Przez kilka lat byłem blisko związany z pracami ministerstwa Sławomira Nowaka, poznałem dogłębnie tajemnice wydawania miliardów euro na budowę polskich dróg i autostrad, metodykę korupcji w budownictwie oraz zorganizowaną przestępczość ekonomiczną tego sektora. Znam nazwiska sprawców, siedziby ich spółek i wyprowadzone kwoty.
Dziś skupmy się jednak na Sławomirze Nowaku i na tym, co na jego temat Zbigniew Ziobro zataił przed Polakami. To będzie ta ciemna strona polskiej infrastruktury i prokuratury, której istnienia raczej nikt spoza tej branży się nie spodziewa.
Po lekturze wywiadu przeprowadzonego z mec. Joanną Broniszewską, reprezentującą byłego ministra transportu, dostrzegłem, że narracja medialna w tej sprawie pomija bardzo ważną, a dotąd nieujawnioną opinii publicznej ingerencję Nowaka wymierzoną w korupcję w otoczeniu resortu budownictwa. Początkowo w świecie polityki największe zainteresowanie przestępczością żerującą na budowie autostrad na Euro 2012 przejawiał dzisiejszy minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, który jednak po przejęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę zaginął gdzieś w gąszczu ministerialnych korytarzy. Kilka lat wcześniej, gdy to Sławomir Nowak pełnił funkcję ministra odpowiedzialnego za transport, ja reprezentowałem około 300 przedsiębiorców poszkodowanych w związku z budową dróg i autostrad na turniej piłkarski. Finałem wieloletnich prac był mój raport dotyczący zorganizowanej przestępczości ekonomicznej działającej w polskim sektorze budowlanym, monopolizującej przetargi na budowę infrastruktury drogowej. Dokument ten a wcześniej także inne zgromadzone dowody na bieżąco przekazywałem ministerstwu Nowaka a później utworzonemu w jego miejsce resortowi Elżbiety Bieńkowskiej, co doprowadziło do precedensowego procesu karnego. Z uwagi na powyższe, dysponuję informacjami o charakterze m.in. procesowym, rzucającymi inne światło na zarzuty postawione Sławomirowi Nowakowi.
Dzisiejsi ministrowie Zbigniew Ziobro i Andrzej Adamczyk, pomimo swojej szerokiej wiedzy w temacie, zachowali bierność doprowadzając tym do zatrzymania postępowań karnych dotyczących tzw. afery autostradowej. Wcześniejsze śledztwo w tej sprawie zostało zainicjowane i doprowadziło do pierwszego prawomocnego wyroku skazującego, czego podstawą był zgromadzony przeze mnie materiał dowodowy, następnie przekazany do prokuratury z żądaniem podjęcia działań przez resort Sławomira Nowaka. Po zmianie władzy z PO-PSL na Zjednoczoną Prawicę, czynności mogące doprowadzić do skazania nawet kilkuset sprawców (działających w ramach organizacji wypełniającej kodeksowe znamiona zorganizowanej grupy przestępczej) zostały wstrzymane, a w obronie pierwszego skazanego ogniwa struktury przestępczej apelację na jego korzyść wniósł wyjątkowo prokurator - w czasie w którym na czele prokuratury stał już Zbigniew Ziobro. Pomimo tejże apelacji domagającej się uniewinnienia oskarżonego, zapadł prawomocny wyrok skazujący (Wyrok Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie VI Wydział Karny Odwoławczy z dnia 29 czerwca 2018 r. sygn. akt VI Ka 1259/17), który nazwać należy precedensowym, gdyż Sąd powołując się na raport mojego autorstwa, opisujący metodykę zorganizowanych oszustw na budowie autostrad na Euro 2012, nie tylko skazał za oszustwo bezpośredniego sprawcę tego czynu, ale w pisemnym uzasadnieniu wyroku wskazał jako krąg decyzyjny organizacji tego przestępstwa władze jednej z największych giełdowych spółek. Wydarzenie to powinno odbić się echem w całej Europie, jednak tak się nie stało.
Trudno znaleźć mocniejsze uzasadnienie do wszczęcia kolejnego śledztwa w sprawie zorganizowanej przestępczości ekonomicznej działającej w ramach podmiotu gospodarczego niemal monopolizującego rynek zamówień publicznych, niż prawomocny wyrok Sądu powołujący się na takie właśnie, jednoznaczne ustalenia przeprowadzonego postępowania dowodowego. Co zrobili w sprawie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, od 2011 roku żywo zainteresowani tematem? Nic. Skupiono się na zwalczaniu Sławomira Nowaka, który istotnie pomógł w ujawnieniu najpoważniejszych przestępstw gospodarczych Europy Środkowej, kilka lat pracy przy tym śledztwie poszło jednak na marne z powodu nagłego wycofania się ze sprawy Andrzeja Adamczyka, a w konsekwencji tego, także wycofania Zbigniewa Ziobry. Poniżej opisuję jak do tego doszło.
W latach 2011 - 2015 pozostając pełnomocnikiem wielu przedsiębiorców budowlanych doprowadzonych do bankructwa lub na skraj niewypłacalności w czasie nagłośnionej tzw. afery autostradowej, byłem (w większości przypadków niejawnym) źródłem około 80-90% informacji trafiających na ten temat do mediów od portalu WP, przez TVN po Gazetę Finansową i media prawicowe. Odpowiadałem również za opracowanie analiz o niegospodarności i wyłudzeniach środków publicznych trafiających do biura antykorupcyjnego przy Komisji Europejskiej (OLAF) oraz za przekazanie do ministrów Sławomira Nowaka i Elżbiety Bieńkowskiej zgromadzonego przeze mnie jednoznacznego materiału dowodowego ujawniającego metodykę działania oraz tożsamość sprawców licznych przestępstw gospodarczych. Materiały te wraz z raportem zostały przekazane przez ministrów Nowaka i Bieńkowską do prokuratury, która pod wpływem autorytetu ich urzędu wszczęła śledztwo w sprawie, w której wcześniej samym poszkodowanym odmawiano wiarygodności. Niestety, organa ścigania a priori wychodziły z założenia, że nie może mieć racji właściciel małej firmy rodzinnej zarzucający masowe oszustwa największym podmiotom budowlanym działającym na polskim rynku. Zwyczajny człowiek nie znaczy nic i nie warto go słuchać.
Dopiero dzięki zaangażowaniu obu ministrów, na co osobiście naciskałem w wielokrotnie wymienianej korespondencji, prokuratura podjęła czynności w sprawie, niestety notorycznie ignorując wyraźnie udowodnione przestępstwa. Śledztwo prowadzono opieszale, inicjatywa dowodowa nie istniała, czynności prowadzono niedokładnie, co kilka miesięcy przesłuchiwano po jednym świadku. Po stronie tzw. drogowców przez długi występował (będący wówczas posłem opozycji i wiceprzewodniczącym sejmowej komisji infrastruktury, od 2015 roku już minister infrastruktury) Andrzej Adamczyk. To Pan Adamczyk odpowiadał za słynne wystąpienie w czasie kampanii wyborczej 2011 roku, w którym zarzucał Donaldowi Tuskowi budowanie autostrad z gliny, podczas czego wręczył premierowi przywiezioną z budowy autostrady A4 bryłkę błota z gałęziami. W związku ze swoim wtedy wielkim osobistym zaangażowaniem w sprawę, wielokrotnie zapowiadał rozbicie "kartelu" budowlanego, usunięcie z rynku spółek dokonujących oszustw na szkodę podwykonawców oraz bezwzględne pociągnięcie wszystkich winnych do odpowiedzialności karnej. Głos ten trafiał do osób bardzo zainteresowanych takim działaniem, tj. do setek oszukanych drogowców, którym licytowano domy i z trudem gromadzone wyposażenie przedsiębiorstw, niektórzy z nich załamani bankructwem odbierali sobie życie. Sytuacja była więc tragiczna, a wrogiem nr 1 stali się ex aequo minister Sławomir Nowak i szef GDDKiA Lech W.
