Pewnie o tym nie wiecie, bo nikt Wam o tym nie powiedział, ale w Polsce regularnie przeszukiwane są mieszkania dziennikarzy, łamana jest tajemnica prasowa, stawiane zarzuty mające zastraszyć media. Powód? Publikacje artykułów krytykujących władzę i powiązanych z nią ludzi. Nie pomaga im nikt. Dlaczego? Bo są "mali" i mało kto zna ich osobiście. Nie warto się nad nimi pochylić. Nie warto solidaryzować. TVN to co innego.
Kilka dni temu jeden z dziennikarzy kolejny raz miał w domu wieczorną wizytę funkcjonariuszy Policji. Powód: rzekomy anonimowy telefon o molestowaniu w tym lokalu dziecka. Oczywiście żadnego dziecka nigdy tam nie było. Można by uwierzyć w troskę organów ścigania, gdyby to był pierwszy raz, następnego dnia dziennikarz nie miał spotkania z kluczowym informatorem do kolejnego materiału śledczego o pewnym związanym z mundurówką ministrze, a wcześniej nie zarekwirowano by mu po przeszukaniu tego samego lokum wszelkich dowodów nie związanych z postawionymi wcześniej absurdalnymi zarzutami, ale właśnie z tym samym ministrem. Ale o tym nikt nie słyszał, ponieważ ten człowiek nie pracuje dla amerykańskiej stacji telewizyjnej.
Podobnych przypadków jest bardzo dużo, policja nęka ludzi niewygodnych władzy, upolityczniona jak na Białorusi prokuratura bez dowodów stawia zarzuty, a media zamiast wspierać swoich dziennikarzy i nagłaśniać tego typu (nazwijmy to wprost) przestępstwa usuwają ich z pracy, "dla dobra redakcji". Możemy też zapomnieć o solidarności zawodowej - żadna konkurencyjna gazeta ani portal nawet nie wspomni o niezatrudnionym u siebie dziennikarzu, ponieważ solidarność zawodowa w tej branży nie istnieje - nad Wisłą żurnalista żurnaliście wilkiem. Nawet gdy zamordowano dziennikarzy, to trzeba było lat by zmienić narrację "kolegów" na temat ich zaginięcia. Gdyby nie Krzysztof M. Kaźmierczak, to do dzisiaj na światło dzienne nigdy nie wyszłyby zbrodnie popełnione na Jarosławie Ziętarze i Marku Pomykale. Sęk w tym, że gdyby istniała solidarność zawodowa, to do tych i do innych przestępstw nigdy by nie doszło, ci dziennikarze najprawdopodobniej by żyli. Podobnie na Słowacji nie zamordowano by dziennikarza śledczego Jana Kuciaka i jego narzeczonej, gdyby sprawcy spodziewali się tak powszechnych protestów społecznych, napiętnowania i pogardy.
Zarówno przestępcy, jak i urzędnicy państwowi, baliby się podnosić rękę na IV władzę wiedząc, że spotka się to z masową krytyką kończącą ich działalność, a konsekwencje będą nieuniknione. Ale póki co mogą spać spokojnie - dziennikarze (przynajmniej w Polsce, Rosji i na Białorusi) nikogo nie obchodzą, można bezkarnie ich zastraszać, porywać a nawet zabijać, bo pamiętajmy, że w śledztwach wszczynanych dopiero po latach prawdopodobieństwo udowodnienia komuś zabójstwa oscyluje w granicach statystycznego błędu. Jest bezpiecznie, oczywiście tylko dla bandytów.
