Pod naciskiem Zachodu na Ukrainie ogłoszono program systemowej walki z wszechobecnym wpływem oligarchów na gospodarkę. Na początku czerwca ukraiński prezydent Wołodymyr Zelenski skierował do parlamentu projekt ustawy, która w założeniu ma rozpocząć proces deoligarchizacji i w rezultacie gruntownej przebudowy systemu gospodarczego nad Dnieprem.
Jak napisano w uzasadnieniu do projektu ustawy jej celem jest „przezwyciężenie konfliktu interesów wywołanego wzajemnym zbliżeniem się polityków, mediów i wielkiego biznesu” a jej efektem ma być „zabezpieczenie narodowego bezpieczeństwa Ukrainy w sferze gospodarczej, politycznej i informacyjnej, ochrony demokracji, zabezpieczenie suwerenności państwa i uniknięcie przypadków manipulowania świadomością obywateli umyślnie wykrzywioną informacją w celu otrzymania dostępu do zasobów stanowiących własność narodu ukraińskiego”.
„Nie możemy zabić wielkiego biznesu, ale zabijamy pojęcie, treść i wpływ systemu oligarchicznego w naszym kraju” – zapowiedział Zelenski. Według danych sondażu pracowni Active Group, Ukraińcy uważają oligarchów za największe zagrożenie dla swojego kraju – większe nawet niż rosyjska, czy zachodnia dominacja. Odpowiadając na pytanie „Co jest najniebezpieczniejsze dla ukraińskiego społeczeństwa?” 47,1 proc. wskazało odpowiedź „oligarchowie”, 36,3 proc. „zależność od Federacji Rosyjskiej”, a 32 proc. „zależność od krajów zachodnich”.
„Oligarchowie zatrzymują rozwój gospodarki. Oni żyją dość nieźle i rozumieją, jak żyć w takiej gospodarce i blokują jej rozwój, bo im niepotrzebna konkurencja. Dla nich ważne jest pozostawienie w gospodarce wysokiego poziomu monopolizacji, blokowanie rozwoju konkurencji. W mojej ocenie, gdyby nie dotychczasowa bierność w kwestii oligarchatu, my już dawno mielibyśmy PKB Ukrainy na poziomie nie 165 mld dolarów, jak w zeszłym roku, a w granicach 400 mld dolarów” – oceniał doradca ekonomiczny ukraińskiego prezydenta Ołeh Ustenko.
Jego zdaniem, jeśli Ukraina da radę zmniejszyć wpływ monopoli i odblokować rozwój gospodarki, to otrzyma stały wzrost PKB i rozwiąże szereg problemów m.in. emigracji zarobkowej i niskiego poziomu życia mieszkańców kraju. Jak zauważa Ustenko wąski krąg zainteresowanych osób, głównie oligarchów stara się konserwować sytuację w kraju, rozwijając własny biznes, ale jednocześnie stwarzając bariery dla wchodzenia w biznes dla innych.
„Wykorzystują polityczne powiązania, media, żeby blokować rozwój sytuacji. Wychodzi na to, że ochronę prawa własności – to czego chce biznes, normalny system sądownictwa, efektywną walkę z korupcją, konkurencję, demonopolizację gospodarki, zmniejszenie barier dla prowadzenia biznesu – blokuje właśnie ta grupa” – komentował.
Mimo tych negatywnych ocen oligarchowie wciąż mają się nad Dnieprem bardzo dobrze. Jesienią zeszłego roku aż 36,8 proc. Ukraińców uważało, że polityka społeczno-gospodarcza władz jest skierowana w pierwszym rzędzie na wspieranie wielkiego kapitału.
Pośrednio potwierdził to niedawno przewodniczący parlamentarnego komitetu do spraw polityki podatkowej i celnej Daniło Hetmancew, który zwrócił uwagę, że nad Dnieprem trwa umacnianie niekorzystnego dla ukraińskiej gospodarki surowcowego lobby oligarchów działających w sferze rolnej. Nastawione na eksport surowców rolnictwo jest od lat jedną z najsilniejszych gałęzi ukraińskiej gospodarki, a rząd, wspierając ten sektor, buduje w rezultacie surowcowy charakter kraju. Efektywna stawka podatku dochodowego wielkich producentów rolnych to mniej niż 1 proc. a w przemyśle przekracza ona 2 proc. Sektor surowcowy w latach 2010-2019 zwiększył swój udział w ukraińskim eksporcie z 15 proc. do 34 proc.
„Ukraiński wielki biznes niestety zwykł rozwiązywać swoje problemy, jakby to powiedzieć, tradycyjnie. Te decyzje, które służą agroholdingom zawsze przechodziły na hurra. To już tradycja, weźmy jakikolwiek budżet na dowolny rok, zawsze oligarchowie rolni coś sobie wytargowali”– oceniał. Zdaniem Hetmancewa ukraińscy oligarchowie stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. „Problem oligarchicznej gospodarki i wpływu oligarchatu na nią jest na tyle wielki, że stanowi zagrożenie dla narodowego bezpieczeństwa naszego państwa” – komentował.
Zachód żąda zmian
„Ludzie mówią o korupcji na Ukrainie jako problemie. Tak, korupcja na Ukrainie to problem. Moim zdaniem to jednak symptom większego problemu. Większym problemem jest struktura polityczna i gospodarcza, w której kilku ludzi włada większą częścią wszystkiego. To daje im władzę ekonomiczną, a władza ekonomiczna jest wykorzystywana dla wpływu politycznego. To nieuniknione. Korupcja jest raczej środkiem niż celem. To widać na Ukrainie od pierwszych dni jej niezależności” – opisywał procesy zachodzące nad Dnieprem podczas telekonferencji poświęconej zmianom ukraińskiego modelu gospodarczego – Kurt Volker, który w administracji Donalda Trumpa odpowiadał za kontakty z Ukrainą.