Przez ponad 2 lata zbierałem materiał dowodowy w sprawie masowych oszustw wykonywanych według tego samego modus operandi. Otóż, potentaci rynkowi wygrywali zwykle dumpingowymi ofertami przetarg na budowę drogi lub autostrady, po czym "słupy", zazwyczaj w żaden sposób niezwiązane z budownictwem, rejestrowały spółki z o.o. lub jednoosobowe działalności gospodarcze. Następnie podmioty te stawały się podwykonawcami generalnego wykonawcy (wygrywającego przetarg). To drugie ogniwo podpisywało dalszą umowę podwykonawstwa z kolejnymi "słupami", a następnie ten drugi "słup" poszukiwał na lokalnym dla inwestycji rynku wiarygodnych rzeczywistych wykonawców, zwykle drobnych rodzinnych firm. Długi "łańcuch podwykonawców" miał na celu ominięcie prawnej możliwości dochodzenia przez rzeczywistych wykonawców zapłaty od generalnych wykonawców.
Co było charakterystyczne? Generalni wykonawcy (spółki często giełdowe o wielomiliardowych obrotach i kilkudziesięcioletnim doświadczeniu) przekazywali warte setki milionów zł strategiczne kontrakty spółkom zarejestrowanym kilka dni wcześniej, nieposiadającym kapitału, doświadczenia, kadry, parku maszyn ani żadnych innych atutów, czyli tzw. krzakom. Krzaki te nie płaciły rzeczywistym podwykonawcom za zbudowane nasypy drogowe i inne prace, ale stawały się... dłużnikami generalnych wykonawców z uwagi np. na naliczane im kary umowne, co doprowadzało do ich niewypłacalności i niszczyło nadzieje na egzekucję jakiejkolwiek zapłaty. Generalny wykonawca mimo złożenia dumpingowej oferty odnosił matematycznie nieprawdopodobny zysk, gdyż nie płacił podwykonawcom, stawał się tym samym jedynym beneficjentem przestępstwa, a zarazem tylko on miał moc sprawczą do jego organizacji, to on dobierał zupełnie niewiarygodnych podwykonawców, którym powierzał (jak twierdził - bez kontroli) warte setki milionów zł kontrakty. Następnie informowano rzeczywistych wykonawców, że nie zostali oni formalnie zgłoszeni jako podwykonawcy i nie są znani generalnemu wykonawcy, w związku z czym nie mogą uzyskać wynagrodzenia za "rzekomo" wykonaną pracę.
Ze stanowiska tego wynikało, że generalny wykonawca porzucał place budowy i nie wiedział, kto i co na nich wznosi, a do tego niekiedy sugerowano wręcz, że osoby wykonujące roboty budowlane faktycznie... nielegalnie wtargnęły na ich teren. Innym wariantem było bezpodstawne naliczanie kuriozalnych kar umownych, które potrącano z faktur rzetelnych podwykonawców skazując ich na wieloletnie procesy. Schemat ten był powtarzany na terenie całej Polski, pozostawał wyraźnie widoczny w zgromadzonych dowodach, co przełożyło się na wspomniany precedensowy wyrok Sądu, który nigdy by nie zapadł gdyby nie ingerencja Sławomira Nowaka a później Elżbiety Bieńkowskiej.
Co się stało po zmianie władzy? Obietnice pomocy dla polskiego sektora budowlanego okazały się przysłowiową "kiełbasą wyborczą", która do dzisiaj większości drogowców odbija się czkawką. Prokuratura torpedowała czynności przed sądem, dążyła do uniewinnienia oskarżonego i złożyła wspomnianą apelację na jego korzyść, wyraźnie i jednostronnie broniąc spółki giełdowej przed drobnym przedsiębiorcą, choć dowody winy były jednoznaczne. Minister Andrzej Adamczyk z nieprzejednanego wroga tej spółki i obrońcy drogowców zaczął chwalić ją za rzetelność. Wcześniej wielokrotnie występował w mediach podpierając się treścią mojego raportu i innymi otrzymanymi ode mnie dowodami, co wiele osób bardzo dobrze zapamiętało. W kwietniu 2017 roku grupa 31 senatorów zwróciła się do wtedy już ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka z pytaniem o dalsze losy mojego raportu i oszukanych drogowców, w odpowiedzi na co Andrzej Adamczyk poważnie rozminął się z prawdą wprowadzając w błąd nawet senatorów własnej partii, czyli "Prawa i Sprawiedliwości" (pismo z dnia 26 kwietnia 2017 r. znak BPS/043-39-968/17):
Oświadczenie senatorów Andrzeja Kamińskiego, Rafała Ambrozika, Andrzeja Mioduszewskiego, Jana Żaryna, Wojciecha Piechy, Arkadiusza Grabowskiego, Bogusławy Orzechowskiej, Zbigniewa Cichonia, Przemysława Błaszczyka, Andrzeja Wojtyły, Antoniego Szymańskiego, Roberta Mamątowa, Marka Martynowskiego, Jerzego Czerwińskiego, Józefa Łyczaka, Łukasza Mikołajczyka, Jacka Włosowicza, Margarety Budner, Krystiana Probierza, Wiesława Dobkowskiego, Jana Hamerskiego, Aleksandra Szweda, Krzysztofa Słonia, Ryszarda Majera, Krzysztofa Mroza, Michała Potocznego, Waldemara Bonkowskiego, Andrzeja Pająka, Stanisława Gogacza, Tadeusza Romańczuka, Grzegorza Peczkisa oraz Małgorzaty Kopiczko skierowane do ministra infrastruktury i budownictwa Andrzeja Adamczyka:
[...] W ciągu ostatnich kilku miesięcy do naszych biur senatorskich zgłosiło się wielu obecnych i byłych właścicieli firm budowlanych będących aktualnie i w przeszłości podwykonawcami inwestycji prowadzonych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Są to polscy przedsiębiorcy doprowadzeni do ruiny głównie przez poprzednie kierownictwo GDDKiA, czyli inwestora. [...] W związku z powyższym prosimy o pilną odpowiedź na poniższe pytania. [...] 4. O kryminalnym charakterze inwestycji prowadzonych przez GDDKiA za rządów PO-PSL mówi tzw. raport Kazimierza Turalińskiego z grudnia 2013 r. Wiemy, że jest on Panu znany. Czy są tam zawarte informacje, które są wystarczające do inicjowania postępowań wewnętrznych resortu lub postępowań prokuratorskich? [wytłuszczenie - red.]
Odpowiedź na powyższe pytanie:
4. Odpowiadając na pytanie, czy raport Pana Kazimierza Turalińskiego z grudnia 2013 r. zawiera informacje wystarczające do inicjowania postępowań wewnętrznych resortu lub postępowań prokuratorskich informuję, że raport Pana Kazimierza Turalińskiego z grudnia 2013 r. (który jest ogólnodostępny, bowiem jest umieszczony na stronie internetowej) został przesłany przez Ministerstwo do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, która przesłała ww. pismo do Prokuratury Rejonowej w Ropczycach, która z kolei przesłała je do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga-Południe oraz Prokuratury Rejonowej w Jarosławiu. Ministerstwo nie otrzymało dotychczas informacji o sposobie załatwienia sprawy. Reasumując Ministerstwo zainicjowało już działania w tej sprawie.