Każdy chce być solidarny z dużymi, ale nikt nie garnie się do solidarności z małymi, czego najlepszym przykładem jest swoista histeria rozpętana wokół stacji TVN. Na portalu Facebook.com pojawiła się nawet nakładka na zdjęcie profilowe "#solidarnizTVN", a sprawa zyskała poparcie m.in. znanych publicystów Romana Mańki i Mariusza Szczygła czy opozycyjnego portalu Pressmania - w tych tylko przykładowo wymienionych przypadkach zaangażowanie jest bez wątpienia szczere i wynika z jak najlepszych chęci. Niemal wszyscy, bez względu na barwy polityczne (za wyjątkiem oczywiście TVP i Radia Maryja), martwią się o losy TVN i faktycznie, próba pozbawienia prawa emitowania sygnału telewizyjnego jest skandaliczna, ale to akurat zwyczajnych ludzi i opozycyjnych dziennikarzy najmniej powinno interesować - chociażby na zasadzie wzajemności.
Mam listę kilkudziesięciu dziennikarzy, których nachodzi prokuratura, łamie tajemnicę prasową, zajmuje komputery z zawartością chronioną prawem prasowym i... Nie widzę żadnych nakładek solidarnościowych na portalach społecznościowych, nikt się tym nie interesuje - bo i po co, żadna z tego korzyść. Tymczasem obserwujemy masowe wspieranie TVN, choć stacji nic tak naprawdę nie grozi i takich pustych gestów w ogóle ona nie potrzebuje. Dla niej to tylko darmowa reklama poprzez "event". Atak rządu na amerykańską telewizję zaszkodzi tylko wizerunkom politycznym Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego, gdyż już bardziej prorosyjskiego gestu wykonać oni nie mogli. Chyba jedynie cios pięścią w twarz Joe Bidena byłby bardziej wyrazistą deklaracją polityczną. Tymczasem TVN przejdzie na nadawanie satelitarne pod prawem np. amerykańskim lub niemieckim, dzięki czemu stanie się niczym legendarne "Radio Wolna Europa" telewizją "opozycyjną" i zarobi dwa razy więcej niż do tej pory. Każdy inwestor marzy o takiej promocji swojego produktu.
Zapominanie o polskich dziennikarzach usuwanych z pracy i nachodzonych regularnie przez policję, przy jednoczesnym wyolbrzymianiu problemów komercyjnego molocha, to jak solidaryzować się z Ameryką przeciwko Irakowi, ale zapominać o losie Kurdów. Przypomina mi to trochę fizyczną "solidarnościową" obronę biur znanego tygodnika w czasie najazdu ABW, tylko później czasopismo to nie zrewanżowało się identyczną solidarnością tym wszystkim, którzy redakcji i laptopa redaktora naczelnego bronili. Przeciwnie, ówczesny redaktor naczelny stał się naczelnym ale propagandzistą dzisiejszej władzy, ani słowem nie wspomina o naruszanych prawach tych nachodzonych dzisiaj przez tych samych funkcjonariuszy.
Trudno nie dostrzec pewnej prostej, i znanej chociażby z historii wojen zależności: biedni i mali zawsze solidaryzują się z bogatymi i wielkimi, na odwrót nie zdarza się to nigdy. Trudno mi więc w (ponownie użyję tego słowa) "histerycznej" obronie TVN dopatrywać się bohaterstwa czy logiki, raczej dostrzegam tam syndrom sztokholmski.
Jeśli chce się coś zmienić w otaczającym nas świecie na lepsze, trzeba bronić słabych, a nie silnych. Duży zawsze sobie poradzi, za to mały zginie i nikt nie będzie o nim pamiętał. Ewentualnie po 20 lat samotne wilki takie jak Krzysztof M. Kaźmierczak doprowadzą do wszczęcia śledztwa w ich sprawie. Ale to za mało. Jeśli chcemy prawdziwej wolności słowa i wartościowych wolnych mediów, to taka postawa nie może być (chlubnym) wyjątkiem, ale żelaznym i niepodważalnym standardem. Dziś nie jest. Dziś powszechne jest tchórzostwo i koniunkturalizm, za którymi dumnie kroczy jutrzejszy wstyd.
Kazimierz Turaliński