Dwie największe fale zbrodni z użyciem broni palnej przypadły w Polsce na lata powojenne i pierwszą dekadę po transformacji ustrojowej 1989 roku. Powód? Podaż pistoletów i karabinów. Gdy nie ma powszechnego dostępu do broni (w tym legalnego), to nie ma zabójstw i napadów z jej użyciem.

30 lat temu powstawała tzw. polska mafia. Nad Wisłę importowano cysterny pełne spirytusu, masowo ściągano haracze, handlowano narkotykami. Do tego strzelano do konkurencji, konwojentów, kantorowców i czasem też policjantów. Wcześniej, za komuny, zbrojne gangi nie istniały. Tworzyły się ich podwaliny złożone z włamywaczy, cinkciarzy i alfonsów, niezdolnych jednak do konkurowania z Milicją i Służbą Bezpieczeństwa. Sytuacja uległa zmianie, gdy Polskę opuszczać zaczęły bratnie wojska radzieckie - Armia Czerwona.

Rosjanie zamiast wracać do domu z karabinkami Kałasznikowa, TT-tkami, Makarovami i granatami woleli przywieźć ze sobą dolary. Ulice zalała tania broń. Za kilkaset dolarów kupić można było "kałacha" z symbolicznym wiaderkiem nabojów czy przebijającą kamizelki kuloodporne Tulską Tokarievkę na naboje pośrednie. Organa ścigania raz na zawsze utraciły kolosalną przewagę nad światem przestępczym. Nawet były Komendant Główny Policji gen. Marek Papała został zastrzelony z TT-etki. Wypełnione 30 lat temu magazyny broni wyczerpały się dopiero na początku XXI wieku, gdy dogorywały brutalne gangi: Pruszków, Wołomin, grupa Krakowiaka czy z mniejszych takie jak banda dowodzona przez Karola S. czy słynący z zabójstw policjantów gang Mutantów. To radziecka broń pozwoliła zbudować potęgę ówczesnego świata gangsterskiego, co otwarło drzwi do zakupu, jednak już mniejszych ilości, broni produkcji zachodniej i ze strefy wojny na Bałkanach.

Jak zalew broni wpłynął na bezpieczeństwo publiczne? U schyłku PRL-u zabójstwa były rzadkością, dominowały motywy emocjonalne i rabunkowe, pojawiło się kilku seryjnych morderców. Świat przestępczy był słaby, kontrolował jedynie "zakazane rewiry". Od 1990 roku zbrodnia wylała się na ulice. Rocznie mordowano już około 1000 ludzi, spora część z nich ginęła od kul, a nawet jeśli używano bomb, noży lub innych podobnych środków, to pistolety wciąż były pośrednim motywem. Przestępczość porachunkowa to często zabójstwa prewencyjne - gdy bano się groźnego gangstera i jego uzbrojonej grupy przestępczej, to podporządkowywano się mu i płacono haracz albo go zabijano. Broń napędzała spiralę przemocy, czyniła też ludzi równymi - największego bossa mógł wyeliminować pionek z samego dołu kryminalnej hierarchii.

Czas zmierzchu wielkich gangów to rekordowe liczby zbrodni. W przykładowym 2002 roku bandycka Warszawa dogorywała, a niedobitki struktur aspirujących do miana mafii trafiały albo za kraty, albo na cmentarz. Według statystyk policyjnych tego roku dokonano w Polsce 1188 zabójstw, z czego aż 111 przy użyciu broni palnej. W tym samym czasie odnotowano 60 postrzałów i 641 rozbojów dokonanych przez uzbrojonego napastnika. 10 lat później zabójstw było już tylko 582 (w tym 30 z użyciem broni palnej), postrzałów 33 a rozbojów z użyciem broni palnej 173. Najlepiej z tej perspektywy wypadł rok 2019, w którym zastrzelono zaledwie 12 osób, 14 zraniono, a do napadów z bronią doszło tylko 71 razy. Oznacza to, że po usunięciu z rynku składów broni zgromadzonych przez zbrojne konglomeraty przestępcze, zagrożenie z jej strony dla przeciętnego obywatela praktycznie zanikło. Niepokoi jednak znaczny wzrost tego typu zbrodni w ostatnim roku, na co wpływa z jednej strony coraz częstsze używanie do celów przestępczych dostępnej bez zezwolenia broni historycznej (czarnoprochowej), a z drugiej coraz większa radykalizacja wynikająca z dzielących społeczeństwo konfliktów politycznych i stresów wywołanych pandemią.

