Proceder wielu samozwańczych łowców pedofilów wypełnia znamiona przestępstwa nielegalnej prowokacji i bezprawnego pozbawienia wolności. Co więcej, zdecydowana większość z nich nie wie czym w ogóle jest pedofilia, nie mają w tym temacie elementarnej wiedzy prawnej ani seksuologicznej. Równie dobrze mogliby nazywać siebie "łowcami heffalumpów ze stumilowego lasu".

W polskim prawie nie istnieje legalna "obywatelska" prowokacja aktywna, nie jest też dozwolone przetrzymywanie osoby w celu jej "przesłuchiwania". Działania takie wyczerpują znamiona szeregu przestępstw. W razie ustalenia czasu i miejsca spotkania z domniemanym pedofilem można o tym fakcie co najwyżej poinformować Policję. W demokratycznym państwie prawa to władza państwowa ustrojowo wyposażona jest w monopol na szeroko rozumianą przemoc, w której mieści się nie tylko pobicie, ale także pozbawienie wolności (nawet krótkotrwałe) czy doprowadzenie do stanu bezbronności, co orzecznictwo sądowe wiąże np. ze znaczną przewagą liczebną napastników, wskutek czego ofiara rezygnuje z i tak skazanej na porażkę obrony.

Natomiast celowe prowadzenie korespondencji w kierunku sprowokowania innej osoby do popełnienia przestępstwa tylko w celu pociągnięcia jej do odpowiedzialności karnej oznacza popełnienie przestępstwa nielegalnej prowokacji równoważnej z podżeganiem. Większość samozwańczych łowców pedofilów nie wykrywa przestępstwa, tylko je inicjuje i bez ich gry nigdy by ono nie zaistniało. Nie jest to działanie praworządne, ale burzące porządek prawny, nielegalne. Rzadko słyszymy o schwytaniu czynnego gwałciciela-recydywisty, oni są doświadczeni i nie popełniają takich błędów. W pułapki wpadają jedynie osoby naiwne, niezdeterminowane, niestosujące przemocy, wcześniej zazwyczaj niekarane, czyli o znikomym stopniu zagrożenia. W praktyce oznacza to, że prowokator sam powinien zostać oskarżony o przestępstwo, którego zaistnienie sprowokował. Co więcej, polski Kodeks karny wprost wyklucza zastosowanie względem takiej osoby nadzwyczajnego złagodzenia kary z tytułu dobrowolnego zapobiegnięcia dokonaniu przestępstwa, czyli w tym przypadku z powodu "ujęcia" rzekomego pedofila. Łowiący pedofilów w znaczeniu prawa karnego często sami się więc nimi stają, gdyż narażają się na odpowiedzialność karną z tego samego artykułu Kodeksu karnego. A przynajmniej w państwie prawa powinni. Dowody celowej prowokacji z dumą publikują sami prowokujący.

Art. 24 Kodeksu karnego: Odpowiada jak za podżeganie, kto w celu skierowania przeciwko innej osobie postępowania karnego nakłania ją do popełnienia czynu zabronionego; w tym wypadku nie stosuje się art. 22 i 23.

Art. 18. § 2. Odpowiada za podżeganie, kto chcąc, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, nakłania ją do tego.

Art. 19. § 1. Sąd wymierza karę za podżeganie lub pomocnictwo w granicach zagrożenia przewidzianego za sprawstwo.

Art. 200a. § 1. Kto w celu popełnienia przestępstwa określonego w art. 197 § 3 pkt 2 lub art. 200, jak również produkowania lub utrwalania treści pornograficznych, za pośrednictwem systemu teleinformatycznego lub sieci telekomunikacyjnej nawiązuje kontakt z małoletnim poniżej lat 15, zmierzając, za pomocą wprowadzenia go w błąd, wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania sytuacji albo przy użyciu groźby bezprawnej, do spotkania z nim, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

§ 2. Kto za pośrednictwem systemu teleinformatycznego lub sieci telekomunikacyjnej małoletniemu poniżej lat 15 składa propozycję obcowania płciowego, poddania się lub wykonania innej czynności seksualnej lub udziału w produkowaniu lub utrwalaniu treści pornograficznych, i zmierza do jej realizacji, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Nie jest trafna próba obrony "łowiących" poprzez odwołanie do stanu wyższej konieczności, również precyzyjnie zdefiniowanego w Kodeksie karnym. Otóż, kontratyp stanu wyższej konieczności może zaistnieć tylko wtedy, gdy zachodzi bezpośredniość niebezpieczeństwa a niebezpieczeństwa tego nie można inaczej uniknąć. Nie ma jednak żadnego bezpośredniego zagrożenia - nie istnieje dziecko, które miałoby podlegać zagrożeniu, a nawet gdyby istniało, to aby uchylić grożące mu niebezpieczeństwo wystarczy o miejscu spotkania poinformować Policję. Takie postępowanie jest godne pochwały i na nią bez wątpienia zasługuje, w przeciwieństwie do "zabawy" w prywatny "sąd". Podobnie ujęcie obywatelskie (art. 243 Kodeksu postępowania karnego) jest dozwolone jedynie w celu niezwłocznego przekazania sprawcy w ręce Policji, nie jest dopuszczalne żadne przesłuchiwanie ani lincz, gdyż czynności te wykluczają "niezwłoczność" i przekraczają granice ochrony prawnej takiej czynności, czyli jej sens. Co więcej, takie wymuszone presją przyznanie się do winy to dowód procesowo bezwartościowy, a raczej idealny argument do obrony.