Powyższa odpowiedź pomija wiele istotnych faktów. Otóż, minister Andrzej Adamczyk pozostawał wówczas (już od lat) w stałym kontakcie z jednym z pokrzywdzonych przedsiębiorców, w imieniu których opublikowałem raport i którym się wielokrotnie w swych wystąpieniach posługiwał. Osoba pokrzywdzona, której dotyczyło postępowanie karne, bardzo blisko związała się politycznie z prawicą, a wcześniej wielokrotnie towarzyszyła Adamczykowi np. w wizytowaniu placów budowy autostrad na Euro 2012, w tym placu z którego pobrał on sławną grudkę gliny wręczoną Donaldowi Tuskowi. Z tych powodów Andrzej Adamczyk był na bieżąco informowany o postępach w sprawie i wiedział, że prowadzone jest już od dawna postępowanie karne a następnie złożono do sądu akt oskarżenia. Wiedział też, że z materiału dowodowego i ustaleń postępowania dowodowego jednoznacznie wynika fakt zaistnienia szeregu przestępstw związanych z zamówieniami publicznymi, znał też nazwy konkretnych spółek uwikłanych w oszustwa i nazwiska członków ich zarządów odpowiedzialnych za organizację procederu. Sam Andrzej Adamczyk wielokrotnie zapowiadał wyeliminowanie tego swoistego "kartelu", w tym wielokrotnie podczas rozmów ze mną i z pokrzywdzonymi. Przez kilka lat również pozostawaliśmy w stałym kontakcie, był na bieżąco informowany o postępach w działaniach przedsądowych, co przekładało się na jego wystąpienia w mediach i organizację konferencji prasowych oraz na jego udział w zorganizowanych przez drogowców protestach (m.in. 13 grudnia 2013 roku pod Sejmem, kiedy miała miejsce premiera ostatniego z przekazanych przeze mnie dokumentów, czyli wspomnianego raportu złożonego już do minister Elżbiety Bieńkowskiej). Poza więc wszelką wątpliwością minister Andrzej Adamczyk miał bardzo szczegółową wiedzę na temat dalszego losu raportu i jego skutków procesowych, w tym toczącego się od 1,5 roku procesu karnego, który już kilka tygodni przed udzieleniem odpowiedzi na pytania senatorów zakończył się w pierwszej instancji wyrokiem skazującym, następnie w całości podtrzymanym w apelacji. Jeśli zaś nie wiedziałby, co stało się z najważniejszą sprawą jaką prowadził w swojej politycznej karierze, gdyż dotyczącą oszustw szacowanych nawet na 20 miliardów zł i prowadzonego przez niego resortu, to chyba jeszcze gorzej.
Nie jest też prawdą, że Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa Andrzeja Adamczyka zainicjowało działania w sprawie, gdyż za samo zainicjowanie postępowania karnego odpowiadało już nieistniejące Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej prowadzone przez Sławomira Nowaka, a raport przekazany został do prokuratury przez również nieistniejące tzw. super-ministerstwo, czyli Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju prowadzone przez ówczesną wicepremier Elżbietę Bieńkowską. Tymczasem z odpowiedzi wynika, że działania w kierunku zainicjowania postępowania karnego podjęło Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa prowadzone przez Andrzeja Adamczyka, co nie jest prawdą. Minister Prawa i Sprawiedliwości wprowadził więc w błąd senatorów Prawa i Sprawiedliwości. Co więcej, Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa ponosi wspólnie z Ministerstwem Sprawiedliwości odpowiedzialność za zignorowanie prawomocnego wyroku Sądu Okręgowego dotyczącego kwestii wręcz strategicznych z perspektywy zadań tych resortów, czyli przemilczenie zorganizowanych oszustw o potencjalnej wartości sięgającej w skali kraju nawet dziesiątek miliardów zł a dokonywanych przy wydatkowaniu środków publicznych, w tym pozyskiwanych z Unii Europejskiej.
- Dlaczego dziś już minister Adamczyk zmienił o 180 stopni swoje poglądy na temat osób i spółek, które wcześniej oskarżał o korupcję i oszustwa, za to za wszelką cenę obecny rząd stara się obciążyć odpowiedzialnością karną Sławomira Nowaka, bez którego ingerencji nie ujawniono by w sposób procesowy być może największej afery gospodarczej ostatnich lat?
- Dlaczego w 2018 roku, po prawomocnym wyroku skazującym, ministrowie Adamczyk i Ziobro nie zwołali konferencji prasowej ogłaszając, że od początku mieli rację, że istniała wielka afera autostradowa i powiązania spółek giełdowych z tym procederem są procesowo potwierdzonym faktem?
- Dlaczego nie ogłoszono sukcesu i idąc za ciosem nie wszczęto nowego śledztwa wymierzonego w zarząd konkretnie wskazanej w wyroku spółki giełdowej?
- Czy ktoś wyobraża sobie podobne milczenie w sprawie Amber Gold czy Smoleńska, gdyby Sąd w prawomocnym wyroku przypisał winę rządowi Donalda Tuska?
Cóż, myślę że dla Sławomira Nowaka są to pytania retoryczne. Faktem jest, że pokrzywdzeni drogowcy dzisiaj nie mogą już liczyć na kontakt z ministrem Adamczykiem ani na latami obiecywaną im pomoc. Od tamtego czasu do więzienia trafili za to niektórzy moi klienci, czyli pokrzywdzeni, skazani faktycznie za to, że stali się ofiarami oszustw rynkowych gigantów, przez co stali się niewypłacalni dla swoich dostawców i podwykonawców. Za kraty trafił np. przedsiębiorca zapraszany na konferencje prasowe PiS-u, choćby tą zorganizowaną w Sejmie 13 grudnia 2013 r. z okazji zakończenia przeze mnie prac nad wspomnianym raportem. Pan W., bo o nim mowa, najgłośniej krzyczał o dokonywanych przy budowie autostrad przestępstwach i przemawiał na wspomnianej konferencji prasowej, trafił na kilka lat do więzienia, a generalni wykonawcy, którzy nie rozliczyli się z nim na kwotę kilkudziesięciu milionów zł, są nadal zaufanymi generalnymi wykonawcami chwalonymi przez resort Andrzeja Adamczyka za rzetelność.
Oceniając sprawę byłego ministra Sławomira Nowaka uwzględnić należy powody, przez które człowiek, który pomógł ujawnić poważne przestępstwa gospodarcze, jest dzisiaj zwalczany jak najgorszy kryminalista, a osoby i podmioty, które wskazał prokuraturze posługując się moim materiałem dowodowym, cieszą się nadal najwyższym zaufaniem władz. Naturalnie Sławomir Nowak nie był idealnym ministrem, wręcz przeciwnie zasłużył na krytykę z uwagi na nieodpowiedni dobór podległych mu kadr (w tym szefa GDDKiA Lecha W., którego drogowcy słusznie określali mianem "rzeźnika polskich firm budowlanych") i początkowe niezrozumienie wagi przekazywanych mu materiałów, co wynikało z braku doświadczenia w branży budowlanej. W tamtych latach podlegał więc słusznej krytyce, co nie zmienia faktu, że miał swoje zasługi chociażby w postaci zreflektowania się i w końcu podjęcia odważnych działań w sprawie afery autostradowej. Tego samego nie można już powiedzieć o jego następcy z rządu Zjednoczonej Prawicy, który stanowisko ministra uzyskał obiecując naprawę rynku budownictwa drogowego i doprowadzenie do wyjaśnienia afery autostradowej.