Największa fala zbrodni przetoczyła się jednak przez Polskę zaraz po wojnie, a najczęstszym narzędziem pozbawienia życia stała łatwo dostępna broń palna, w tym długa. Niemal każdy mógł bez trudu zdobyć karabin - część zachowała go jako pamiątkę po walkach partyzanckich, inni zdobyli uzbrojenie na niemieckim wrogu albo zabrali z opuszczonego pola bitwy. W obiegu były resztki przedwojennego polskiego sprzętu, brytyjskie Steny ze zrzutów alianckich, broń nazistowska i niemało pozostałości po Armii Czerwonej. W 1945 roku zamordowano nad Wisłą rekordowo 8411 ludzi, rok później 7146, a 2 lata później 2812. Jakie motywy dominowały? Zabijano nazistowskich kolaborantów i szmalcowników. Żołnierze wyklęci strzelali do komunistów. Szabrownicy likwidowali przypadkowych świadków stojących na drodze do cudzych dóbr. Nierzadko życie traciły też ofiary gwałtów i napadów rabunkowych. Życie było tanie.

Co, poza pośrednią mocą sprawczą przemarszu wojsk radzieckich, łączy te dwie wielkie fale zbrodni? Otóż, w zdecydowanej większości używana do przestępstw broń była pierwotnie legalna. Poza prymitywnymi samopałami (np. rurkami hydraulicznymi wypełnionymi prochem i improwizowanymi pociskami), broń palna nie jest produkowana metodami chałupniczymi, lecz wymaga stworzenia całej linii fabrycznej i precyzyjnego wdrożenia technologii. Dlatego świat przestępczy korzysta z tych samych pistoletów, które trafiają na strzelnice i do służb mundurowych. Broń kupowana legalnie w sklepie w jednym kraju może zostać przewieziona przez zabójcę na inne terytorium i tam użyta do przestępstw, może zostać skradziona prawowitemu właścicielowi albo też osoba wczoraj zdrowa psychicznie i strzelająca "sportowo" nieoczekiwanie podejmie decyzję o dokonaniu zbrodni, w tym bez premedytacji - pod wpływem nagłych emocji. Zawartość wojskowych magazynów broni po wojnie służyć będzie światu przestępczemu lub terrorystom. Tak zawsze było, jest i będzie.

Im większe pozostaje nasycenie danego terytorium bronią legalną, tym większą odnotowuje się na nim liczbę zabójstw i napadów z jej użyciem. Prawidło to nie dotyczy oczywiście tylko Polski. Np. USA, uznawane za światowego lidera w uzbrajaniu swoich obywateli, każdego roku odnotowuje około 13 tys. zabójstw z jej użyciem. Stany takie jak Teksas stają się źródłem przemytu broni do innych, gdzie jej uzyskanie jest obwarowane restrykcjami. W przykładowym 2019 roku zastrzelono tam 14 414 osób, w tym samym roku w Polsce jedynie 12. Co prawda to liczby bezwzględne, ale nawet po uwzględnieniu różnic demograficznych (331 milionów Amerykanów do 38 milionów Polaków), to nadal różnica jest gigantyczna: jak 14 414 do 105, czyli ponad 137 razy więcej.

