaty utylizacyjnej  oraz nierównych warunków udziału ukraińskich dostawców w zamówieniach publicznych, co było sprzeczne zarówno z zapisami umowy o strefie wolnego handlu krajów członkowskich Wspólnoty Niepodległych Państw z 2011 r., jak i dwustronną ukraińsko-białoruską umową o wolnym handlu z 1992 r. Specjalne cła mają obowiązywać do momentu zaprzestania tych działań przez Białoruś.

Równolegle ukraińska Narodowa Komisja do spraw Regulacji Energetyki i Usług Komunalnych zakazała do 1 października tego roku importu energii elektrycznej z Rosji i Białorusi. Nie wykluczyła przy tym przedłużenia zakazu także na okres zimowy, o ile ukraińskie elektrownie zdołają się do niego należycie przygotować. Zakaz wprowadzono na wniosek ministerstwa energetyki, które motywowało to tym, że import energii spoza Wspólnoty Energetycznej jest sprzeczny ze strategicznymi interesami Ukrainy i zagraża jej bezpieczeństwu energetycznemu.

Licencyjne retorsje

Pod koniec maja białoruski rząd ze swojej strony ogłosił listę towarów z Ukrainy, które podlegają „indywidualnemu licencjonowaniu”. Import objętych listą towarów z Ukrainy będzie prowadzony na podstawie licencji wydawanych każdorazowo przez Ministerstwo Regulacji Antymonopolowych i Handlu „po uzgodnieniu z organami państwowymi i innymi organizacjami”. Obowiązkiem uzyskania licencji objęto m.in. dostawy słodyczy, soków owocowych i warzywnych, piwa, płyt wiórowych i paździerzowych, tapet, papieru toaletowego i opakowań z kartonu i papieru, cegły, płytek ceramicznych, maszyn rolniczych, pralek i mebli.

W praktyce oznacza to, że białoruskiemu importerowi znacznie wygodniej będzie znaleźć dostawcę z innego niż Ukraina kraju, niż czekać na otrzymanie przez eksportera znad Dniepru licencji na realizację zamówienia. Regulacja będzie obowiązywać przez 6 miesięcy.

Ostatnio, naszym zdaniem, Ukraina systematycznie narusza reżim wolnego handlu zapisany w umowie o strefie wolnego handlu krajów WNP. (…) Jeszcze w grudniu zeszłego roku podjęto decyzję, która wywołała niepokój strony białoruskiej, kiedy pod pretekstem jakoby nieprzyjaznych i dyskryminacyjnych kroków ze strony Białorusi Ukraina faktycznie wprowadziła cła w odniesieniu do pewnych pozycji białoruskich towarów przekonywał wiceminister spraw zagranicznych Białorusi Aleksandr Gurianow w wywiadzie dla rządowej agencji Belta, zwracając uwagę na uderzające w białoruskich eksporterów antydumpingowe cła Kijowa nałożone na  zapałki, krochmal, materiały budowlane i cement.

W ocenie ekonomisty Dmitrija Goriunowa z Centrum Ekonomicznej Strategii łączna wartość ukraińskiego eksportu objętego najnowszymi białoruskimi restrykcjami to 120 mln dolarów rocznie. To mniej więcej tyle, ile wynosi wartość objętego dodatkowymi opłatami białoruskiego eksportu pojazdów samochodowych na Ukrainę, więc można mówić o zachowaniu symetrii.

Zdaniem wiceministra gospodarki Tarasa Kaczki dla niektórych z ukraińskich branż ograniczenia ze strony Białorusi mogą być bolesne. W szczególności dotyczy to branży piwowarskiej, której jedna trzecia eksportu to sprzedaż odbiorcom z Białorusi oraz producentów słodyczy znad Dniepru, w przypadku których ten udział wynosi ok. 20 proc. Ukraińskie MSZ zapowiedziało, że będzie starać się znaleźć dla objętych restrykcjami producentów alternatywne rynki.