Dziwnym "zbiegiem okoliczności" była też afera zegarkowa, która pozbawiła Sławomira Nowaka stanowiska ministra, a która zaistniała w mediach dosłownie w tych samych dniach, w których ministerstwo podjęło się skutecznej interwencji w prokuraturze. Przypadkiem za nagłośnienie afery zegarkowej odpowiadała ta sama redakcja, która później otrzymała nagrania z afery podsłuchowej "gangu kelnerów" i z którą kontaktował się Marcin P. (organizator Amber Gold) przekazując informacje dotyczące jego współpracy z synem Donalda Tuska. Dziś ten sam dziennikarz, który przewodził tamtej redakcji, przygotowuje materiały dla TVP, w których w mocno naciągany sposób usiłuje wyjaśnić aferę Amber Gold (z pominięciem fundamentów tej sprawy, przez co nie może dojść do prawidłowych wniosków) czy Zatoki Sztuki, poprzez którą z pedofilią łączy każdego celebrytę, który kiedykolwiek wypił w niej kawę. Nie z własnej woli znalazłem się również w kręgu tej trzeciej największej afery czasów Donalda Tuska, czyli właśnie afery podsłuchowej gangu kelnerów, w związku z czym również dysponuję informacjami na temat jej "zaplecza", co pozwala mi z innej perspektywy oceniać tamte wydarzenia i powód oraz sposób ich nagłośnienia.
Ze sprawą Sławomira Nowaka również wiąże się po części temat Amber Gold i mojego udziału w jej wyjaśnianiu. Otóż, w związku z wielką "popularnością" jaką mój raport dot. afery autostradowej uzyskał w kręgach najważniejszych polityków Prawa i Sprawiedliwości, latem 2016 roku poproszono mnie o pomoc Sejmowej Komisji Śledczej ds. Amber Gold. Jak zostałem poinformowany, moją osobę miał zaakceptować bezpośrednio Jarosław Kaczyński. Miałem odpowiadać m.in. za analizę kryminalną sprawy i weryfikację dowodów. Z tego powodu przekazano mi komplet materiałów ze śledztwa i innych dokumentów pozostających w dyspozycji różnych urzędów. Miałem potwierdzić tezę m.in. o powiązaniach i odpowiedzialności premiera Donalda Tuska, w tym zdobyć również nowe dowody, jeśli byłyby one potrzebne do osiągnięcia tego celu. Z zadania wywiązałem się szybko, w październiku 2016 roku przekazałem posłom z Komisji informację, że materiał dowodowy, modus operandi sprawcy i sposób organizacji piramidy kategorycznie wykluczają jakikolwiek związek Donalda Tuska ze sprawą, wykluczają również istnienie z jego strony parasola ochronnego nad Marcinem P. i jakiekolwiek z nim powiązania. Co najważniejsze, obaliłem przyjętą wersję śledczą, jakoby Amber Gold miał posłużyć bliżej nieokreślonej "mafii" do wyprowadzenia setek milionów zł.
Mianowicie, z analizy wydatków ponoszonych przez Amber Gold wynika jednoznacznie, że nie zostały one tak jak ma to miejsce w innych sprawach (m.in. SKOK Wołomin, mafia paliwowa, Gant, Bank Spółdzielczy w Nadarzynie itp.) wyprowadzone, tylko zostały w rozproszony sposób wydane m.in. na czynsze, pensje czy reklamy w mediach. Nie ma jednego beneficjenta ani "urwanego" do nich tropu, pieniądze po prostu roztrwoniono, co można stosunkowo łatwo prześledzić. W ten sposób nie działa żadna grupa przestępcza, gdyż ich celem nie jest złośliwe zaszkodzenie innym osobom (klientom inwestującym w złote lokaty), tylko odniesienie zysków, a trudno nazwać zyskiem rozproszone wydatki na rzecz setek niepowiązanych w żaden sposób osób i podmiotów. Modus operandi wykluczał więc sprawczą rolę klasycznej przestępczości zorganizowanej ukierunkowanej na racjonalne ekonomicznie popełnianie przestępstw, a tym bardziej brakowało jakiegokolwiek racjonalnego powiązania z Donaldem Tuskiem, który nie mógł z działania Marcina P. odnieść żadnych korzyści, a jedynie niemożliwe do naprawienia straty wizerunkowe. Wyjaśnić trzeba też, że dla premiera 38-milionowego państwa nie jest zyskiem zarobek jego syna nieprzekraczający równowartości rocznej pensji pracownika fizycznego zatrudnionego w markecie spożywczym. Dla takich profitów nie organizuje się ani nie chroni piramidy finansowej o niespełna miliardowym przychodzie. Ogólnie, narracja polityczna i medialna przyjęta przy sprawie Amber Gold znacznie odbiega od bardzo dobrze udokumentowanych w postaci procesowego materiału dowodowego faktów, podobnie jak ma to zapewne miejsce w sprawie rzekomej korupcji Sławomira Nowaka.
Reasumując, jestem przekonany, że medialny charakter czynności podejmowanych wobec Sławomira Nowaka nie ma zbyt wiele wspólnego z praworządnością, a spełnia jedynie rolę instrumentu marketingu politycznego. Do czasu prawomocnego skazania podejrzanego traktować należy jako osobę niewinną, a to czy był on kiedyś ministrem, listonoszem, czy księgowym, nie ma dziś żadnego znaczenia. O samym zarzucie korupcji wypowiedzieć powinien się niezawisły Sąd, a nie kolega podejrzanego z sejmowej ławy, czyli Zbigniew Ziobro. Ewentualne przestępstwa Nowaka same w sobie nie mają jednak dla Polaków większego znaczenia, jeśli zostały popełnione, to jest to już czas przeszły, podobnie jak jego stanowisko ministra transportu. Żywym problemem pozostaje za to objęcie milczeniem z trudem przecież ujawnionych zorganizowanych oszustw w sektorze drogowych zamówień publicznych. Pytanie pozostaje proste: dlaczego nie są podejmowane żadne prawem wymagane działania względem już wskazanych (paradoksalnie nie przez upolitycznioną prokuraturę, tylko właśnie przez niezawisły Sąd) sprawców realizowanych na szeroką skalę oszustw gospodarczych? Czyżby nie warto było pochylać się nad sektorem wartym każdego roku kilkadziesiąt miliardów zł ani nad losem doprowadzonych do bankructwa polskich przedsiębiorców?
Kazimierz Turaliński
Wybrane dokumenty z materiału dowodowego:
2. Pismo Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju z 24 marca 2014 - informacja o przesłaniu do prokuratury tzw. raportu Kazimierza Turalińskiego w sprawie Afery Autostradowej - skan zamieszczony poniżej
3. Pismo Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska - interwencja premiera w sprawie afery autostradowej. - skan zamieszczony poniżej
4. Pismo Prokuratury Okręgowej z Rzeszowa (sygn. Z I Ko 260-13) - informacja o przekazaniu materiałów otrzymanych za pośrednictwem Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej do właściwej miejscowo prokuratury. - skan zamieszczony poniżej
5. List drogowców Adamczyk - przykładowy kadr ukazujący jedną z licznych wypowiedzi ministra Andrzeja Adamczyka związanych z aferą autostradową i materiałami Kazimierza Turalińskiego. - screen zamieszczony poniżej
6. Wyrok Sądu Okręgowego Sygn. akt VI Ka 1259/17 (wytłuszczenia w treści wyroku redakcyjne) - treść zamieszczona poniżej wraz z linkiem do portalu sądowego
Oryginał orzeczenia Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie VI Wydział Karny Odwoławczy (sygn. akt VI Ka 1259/17) - pełna treść zamieszczona poniżej z zaznaczonymi najważniejszymi fragmentami uzasadnienia:
Warszawa, dnia 29 czerwca 2018 r.
Sygn. akt VI Ka 1259/17
WYROK
W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie VI Wydział Karny Odwoławczy w składzie :
Przewodniczący: SSO Michał Chojnowski
Sędziowie: SO Anna Zawadka (spr.)