Czy więc broń w Ameryce ratuje życie, czy raczej je odbiera? Aby wykazać znikomą użyteczność broni palnej do obrony przed zdeterminowanym napastnikiem wystarczy zapytać, jak często przypadkowe, uzbrojone osoby zdołały tam powstrzymać active shootera lub terrorystę? Były takie przypadki, ale pojedyncze i na prowincji, a zazwyczaj sprawca i tak zdążył pozbawić kogoś życia. Przypadkowy cywil nigdy nie zatrzymał profesjonalnego zamachowca, za to wielu z nich nie mogłoby zabijać, gdyby nie możliwość legalnego zakupu nawet karabinów.

Oczywiście problem ten nie dotyczy tylko USA. Najwyższe statystyki zabójstw z użyciem broni palnej dotyczą też państw takich jak Jemen, Syria, Irak czy Libia, czyli tych gdzie dostęp do niej stał się powszechny wskutek wydarzeń społecznych i politycznych. Z tych samych przyczyn, czyli prozaicznej wojny, w latach 90. doskonale wyposażone zostały również gangi z Bałkanów, w tym świat przestępczy Kosowa czy Albanii. Tam gdzie powszechnie dostępna będzie broń, tam będzie ona powszechnie używana - żadne zaklinanie rzeczywistości tej prostej zależności nie zmieni.

Do głośnego potrójnego zabójstwa w podczęstochowskich Borowcach Jacek Jaworek najprawdopodobniej użył radzieckiego pistoletu TT. Wbrew temu, czego chcieliby zwolennicy bezwzględnej liberalizacji dostępu do broni palnej, fakt nielegalnego źródła tego narzędzia zbrodni wcale nie znaczy, że ta zakupiona w legalnym obrocie pozostaje w pełni bezpieczna. Tamta TT-tka też została legalnie wyprodukowana i być może legalnie przekazana żołnierzowi, który pod wpływem potrzeby zamienił ją na zwitek banknotów. Anders Breivik zastrzelił 69 osób z legalnej broni (dodatkowo 8 kolejnych zgładził bombą). Adam Lanza zabił 26 osób, w tym 20 kilkuletnich dziewczynek, do czego posłużył mu karabin i dwa pistolety legalnie zakupione przez jego matkę. Stephen Paddock kolekcjonował broń, później wykorzystał "eksponaty" by zastrzelić w Las Vegas z okna hotelowego 58 ludzi i zranić 867... W żaden inny sposób nie można zapobiec takim przypadkom, jedynie ograniczając dostęp do broni. W Polsce jest jej mało, dopóki to się nie zmieni mało będzie też ofiar.

Wchodząc na grupy dyskusyjne zrzeszające strzelców czy rozmawiając z młodzieżą nastawioną na "bezkompromisową" samoobronę od razu rzuca nam się w oczy bardzo romantyczna wizja broni palnej, niemająca jednak zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Dojrzali strzelcy-sportowcy zachowują w wypowiedziach dużą powściągliwość, dominujący staje się jednak głos radykałów, pasjonatów mylących rzeczywistość z filmami akcji. Czują się oni zagrożeni wszechobecną przestępczością (pomimo tego, że aktualnie liczba zabójstw i innych poważnych zbrodni jest rekordowo niska), terroryzmem islamskim (w Polsce nie dokonano ani jednego zamachu) oraz perspektywą inwazji Rosjan (nikt nie zatrzyma pistoletem myśliwców, czołgów i Iskanderów, można co najwyżej rozpętać nim nowe tragiczne Powstanie Warszawskie). Żądanie jeszcze większego upowszechnienia dostępu do broni prędzej czy później zemści się na społeczeństwie, tworząc te zagrożenia, przed którymi miała ona ochronić. I znów wrócą lata 90., kiedy przestępca z pistoletem nie wzbudzał sensacji - był codziennością. Bezpieczniej przez to nie będzie, ale niedojrzałym pasjonatom przecież o to właśnie chodzi - aby wreszcie mogli spełnić marzenie z dzieciństwa i wykazać się w ulicznej strzelaninie...


Kazimierz Turaliński

 



TPL_BACKTOTOP