Na koniec "łowiącym" wytknąć należy kompletny brak zrozumienia istoty sprawy. Twierdzą oni, że zwalczają pedofilów, ale nie wiedzą, że osoby zainteresowane stosunkami seksualnymi lub innymi czynnościami seksualnymi z niepełnoletnimi... rzadko są pedofilami. Pedofilia to pociąg do dzieci przed okresem pokwitania i rozwinięciem ich cech płciowych, od niedawna rozszerzana o wczesny etap pokwitania. Oznacza to, że typową pedofilią w znaczeniu klinicznym będzie pociąg fizyczny do osoby kilkuletniej, zazwyczaj maksymalnie 12-13 letniej przy założeniu braku fizycznej dojrzałości płciowej, która niekiedy występuje nawet wcześniej. Słynny art. 200 k.k. w zdecydowanej większości przypadków nie ściga więc "pedofilów", ale sprawców przekroczenia norm społecznych w zakresie obecnie nietolerowanych kulturowo stosunków z osobami poniżej 15 roku życia, lecz seksuologia istotnej części tych czynów za pedofilię nie uznaje, zwykle wykraczają one znacznie poza granicę parafilii. W Polsce zarzuty często stawiane są np. nastolatkom za współżycie z niewiele od nich młodszymi sympatiami. Samym przedmiotem ochrony art. 200 k.k. jest w dużym uproszczeniu wolność do świadomego wyboru partnera seksualnego, co z uwagi na młody wiek i ograniczoną dojrzałość psychiczną jest w przypadku dziecka niemożliwe, nawet jeśli osiąga ono dojrzałość fizyczną i biologicznie pozostaje w pełni płodną kobietą zdolną do zajścia w ciążę i urodzenia dziecka. Same preferencje seksualne sprawcy nie mają tu więc większego znaczenia, pokrzywdzona może bowiem przypominać już pełnoletnią studentkę, co wyklucza wybór jej na partnerkę seksualną według klucza dziecięcego wyglądu - choć sprawca wcale nie będzie pedofilem, to nadal dojdzie wtedy do przestępstwa.

Nie wszystko co dzisiaj niektórym osobom wydaje się pedofilią, faktycznie nią będzie. Dość powiedzieć, że biblijna Maryja rodząc Jezusa miała zapewne około 13 lat, a zaręczając się z Józefem około 12 lat, co było ówczesnym standardem (polska wikipedia zbyt zachowawczo wskazuje na wiek 14 lat). W starożytnym Rzymie ślub i inicjacja seksualna przypadały średnio na 12 rok życia, identyczny wiek przyjęło prawo kanoniczne w średniowieczu. Jeszcze w XVIII wieku trudno było znaleźć w Polsce 14-latka nieposiadającego (zazwyczaj młodszej) żony. Na podstawie przepisów powołanych we Francji za czasów Napoleona Bonaparte przez większość XIX wieku minimalny wiek rozpoczęcia współżycia przypadał tam na 11 rok życia, co było bardzo liberalne na tle m.in. Szwajcarii, Danii i Hiszpanii, gdzie granicę wyznaczono konserwatywnie na 12 urodziny. Z dzisiejszej perspektywy są to szokujące unormowania, lecz niewiele (średnio o rok) odbiegają od postrzegania przez naukę granicy zaburzenia preferencji seksualnych.

Z powyższych przyczyn prawdziwi "pedofile" w znaczeniu klinicznym to znikomy odsetek spośród osób skazywanych każdego roku z przytoczonej podstawy prawnej - ale tego "łowiący" oczywiście nie wiedzą. Nie wiedzą tego również ich fani, którzy nie zadali sobie trudu by zapoznać się z wiedzą kryminologiczną czy seksuologiczną, a już tym bardziej z przepisami, bo i nie o wiedzę ani o sprawiedliwość im chodzi, tylko o "usprawiedliwioną" moralnie przemoc wobec słabszych. Tak, słabszych - nikt nie łapie czynnych przestępców stanowiących realne, fizyczne zagrożenie dla dzieci i nastolatków, w tym niekoniecznie tych mieszczących się w widełkach wiekowych, ale niewątpliwie krzywdzonych, w tym zmuszanych do prostytucji. Prawdziwe tzw. "lobby pedofilskie" jest poza zasięgiem internetowych tropicieli, inaczej zamiast filmików z wyraźnie upośledzonymi emerytami publikowano by nagrania ze spektakularnych potyczek toczonych z ukraińskimi gangami na Podkarpaciu. Ale do tego nigdy oczywiście nie dojdzie, ponieważ tam potrzeba prawdziwych twardzieli, a takich w internecie nie ma.

 

Kazimierz Turaliński

Ps. gdyby "hipotetycznie" jakiś rzekomy "pedofil" odebrał sobie życie z powodu takiej prowokacji i bezprawnego upublicznienia jego wizerunku, to sprawcy podlegaliby karze pozbawienia wolności do lat 12. Oczywiście w państwie, w którym prawo jest przestrzegane i nie ma w nim równych i równiejszych.

Art. 190a. § 3 k.k.: Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 lub 2 jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.

 



TPL_BACKTOTOP