W jego ocenie sytuacja naszego sąsiada przypomina dziś tę, w jakiej USA znajdowały się w XIX w. Wtedy rozwiązaniem problemu stało się wprowadzenie ustawodawstwa antytrustowego. Lekarstwem dla Ukrainy, jak przekonuje amerykański polityk, mogłoby być wprowadzenie limitów udziału jednego właściciela w danej sferze gospodarki i pozwolenie na przeniesienie „nadwyżkowych” środków do innych gałęzi gospodarki.
Część ukraińskich komentatorów ocenia, że nacisk Zachodu na deoligarchizację nie jest bezinteresowny, a finalnym celem jest utorowanie drogi zagranicznym koncernom, które dziś nie mają szans w zetknięciu z wpływowymi oligarchami znad Dniepru.
Oligarchiczna trzynastka
W maju tego roku sekretarz Narodowej Rady Bezpieczeństwa i Obrony RNBO Ołeksij Daniłow poinformował, że nad Dnieprem jest trzynaście osób, które „można odnieść do środowiska oligarchicznego”.
Kijowski think-tank Ukraiński Instytut Przyszłości przeprowadził w maju badanie, w którym Ukraińców zapytano, kto z przedstawionej respondentom listy oligarchów wyrządza szkody Ukrainie. W tym badaniu 60 proc. uczestników wskazało na byłego właściciela znacjonalizowanego największego ukraińskiego banku Privatbanku Ihora Kołomojskiego, a na działającego w sferze gazowej Dmytra Firtasza oraz władającego przemysłowo-medialnym imperium biznesowym byłego prezydenta Petra Poroszenkę wskazało po 50 proc. respondentów. Doniecki oligarcha Rinat Achmetow kontrolujący lwią część ukraińskiej energetyki węglowej i sektora metalurgicznego zebrał 49 proc. wskazań, byłego szefa administracji prezydenckiej Witora Janukowycza – Siergieja Liowoczkina wskazało 44 proc., a zięcia byłego prezydenta Leonida Kuczmy znanego w Polsce, jako organizatora konferencji YES Wiktora Pinczuka, mającego znaczne aktywa w branży metalurgicznej i sektorze bankowym, wskazało 33 proc. uczestników sondażu.
Co zrobić z oligarchą
O ile Ukraińców łączy negatywna ocena roli oligarchów, o tyle są podzieleni co do sposobu, w jaki należy zakończyć erę ich dominacji nad Dnieprem. 28,5 proc. uważa, że należy ich pozbawić majątku, jaki zdobyli w nielegalny sposób, 22,1 proc. jest zdania, że należy ograniczyć ich wpływ na procesy polityczne, a 17,1 proc. wskazało na ograniczenie monopolistycznego wpływu oligarchów na strategiczne gałęzie gospodarki. Jedynie 2,6 proc. Ukraińców uważa, że oligarchów powinno się zostawić w spokoju.
Celem deoligarchizacji ma być nie walka z konkretnymi przedstawicielami wielkiego biznesu, ale zmiana zamkniętego systemu ukształtowanego przez ostatnich kilkadziesiąt już lat, zmniejszenie barier dla prowadzenia biznesu i ustanowienie jednolitych dla wszystkich reguł gry – przekonuje Ołeh Ustenko. „Jeśli będziesz walczyć przeciw konkretnej osobie, nie zmieniając warunków prowadzenia biznesu, warunków dla konkurencji, rozwoju gospodarki, dostępu do zasobów kredytowych, nie poprawiając warunków dla ochrony biznesu, nie poprawiając systemu sądownictwa, natkniesz się na te same grabie” – komentował.
Deoligarchizacja, jak zapowiada doradca ukraińskiego prezydenta, będzie prowadzona „szerokim frontem” a działania będą prowadzone równolegle w wielu kierunkach. W przedstawionym przez Zelenskiego projekcie ustawy przewidziano stworzenie rejestru osób mających znaczny wpływ polityczny lub ekonomiczny w życiu publicznym (oligarchów), a wpisanie do takiego rejestru ma pociągać za sobą określone konsekwencje.
W ustawie po raz pierwszy zdefiniowano pojęcie oligarchy – jest to osoba, która posiada równocześnie co najmniej trzy cechy z poniższej listy: bierze udział w życiu politycznym, ma znaczny wpływ na środki masowego przekazu, jest końcowym beneficjentem podmiotu gospodarczego, który włada monopolami naturalnymi albo zajmuje dominującą pozycję na rynku, a wartość aktywów, które posiada jest wyższa niż milion minimów egzystencji ustalonych przez rząd dla osób w wieku produkcyjnym (minimum egzystencji to zgodnie z ukraińskim ustawodawstwem kwota wystarczająca na zapewnienie niezbędnej do przeżycia żywności oraz minimalnego zakupu towarów przemysłowych i usług, obecnie wynosi ona 2189 hrywien, czyli ok. 80 dolarów). Osoby wpisane do rejestru oligarchów nie będą mogły finansować partii politycznych, ani brać udziału w prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych.
Podczas gdy parlament zaczyna prace nad pierwszą z ustaw deoligarchizacyjnych szykowane są kolejne, m.in. zmiany do ustawy antymonopolowej. W sumie zapowiedziano jeszcze co najmniej siedem aktów prawnych ograniczających wpływy oligarchów w ukraińskiej gospodarce i życiu publicznym.