SR del. Justyna Dołhy
Protokolant: sekr. sądowy Anna Rusak
przy udziale prokuratora Anety Ostromeckiej i oskarżyciela subsydiarnego J. S.
po rozpoznaniu dnia 29 czerwca 2018 r. w Warszawie sprawy A. M., syna J. i T., ur. (...) w M., oskarżonego o czyn z art. 286 §1 kk
na skutek apelacji wniesionej przez prokuratora od wyroku Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi – Południe w Warszawie z dnia 1 czerwca 2017 r. sygn. akt IV K 1001/15
zaskarżony wyrok utrzymuje w mocy; kosztami postępowania odwoławczego obciąża Skarb Państwa; zasądza od Skarbu Państwa na rzecz oskarżyciela subsydiarnego J. S. kwotę 1000 zł tytułem zwrotu kosztów zastępstwa procesowego w postępowaniu odwoławczym.
SSO Anna Zawadka SSO Michał Chojnowski SSR del. Justyna Dołhy
Sygn. akt VI Ka 1259/17
UZASADNIENIE
A. M. został oskarżony o to, że: samodzielnie lub w porozumieniu z innymi osobami w okresie od kwietnia 2011 r. do lipca 2011 r. w W. i innych miejscach kraju w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadził J. S. prowadzącego działalność gospodarczą pod firmą (...) z/ s w D. do niekorzystnego rozporządzenia mieniem kwocie 143.000 zł poprzez wprowadzenie go w błąd, co do zamiaru wywiązania się z zapłaty za wykonanie umowy z dnia 30.04.2011 r. na wynajem sprzętu i wykonanie usług przy budowie autostrady w rejonie R., tj. o czyn z art. 286 §1 kk.
Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Południe w Warszawie wyrokiem z dnia 1 czerwca 2017r. w sprawie Sygn. akt IV K 1001/15:
1) Oskarżonego A. M. uznał za winnego tego, że działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami w okresie od 30 kwietnia 2011 r. do 22 czerwca 2011 r. w W. w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadził J. S. prowadzącego działalność gospodarczą pod firmą (...) z/ s w D. do niekorzystnego rozporządzenia mieniem kwocie 143.000 zł poprzez wprowadzenie go w błąd, co do zamiaru wywiązania się z zapłaty za wykonanie umowy na wynajem sprzętu i wykonanie usług przy budowie autostrady w rejonie R. , tj. o czyn z art. 286 §1 kk i za to na podstawie art. 286 §1 kk skazał go i wymierzył mu karę 6 (sześć) miesięcy pozbawienia wolności,
2) na podstawie art. 69 §1 i 2 kk i art. 70 § 1 pkt 1 kk w zw. z art. 4 § 1 kk w brzmieniu obowiązującym do dnia 1.07.2015 r. warunkowo zawiesił oskarżonemu A. M. wykonanie orzeczonej kary pozbawienia wolności na okres próby 3 (trzech) lat,
3) na podstawie art. 46 § 1 kk zobowiązał oskarżonego do naprawienia szkody na rzecz J. S. w kwocie 143.000 (sto czterdzieści trzy tysiące ) zł;
4) na podstawie art. 628 pkt 1 kpk w zw. z art. 640 kpk zasądził od oskarżonego na rzecz J. S. kwotę 15.000 zł tytułem poniesionych przez niego kosztów zastępstwa procesowego;
5) na podstawie art. 624 §1 kpk zwolnił oskarżonego A. M. od obowiązku uiszczenia opłaty i ponoszenia pozostałych kosztów sądowych, przejmując wydatki na rachunek Skarbu Państwa.
Apelację od wyroku wniósł prokurator, który zaskarżył wyrok w całości na korzyść oskarżonego [wyróżnienie red.]. Prokurator na podstawie art. 427 § 2 oraz art. 438 pkt 3 kpk wyrokowi temu zarzucił: błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę wyroku mający wpływ na jego treść, polegający na błędnej ocenie wyjaśnień oskarżonego A. M., świadków: J. S., R. S., M. B., J. T., G. D. (1), G. D. (2), oraz dokumentacji w postaci odstąpienia od umowy przez firmę (...) i w konsekwencji przyjęcie, że oskarżony miał zamiar wprowadzenia w błąd J. S. prowadzącego działalność gospodarczą pod firmą (...) a/s w D., co do zamiaru wywiązania się z zaciągniętego zobowiązania tj. umowy z dnia 30.04.2011r. na wynajem sprzętu i wykonanie usług przy budowie autostrady w rejonie R. podczas, gdy wnikliwa analiza tych dowodów w powiązaniu z pozostałym materiałem dowodowym prowadzi do przeciwnego wniosku.
Skarżący wnosił o zmianę wyroku poprzez uniewinnienie oskarżonego od popełnienia zarzucanego mu czynu.
Sąd Okręgowy zważył co następuje:
Apelacja prokuratora jest niezasadna i nie zasługuje na uwzględnienie.
Na wstępie przede wszystkim podkreślić trzeba, że Sąd Rejonowy w sposób prawidłowy przeprowadził przewód sądowy, zebrane w jego toku dowody poddał wszechstronnej i wnikliwej analizie zgodnie z przepisami prawa, wskazaniami wiedzy i zasadami logicznego rozumowania jak również doświadczeniem życiowym, wydane zaś na tej podstawie rozstrzygnięcie w sposób należyty uzasadnił, co w pełni odpowiada wymogom zawartym w przepisie art. 424 § 1 i 2 k.p.k.
W szczególności Sąd Odwoławczy w całości identyfikuje się z analizą materiału dowodowego w postaci zeznań świadków J. S., R. S., M. B., J. T., G. D. (1), G. D. (2), oraz dokumentacji w postaci odstąpienia od umowy przez firmę (...). Prawidłowo Sąd Rejonowy ocenił te zeznania w sposób pełny, logicznie umotywowany, we wzajemnym ze sobą powiązaniu, jak również w konfrontacji z obiektywnym materiałem dowodowym zgromadzonym w sprawie, czyli z dokumentacją finansową dotyczącą rozliczeń pomiędzy firmami (...) S.A i (...) sp. z o.o., w szczególności w postaci umów i faktur.
Stąd też, przechodząc kolejno do zarzutów podniesionych przez skarżącego, nie można zgodzić się, że Sąd pierwszej instancji poczynił błędne ustalenia faktyczne gdyż nie wykazał, że oskarżony A. M. już w chwili zawarcia umowy z firmą (...) miał zamiar nie wywiązać się z tej umowy, co jest niezbędne do przyjęcia, iż oskarżony wprowadził w błąd swojego kontrahenta J. S. co do zamiaru wywiązania się z zawartej umowy.
Rację ma skarżący, iż dla przypisania przestępstwa oszustwa konieczne jest udowodnienie oskarżonemu zrealizowania znamion strony podmiotowej. W przypadku oszustwa sprawca musi bowiem obejmować swoim zamiarem bezpośrednim i ukierunkowanym na osiągnięcie korzyści majątkowej (dla siebie bądź innego podmiotu) wszystkie elementy składające się na zarzucane przestępstwo oszustwa. Zdaniem Sądu Okręgowego przeprowadzone postępowanie toczące się przed Sądem Rejonowym wykazało, iż taki zamiar od początku towarzyszył oskarżonemu A. M.. Wbrew twierdzeniom skarżącego Sąd Rejonowy dokonał prawidłowego ustalenia, iż oskarżony A. M. zawierając umowę z J. S. nie miał własnych możliwości zapłacenia mu za wykonane prace i uzależniał płatności od otrzymania wynagrodzenia od firmy (...), która w rzeczywistości była jednym z ogniw w całym łańcuchu faktycznych podwykonawców. Przy czym oskarżony wprowadził w błąd pokrzywdzonego zapewniając, że jest dalszym podwykonawcą (...) S.A., okazując mu umowę pomiędzy firmami (...), która zapewniała mu możliwość dochodzenia należności bezpośrednio od inwestora tj. GDDKiA, który odpowiadał solidarnie z Generalnym Wykonawcą tj. (...) S.A. za zapłatę wynagrodzenia należnego podwykonawcy z tytułu wykonanych przez niego robót budowlanych na podstawie art. 647 1 KC.