Lotnicze wet za wet

Pod koniec maja Ukraina zerwała połączenie lotnicze z Białorusią, dołączając w ten sposób do grona państw reagujących na zmuszenie do lądowania w Mińsku polskiego samolotu linii Ryanair. Nie tylko zabroniono lotów nad terytorium Ukrainy samolotom zarejestrowanym na Białorusi, ale także ukraińskim liniom lotniczym i samolotom z ukraińską rejestracją zakazano wykonywania lotów w przestrzeni powietrznej sąsiada.

W odpowiedzi Białoruś ogłosiła plany rozpoczęcia lotów na anektowany przez Rosję ukraiński Krym. Ambasada Białorusi w Kijowie przypomniała także sytuację, w której w 2016 r. Ukraina zmusiła do lądowania w Kijowie samolot pasażerski białoruskich linii Belavia grożąc jego zestrzeleniem w razie odmowy, zwracając uwagę, że Mińsk nie zareagował wówczas blokadą komunikacji lotniczej.

Paliwowy klincz

Jest jednak sfera, w której Kijów i Mińsk starają się unikać konfrontacji, bo jej skutki dla obu stron byłyby bolesne – to dostawy benzyny i paliwa do silników diesla a także asfaltu z białoruskich rafinerii. W zeszłym roku Ukraina kupiła na Białorusi 2,2 mln ton paliwa dieslowskiego, czyli ponad 30 proc. potrzeb rynku, 850 tys. ton benzyny, co stanowiło kolejne 30 proc. rynku, 580 tys. ton asfaltu – 50 proc . rynku i 380 tys. ton gazu LPG – 17 proc. rynku.

Nad Dnieprem poważnie zaczęto dostrzegać związane z tym problemy, kiedy pod koniec maja białoruski państwowy koncern naftowy nie potwierdził dostaw benzyny A-95 dla ukraińskich odbiorców. Oficjalnie powodem ograniczenia dostaw jest remont a kierownictwo rafinerii przekonuje, że nie zamierza wstrzymywać dostaw. Zdaniem Siergieja Kujuna z grupy konsultingowej A-95, Białoruś nie zdecyduje się jednak na przerwanie dostaw paliw nad Dniepr, bo stanowią one dla niej zbyt poważne źródło dochodu.

„Ukraina kształtuje podstawy dochodu białoruskiej branży naftowej, która ze swojej strony jest jedną z lokomotyw napędzających białoruską gospodarkę. Rafineria w Mozyrzu, która stoi na granicy z nami, jeśli chodzi o paliwo dieslowskie i asfalt praktycznie całkowicie pracuje na rynek ukraiński, Białoruś zaopatruje głównie rafineria w Nowopołocku na północy kraju. To oznacza, że Ukraina karmi Białoruś. Dlatego nie wierzę, że Aleksander Łukaszenka będzie nawet sugerować problemy z paliwem” – oceniał ekspert. “My bez białoruskiego paliwa przeżyjemy, a czy przeżyją bez sprzedaży na Ukrainę białoruskie rafinerie? Wątpliwe. Oczywiście Rosjanie ich podtrzymają, ale to ostatecznie wykluczy u Łukaszenki możliwość jakiegokolwiek przeciwstawienia się ekspansji Rosji”.

W razie zerwania paliwowej współpracy jedyny właściwie problem Ukraina może mieć z asfaltem, bo na duże odległości się go nie wozi, więc nie da się zastąpić dostaw z Białorusi importem z innych krajów, ale i tu jest rozwiązanie – zamiast dróg asfaltowych można budować betonowe.

W ocenie eksperta, w obecnej sytuacji Ukraina powinna zająć się rozwiązaniem systemowego problemu, jakim jest 70-proc. zależność od dostaw paliwa dieslowskiego i 50-proc. benzyny z Białorusi i Rosji przy jednoczesnym niewykorzystanym potencjale produkcyjnym własnych rafinerii i importu drogą morską od innych dostawców.

 

Michał Kozak

 

 



TPL_BACKTOTOP