Profesjonalista nie musi się dowartościowywać, wie że ważny jest nie tylko sposób wykonywania obowiązków służbowych, ale i ich cel. Jeśli zachowuje się w sposób wyzywający, brutalny, eksponujący jego osobę z uwagi na przyznane mu uprawnienia lub środki (np. broń), to jest osobą źle przeszkoloną, ukrywającą niepewność siebie i niestabilność emocjonalną, szkodzącą realizowanym czynnościom oraz służbie. Żołnierz i policjant ma otaczać cywilów opieką, wzbudzać ich szacunek a nie strach, gdyż w ślad za szacunkiem podąża chęć pomocy, a za strachem jedynie nienawiść. Cywile mają być materiałowym i moralnym zapleczem służb mundurowych, dzięki czemu żołnierze ani policjanci nie muszą obawiać się strzału w plecy - zarówno w przenośni, jak i dosłownie.

Służby mundurowe nie mogą zapominać, gdzie przebiega granica i w którą stronę wolno im kierować ciosy. Jeśli się pomylą - przestają być wojskiem lub policją a stają się totalitarnym (faszystowskim, fundamentalistycznym lub komunistycznym) narzędziem opresji, które już nie ma gdzie się wycofać. Tak było z Securitate - rumuńską, komunistyczną służbą bezpieczeństwa skupioną wokół ówczesnego dyktatora tego kraju Nicolae Ceaușescu. W celu umacniania jego władzy dokonywano zbrodni, prześladowano opozycjonistów i zaprowadzano terror, aresztowano setki tysięcy ludzi za ich (rzeczywiste lub urojone przez władzę) poglądy polityczne i masowo stosowano tortury, co w końcu doprowadziło do krwawej rewolucji. Zupełny brak poparcia wśród Rumunów wykluczył zachowanie status quo po zmianie władzy i tym samym nie pozostawił szeregowym funkcjonariuszom żadnego wyboru, musieli rozpaczliwie walczyć aż do końca tej już przegranej wojny domowej, gdyż upadek Ceaușescu oznaczał ich koniec, brak ochrony przed dotychczasowymi ofiarami, wówczas uzbrojonymi w broń maszynową i sprzęt pancerny.

Wskutek walk zginęło ponad tysiąc sto osób, a dyktatora wraz z małżonką rozstrzelano. 1/3 funkcjonariuszy Securitate uzyskała później angaże do nowej Rumuńskiej Służby Informacji (SRI), ale w czasie toczonych w grudniu 1989 r. walk ich los nie był pewny. Otoczeni przez żądny zemsty tłum strzelali na oślep. Oddziały Securitate prowadziły otwarte walki także z wojskiem, które w końcu przeszło na stronę rewolucjonistów.

Sytuacja w Rumunii była wyjątkowa nawet na tle innych państw Bloku Wschodniego. W latach 70-tych XX wieku rozpętano tam antyszpiegowską psychozę. Pod pozorem patriotyzmu zmuszano obywateli do donoszenia na znajomych, sąsiadów i współpracowników, również każdy kontakt z obcokrajowcem miał być meldowany niepóźniej niż w ciągu 24 godzin. Na skalę masową podsłuchiwano rozmowy telefoniczne. Zagrożenie czaić miało się wszędzie. Władza szczególnie nienawidziła inteligencji. Do zbioru tego zaliczano naukowców, pisarzy, artystów i studentów nieprzychylnych Rumuńskiej Partii Komunistycznej. Securitate nazywała ich "intelektualistami", co było nacechowane pejoratywnie. Jednym ze sposobów umacniania władzy stało się publiczne upokarzanie opozycjonistów, tortury, a w końcu zabójstwa. Wszystko to dla wyższych wartości. Przykładowych przywódców strajków górniczych doprowadzono do śmierci przy pomocy lekarzy, którzy poddali ich pięciominutowemu prześwietlaniu klatek piersiowych w celu wywołania u nich raka. Mniej finezyjnie likwidowano manifestacje, po prostu strzelając do tłumów.