W sytuacji gdy oskarżony A. M., co potwierdza umowa najmu sprzętu budowlanego (k.185-188), jako osoba wynajmująca jedynie sprzęt budowlany (spychacze, ładowarki, koparki, walce, równiarki i samochody), nie mógł skorzystać z tej ochrony, nie będąc podwykonawcą, takie działanie stanowiło ewidentne wprowadzenie w błąd pokrzywdzonego. Oskarżony nie poinformował pokrzywdzonego J. S., że wypłata jego wynagrodzenia jest uzależniona od zapłaty wynagrodzenia przez (...) firmie (...), która następnie miała dopiero zapłacić oskarżonemu A. M.. Przy czym oskarżony starał się stworzyć wrażenie osoby bardzo majętnej, mającej znajomości z prezesami (...), opowiadał o kontraktach z dużymi firmami i okazał pokrzywdzonemu oraz jego żonie umowę ze spółką (...) w której było napisane, że jest podwykonawcą tej firmy, co nie było zgodne z rzeczywistością.
Tymczasem z dokumentów skarbowych, zeznań świadka M. B. i wyjaśnień oskarżonego wynika, że A. M. nie miał środków, ludzi ani sprzętu potrzebnego do zrealizowania nawet tej faktycznej umowy dotyczącej wynajmu sprzętu budowlanego. Firma (...) zajmowała się bowiem budową chodników i układaniem kostki brukowej, nie była więc przygotowana do wykonania tak wielkiej inwestycji jak realizacja robót ziemnych (nasypy drogowe) pod budowę odcinka autostrady (...). Ponadto kondycja finansowa firmy nie była dobra, gdyż jak wynika z informacji nadesłanej przez Naczelnika Urzędu Skarbowego W. oskarżony posiadał zobowiązania podatkowe w podatku VAT w wysokości 5.054,00 zł i prowadzone było wobec niego postępowanie egzekucyjne na podstawie tytułów wykonawczych wystawionych przez ZUS na łączną kwotę 8.308,70 zł. W zeznaniu o wysokości osiągniętego dochodu PIT-36 za rok 2010 oskarżony wykazał stratę z pozarolniczej działalności gospodarczej i 0 zł dochodu do opodatkowania. Natomiast za 2011 rok oskarżony wykazał dochód 10 559,02 zł (k.245,245a). Powyższe okoliczności potwierdził w swoich wyjaśnieniach także oskarżony A. M., który przyznał, że kiedy podpisał umowę z panem S. nie posiadał środków pieniężnych na wypłacenie mu wynagrodzenia z tytułu wykonanych robót i nie powiadomił go o tym. Zapewniał go, że ma podpisaną umowę z firmą (...), która ma podpisaną umowę z firmą (...) i pierwsza płatność będzie w terminie 7 dni od zakończenia pierwszej partii robót. Przyznał także, że wcześniej nigdy czegoś takiego nie robił i był to pierwszy kontrakt z firmą (...). Nie dysponował przy tym odpowiednim sprzętem potrzebnym do budowy nasypów, dlatego podpisał umowy z panem S. i firmą (...) na wynajem sprzętu. Przyznał też, że w kwietniu 2011r. (umowa z (...) została podpisana 30 kwietnia 2011r.) jego sytuacja finansowa była tragiczna, nie miał wówczas żadnego majątku, mieszkał w mieszkaniu byłej teściowej, nie posiadał samochodów, a dochody uzyskiwał jedynie z prac brukarskich. Nie miał takich możliwości, aby własnym sumptem wykonać nasypy bez podwykonawców. Propozycję wejścia do tego interesu otrzymał od G. D. (1) (członek zarządu (...) Sp. z o.o.), który był jego znajomym i wiedział jakimi możliwościami oskarżony dysponuje. Oskarżony przyznał „miałem być jednym z tych, którzy mieli tam zarobić”. Stwierdził, że czuje się wprowadzony w błąd przez G. D. (1). Tymczasem z zeznań świadka G. D. (1) wynika, że zarząd spółki (...) wybrał firmę A. M., gdyż ten twierdził, że ma dostęp do sprzętu.
W ocenie Sądu I instancji, sposób działania oskarżonego A. M. dobitnie wskazywał na wolę wprowadzenia w błąd pokrzywdzonego co do rzeczywistego statusu majątkowego (...) i wyzyskanie tego błędu dla osiągnięcia korzyści majątkowej przez osoby współdziałające z oskarżonym z firmy (...).
Skarżący zarzuca, że w toku postępowania Sąd nie ustalił bezsprzecznie, że istniało porozumienie pomiędzy reprezentantami firmy (...), (...) oraz (...). Na istnienie takiego nieformalnego porozumienia pomiędzy tymi podmiotami wskazuje jednak logika i chronologia wydarzeń w tej sprawie m.in. daty rejestracji działalności przez spółkę (...) i (...) Trudno dać wiarę zapewnieniom dyrektora (...), że firma będąc generalnym wykonawcą robót budowlanych i stale nadzorująca postęp prac na tym odcinku budowy autostrady (...), nie wiedziała kto faktycznie i jakie prace wykonywał na jej własnej budowie [wyróżnienie red.]. Należy wskazać, iż charakter usług faktycznie świadczonych przez (...) na budowie (...) tj. budowa nasypów drogowych i nadzorowanie tych prac przez właściciela firmy J. S., wykraczał poza wynajem spycharko-ładowarki oraz ciężarówki. Czynności wykonywane przez firmę (...) nie mogły zostać niezauważone przez kierownika budowy z (...). Ponadto w piśmie z dnia 2 lutego 2012r. firma (...) potwierdziła, że dyrektor Rejonu G. D. (2) wizytujący ten odcinek robót podczas jednego z objazdów budowy spotkał J. S. z (...) i zgłosił mu swoje uwagi jako osobie nadzorującej roboty na tym odcinku. Pokrzywdzony miał wówczas poinformować dyrektora, że jedynie nadzoruje pracę własnych maszyn. Nawet jeśli formalnie firma (...) nie zgłosiła firmie (...), że korzysta z podwykonawców i nie uzyskała na to zgody kontrahenta, to nie budzi wątpliwości Sądu Okręgowego, iż (...) S.A. dysponował wiedzą, że roboty zlecone na podstawie umowy o wykonanie robót drogowych firmie (...) Sp. z o.o. są faktycznie wykonywane przez podwykonawców.
Rację ma także Sąd Rejonowy, że w tym przypadku beneficjentem tego procederu pozostaje generalny wykonawca tj. (...) S.A. Odmawiając zapłaty firmie (...), która faktycznie wybudowała nasypy drogowe na tym odcinku autostrady i powołując się na brak wiedzy o istnieniu takiego podwykonawcy, (...) S.A. uzyskał przecież korzyść majątkową. Wskazać także należy, iż „metodyka oszustw na tzw. łańcuch podwykonawców w branży budowlanej” została zauważona i opisana przez Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej Departament Dróg i Autostrad w piśmie skierowanym do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie z dnia 14.08.2013r. [wyróżnienie red.]
Wbrew zarzutom skarżącego na istnienie takiego przestępnego porozumienia pomiędzy oskarżonym A. M. a reprezentantem firmy (...) wskazują zeznania pokrzywdzonego i jego żony oraz zeznania świadka M. B. oraz wyjaśnienia oskarżonego, którzy wskazali na udział w tym procederze G. D. (1) – członka zarządu spółki (...). W ocenie Sądu Okręgowego oskarżony A. M. był zbyt mało znaczącym podmiotem gospodarczym aby zorganizować tego rodzaju przestępczy proceder wymagający zaangażowania całego szeregu firm stanowiących kolejne ogniwa w łańcuchu podwykonawców w ten sposób, aby wyeliminować możliwość dochodzenia zapłaty bezpośrednio od generalnego wykonawcy [wyróżnienie red.].
Rację ma skarżący podnosząc, że możliwości płatnicze oskarżonego były uzależnione od tego czy uzyska wynagrodzenie od firmy (...) sp. z o.o. Nie ma jednak racji skarżący wskazując, iż w momencie podpisania umowy z firmą (...) oskarżony nie zdawał sobie sprawy, że nie otrzyma tej płatności. Z powodu półrocznego opóźnienia rozpoczęcia prac ziemnych na tym odcinku budowy istniały przecież przesłanki do rozwiązania umowy z firmą (...) z czego oskarżony musiał zdawać sobie sprawę. Podpisując umowę najmu sprzętu budowlanego z firmą (...) Sp. z o.o. w dniu 16 marca 2011r. dysponował przecież wiedzą o terminie realizacji umowy na wykonanie robót ziemnych pomiędzy (...) SA i (...) Sp. z o.o. Umowa o wykonanie robót drogowych na ten moment (przed podpisaniem aneksu w dniu 31 marca 2011r.) przewidywała zakończenie robót objętych przedmiotem umowy do dnia 30 lipca 2011r. Dotrzymanie tego terminu przez firmę (...), która nie dysponowała sprzętem, ludźmi ani środkami finansowymi było z góry niemożliwe do wykonania.
Jak słusznie zauważył Sąd Rejonowy, zamiar kierunkowy sprawcy nieprzyznającego się do winy z natury rzeczy podlega ustaleniu na podstawie towarzyszących zdarzeniu okolicznościom przedmiotowym, zaś w niniejszej sprawie wystąpiły elementy tego rodzaju, że pozwoliły na wnioskowanie, co do charakteru strony podmiotowej czynu zabronionego. Przede wszystkim oskarżony A. M. w trakcie negocjowania umowy wprowadził pokrzywdzonego w błąd odnośnie tego, że jest podwykonawcą firmy (...) S.A. Odnosząc się do zarzutu skarżącego wskazać należy, iż niewątpliwie J. S. nie wiedział o trudnościach finansowych firmy oskarżonego i braku płynności finansowej. O zamiarze wprowadzenia pokrzywdzonego w błąd świadczy przede wszystkim zachowanie oskarżonego A. M. polegające na stwarzaniu pozorów osoby zamożnej i ustosunkowanej, która zna prezesów firmy (...) i utrzymuje z nimi kontakty towarzyskie.
W ocenie Sądu Okręgowego gdyby oskarżony A. M. tak jak argumentuje prokurator nie miał zamiaru wprowadzenia pokrzywdzonego w błąd, to poinformowałby pokrzywdzonego, że warunkiem rozliczenia jest otrzymanie zapłaty od firmy (...) sp. z o.o. W świetle powyższych ustaleń, a zwłaszcza w świetle zachowania oskarżonego A. M. po dokonaniu zarzucanego mu czynu, tj. unikanie pokrzywdzonego, nieodbieranie telefonów i korespondencji, także wskazuje na zamiar kierunkowy sprawcy.
Nic przecież nie stało na przeszkodzie, aby poinformować pokrzywdzonego, że płatność zależy od uzyskania zapłaty ze spółki (...). Tymczasem oskarżony zataił ten fakt przed pokrzywdzonym i miało to zasadniczy wpływ dla podjęcia przez niego decyzji o zawarciu umowy na wynajem sprzętu budowlanego.
Sąd Rejonowy słusznie uznał, że dla oceny czy oskarżony dopuścił się zarzucanego mu przestępstwa nie ma znaczenia czy oskarżony rzeczywiście otrzymał zapłatę od spółki (...). Istotne jest bowiem to, że w chwili zawarcia umowy z pokrzywdzonym firma oskarżonego nie dysponowała środkami pieniężnymi na zapłatę za wykonaną usługę, a sytuacja materialna oskarżonego i prowadzonej przez niego firmy była trudna. Informacje te zostały zatajone przed pokrzywdzonym, mimo iż miały istotne znaczenie dla podjęcia przez niego decyzji o zawarciu umowy z firmą oskarżonego.
Prokurator niewątpliwie ma rację, że reguły prowadzonej działalności gospodarczej zakładają zapłatę kontrahentom należności z uzyskanego w przyszłości zysku. Istotne jest jednak to, co pomija skarżący, że firma powinna mieć realne możliwości terminowego wykonania umowy, a strony tych umów powinny być informowane o ewentualnych czynnikach utrudniających lub uniemożliwiających terminowe wywiązanie się z umowy, tak aby mogły podjąć racjonalne decyzje odnośnie rozporządzenia swoim mieniem. W przeciwnej sytuacji strony takich umów są wprowadzane w błąd, co może się wiązać z odpowiedzialnością karną za przestępstwo z art. 286 § 1 kk. Powyższych okoliczności nie podważa brak kwestionowania przez oskarżonego roszczenia przysługującego pokrzywdzonemu.
Ostatecznie zaś za niezasadnością zarzutu apelacyjnego przemawia uważna lektura sporządzonych przez Sąd Rejonowy pisemnych motywów wyroku, a z których jasno wynika, że Sąd ten, w ramach odparcia przyjętej linii obrony, wskazał argumentację odnośnie tego, że oskarżony był jedynie podwykonawcą inwestycji prowadzonej w rejonie R., a jego możliwości płatnicze były uzależnione od tego czy uzyska wynagrodzenie od firmy (...) Sp. z o.o. Zdaniem skarżącego tego typu działalność jest powszechna i często firmy zawiązują się pod konkretną inwestycję, nie mając doświadczenia ani stosownych środków finansowych. W tej sprawie Sąd Rejonowy okoliczności te szczegółowo analizował w odniesieniu do pozostałych dowodów zebranych w sprawie i właśnie na podstawie tak przeprowadzonej weryfikacji poczynił ustalenia odmienne. Ważnym uzupełnieniem kontrargumentów przedstawionych przez skarżącego odnośnie braku oszukańczego zamiaru po stronie oskarżonego, jest także okoliczność, iż wystawienie przez A. M. faktury firmie (...) na kwotę ponad 1 mln złotych, czyli ponad dwukrotnie przewyższającą wartość wykonanych robót przez firmy (...) i (...), wskazuje na celowe zawyżanie ceny wykonanych prac, przy braku poniesienia jakichkolwiek nakładów na wykonanie tych robót ziemnych. Przy tak znacznie zawyżonej kwocie należności oskarżony musiał zdawać sobie sprawę, że tej należności od firmy (...) nie otrzyma, na co wskazuje także późniejsze zachowanie oskarżonego, który nie podjął żadnych kroków prawnych w celu odzyskania od firmy (...) tej należności. Wobec tego twierdzenie apelującego o braku wypełnienia przez oskarżonego znamion przestępstwa oszustwa i zarzut błędu w ustaleniach faktycznych, nie znajduje koniecznego potwierdzenia.
Z wyjaśnień oskarżonego wynika, że nie miał realnej, opartej w majątku i wpłaconym kapitale, w sytuacji braku pożyczek lub kredytu bankowego, ekonomicznie uzasadnionej możliwości wywiązania się z zaciągniętych wobec (...) zobowiązań. Nie sposób zatem przyjąć, by oskarżony świadomości takiej nie miał. Sąd Okręgowy w pełni podziela tezę wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 15 września 2017 r. II AKa 279/17 „Znamiona przestępstwa oszustwa zrealizowane są w sytuacji niewyjawionego kontrahentowi uzależnienia zapłaty od zdarzeń przyszłych i niepewnych, w szczególności jeżeli zawarciu umowy towarzyszy powzięty z góry zamiar niedotrzymania uzgodnionego terminu zapłaty i odłożenia go na czas bliżej nieokreślony oraz uzależnienia zapłaty od ewentualnego powodzenia określonych inwestycji dokonanych w przyszłości”.