Komunistyczna Rumunia za swój priorytetowy cel uznała zupełne wyeliminowanie aborcji i osiągnięcie dzietności kobiet na poziomie pięciu potomków. Każda kobieta będąca w ciąży miała regularnie przeprowadzane testy ciążowe, w zakładach pracy stale prowadzono kontrole ginekologiczne, za co odpowiadali funkcjonariusze Securitate. Agentura służby została również umieszczona na oddziałach ginekologicznych. Każdy przypadek aborcji lub wywołania poronienia podlegał surowej odpowiedzialności karnej, kobietom groziło do 2 lat pozbawienia wolności, a lekarzowi przeprowadzającemu zabieg do 12 lat więzienia. Trudno znaleźć głębsze naruszenie prywatności i godności osobistej niż sięgając do badań ginekologicznych oraz narzucając kształt cudzej rodziny. Łatwo za to znaleźć podobieństwa między dzisiejszą Polską a ówczesną Rumunią, a przynajmniej niektórymi aspektami rzeczywistości tych dwóch teoretycznie skrajnie różnych państw.

Historia Securitate powinna być nauczką dla wszystkich polityków nadużywających służb mundurowych dla własnych celów, ale też dla samych żołnierzy i policjantów. Większość z nich wychodzi z założenia, że noszone barwy powinny gwarantować im powszechny szacunek i posłuszeństwo, a to nie prawda. To nie ludzie mają "z urzędu" szanować mundur, to osoba go nosząca ma własnymi postawami na ten szacunek zasłużyć i umacniać obywateli w przekonaniu o jedności między nimi a armią i organami ścigania. To na najniższym poziomie, czyli liniowym, spoczywa ciężar nieustannego promowania munduru, jako gwarancji bezpieczeństwa i opieki. Nikt nigdy nie zdobędzie szacunku zachowaniem konfrontacyjnym, agresywnym, niekulturalnym czy nadużywaniem władzy. Po spotkaniu z tak nieodpowiedzialnym człowiekiem symbol dumy narodowej zamienia się w obiekt pogardy, dlatego niegodne zachowanie w mundurze powinno być karane na równi ze zdradą główną, gdyż faktycznie jest formą dywersji. Dlaczego?

W najlepszym wypadku obywatel zrażony do służb mundurowych zachowywać będzie w przyszłości wobec nich neutralność: nie pomoże, nie wskaże schronienia w sytuacji zagrożenia, nie podzieli się posiłkiem, nie opatrzy rany, nie udzieli ważnej informacji. W najgorszym - wprowadzi w błąd, w zasadzkę wroga, zacznie sympatyzować z innymi państwami w obliczu ucisku odwracając swoją lojalność, ukryje istotny w śledztwie dowód lub w skrajnej sytuacji wyzyskując słabość znienawidzonego oprawcy dosłownie strzeli mu w plecy. Tak było w Bukareszcie, tak było na kijowskim Majdanie.

Mundur spełnia cele identyfikacyjne, określa przynależność do służb konkretnego państwa i konkretnej formacji, twarz nie ma w nim znaczenia, dlatego żaden policjant ani żołnierz nie będzie mógł powiedzieć: "to przecież nie byłem ja!". Był Twój kolega, czyli byłeś też Ty i Ty poniesiesz za niego odpowiedzialność, ponieważ go nie powstrzymałeś. Dlatego dwa razy dobrze się zastanów przymykając oko na wybryki kolegów. To oni hańbią Wasz mundur, a nie ludzie protestujący przeciwko ich zachowaniom. Trudno szanować rosłych policjantów skarżących się na pobicie przez staruszkę, antyterrorystów okładających kobiety pałkami teleskopowymi czy młodzież w wojskowych uniformach śmiejącą się z poprzecinanych opon w karetce pogotowia ratunkowego.

Jeśli godzicie się na stosowanie przemocy lub zwyczajną nieuprzejmość, ponieważ przez tę jedną krótką chwilę macie nad kimś władzę, to nie dziwcie się temu, że później zamiast poparcia otrzymujecie nienawiść. To nie muszą być wielkie rzeczy, ani wielkie słowa. Nawet najsłabszy człowiek może skutecznie zemścić się za złe traktowanie, np. kelnerka dyskretnie plując Wam do kawy. Jeśli tego nie chcecie, to zamiast sięgać po represje i stawać się niczym funkcjonariusze Securitate obrońcami oblężonej zewsząd twierdzy, użyjcie o wiele skuteczniejszej broni - życzliwości. Ona działa skuteczniej od karabinów i pięści, daję słowo. A jeśli naprawdę nie potraficie lub nie chcecie odróżnić swojego rodaka od wroga, to chyba najwyższy czas na zmianę zawodu, koniecznie pomyślcie o tym pijąc kawę na mieście.


Kazimierz Turaliński

 



TPL_BACKTOTOP