Podkreślić należy, że danie wiary jednym środkom dowodowym, a odmówienie jej innym, bądź obdarzenie wiarą niektórych z nich tylko w części, nie dokonując przy tym gradacji dowodów, jest prawem organu orzekającego, co znajduje umocowanie w art. 7 k.p.k. Sąd wszechstronnie ocenił zeznania świadków i wyjaśnienia oskarżonego, wypowiedział się co do ich wiarygodności i w jakim zakresie. Działał więc w ramach swobodnej oceny dowodów, a Sąd Okręgowy nie stwierdził, aby granice te zostały przekroczone przez dowolność w tym zakresie.
Nie ulega wątpliwości, że działanie oskarżonego było umyślne, a przeprowadzone przez niego wobec pokrzywdzonego działania doprowadziły do błędnego przekonania, iż jest kontrahentem stabilnym, co – jak zostało wykazane w postępowaniu przed Sądem Rejonowym, nie znajdowało odzwierciedlenia w rzeczywistości. Okoliczność, iż oskarżony dokonał częściowej wpłaty na poczet swoich zobowiązań, również pozostaje bez wpływu na ocenę jego działania na szkodę pokrzywdzonego. Biorąc bowiem pod uwagę to, że zobowiązanie opiewało na wysoką kwotę (143 000 zł ), uznać należy, iż dokonanie wpłaty zaliczki w kwocie 5000 złotych oraz kwoty 10 000 zł za dostarczenie sprzętu było zabiegiem mającym na celu jedynie uwiarygodnienie firmy w opinii pokrzywdzonego. Podzielić należy również wnioski Sądu Rejonowego, iż majątek firmy (...), którą zarządzał oskarżony nie wystarczał na pokrycie zobowiązań, a ogólne zadłużenie spółki (...) wskazywało na brak możliwości zwrotu zaciągniętego zobowiązania.
Przestępstwo stypizowane w art. 286 § 1 k.k. ma charakter skutkowy, popełnione ono zostaje wówczas, gdy sprawca działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej (a więc mając zamiar bezpośredni) wprowadza w błąd pokrzywdzonego, to znaczy działa w taki sposób, który wywołuje u pokrzywdzonego fałszywe zaufanie do sprawcy (vide wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie - II Wydział Karny z dnia 5 września 2014 roku, sygn. II AKa 210/14, Legalis nr 1092705). Zgodzić się zatem należy z wnioskiem Sądu I instancji, iż zachowanie sprawcy, który zapewnia kontrahenta o zamiarze dotrzymania ustalonego terminu zapłaty, kiedy w rzeczywistości zamiaru takiego nie ma, wypełnia znamiona czynu zabronionego z art. 286 § 1 k.k., gdyż jest „wprowadzeniem w błąd” w rozumieniu art. 286 § 1 k.k., wpływającym na rozporządzenie mieniem w tym znaczeniu, że gdyby znał on rzeczywisty zamiar sprawcy, tj. zapłacenia za usługę w dłuższym niż umówiony termin, to czynności rozporządzającej z jego strony by nie było. Przenosząc powyższe rozważania na grunt niniejszej sprawy stwierdzić należy, że gdyby właściciel firmy (...) wiedział o złej kondycji finansowej firmy (...), a w konsekwencji zamiarze niedotrzymania przez oskarżonego ustalonego terminu zapłaty, do zawarcia umowy wynajmu sprzętu budowlanego by nie doszło.
Pozostałe argumenty podnoszone przez skarżącego we wniesionym środku odwoławczym, w ocenie Sądu Okręgowego opierają się w głównej mierze na próbie przerzucenia odpowiedzialności za dokonywane przez oskarżonego działania na pokrzywdzonego, który zdaniem skarżącego znał warunki zawieranej umowy i miał świadomość, że jest podwykonawcą wynajmującym sprzęt, a nie podmiotem wykonującym roboty budowlane, jednakże w istocie stanowią one jedynie polemikę z prawidłowo tak ustalonym, jak i ujawnionym materiałem dowodowym w niniejszej sprawie.
W ocenie Sądu Okręgowego Sąd I instancji, właściwie oraz z zachowaniem reguł określonych w art. 4 k.p.k. oraz art. 7 k.p.k. ocenił cały, należycie zebrany i ujawniony na rozprawie materiał dowodowy i na tej podstawie poczynił trafne ustalenia faktyczne, a następnie wysnuł prawidłowy wniosek, iż zarzucony oskarżonemu czyn wypełnia znamiona przestępstwa z art. 286 § 1 k.k. Wyniki swego rozumowania Sąd Rejonowy zaprezentował w wyczerpującym, w pełni odpowiadającym wymogom art. 424 k.p.k., pisemnym uzasadnieniu, w którym bardzo dokładnie przedstawił ustalony stan faktyczny oraz wskazał, w jaki sposób powyższy stan faktyczny ustalił. Sąd I instancji wskazał również, które dowody uznał za wiarygodne, a którym dowodom tej wiarygodności odmówił.
Zgodnie z tym, co zostało przedstawione wyżej okoliczność jedynie odmiennej oceny dowodów przedstawiona przez skarżącego jest podstawą niewystraczającą do skutecznego podważenia ustaleń faktycznych dokonanych przez Sąd orzekający w pierwszej instancji, w szczególności – a tak jest w okolicznościach rozpoznawanej sprawy – gdy te oparte zostały o ocenę dowodów pozostającą pod ochroną art. 7 k.p.k., a w przeciwieństwie od przedstawionej przez apelującego, która była jedynie fragmentaryczna i nie uwzględniała wniosków wynikających w całościowej analizy materiału dowodowego zebranego w sprawie.
Dokonując natomiast oceny zaskarżonego wyroku, w części dotyczącej orzeczenia o karze, Sąd Okręgowy doszedł do wniosku, że wymierzona oskarżonemu kara – w całokształcie – jest karą sprawiedliwą, możliwą do wykonania, mieszczącą się w dolnych granicach ustawowego zagrożenia, nie przekracza stopnia społecznej szkodliwości czynu i jest zgodna z ustawowymi zasadami wymiaru kary. Z tych wszystkich powodów orzeczona kara nie jest karą rażąco niewspółmiernie surową w rozumieniu art. 438 pkt. 4 k.p.k.
Oceniając kompleksowo – po myśli art. 447 § 1 k.p.k. – rodzaj i wymiar zastosowanej wobec oskarżonego A. M. represji prawnokarnej, wskazać trzeba, że nie jest ona nadmierna. Słusznie podniósł tu Sąd orzekający wysoką wartość szkody wyrządzonej przestępstwem, jak i zaplanowany sposób działania oskarżonego. Za prawidłowe należy również uznać rozstrzygnięcie Sądu orzekającego w postaci nałożenia na oskarżonego obowiązku naprawienia szkody wobec pokrzywdzonego. Poddanie się rygorom orzeczonej kary, oprócz walorów wychowawczych wobec oskarżonego, stworzy również możliwość odzyskania przez pokrzywdzonego utraconego mienia. Tego rodzaju rozstrzygnięcie, spełniając cele społecznie pożądane, w pełni zasługuje na akceptację Sądu odwoławczego.
O kosztach postępowania odwoławczego Sąd Okręgowy orzekł na podstawie art. 636 § 1 k.p.k. Środek odwoławczy, który nie został uwzględniony, pochodził wyłącznie od oskarżyciela publicznego, a zatem koszty procesu za postępowanie odwoławcze ponosi Skarb Państwa. W skład kosztów procesu wchodzą również zgodnie z art. 616 § 1 pkt 2 kpk uzasadnione wydatki oskarżyciela subsydiarnego z tytułu ustanowienia w sprawie pełnomocnika.
Wobec braku udokumentowania wysokości poniesionych przez oskarżyciela subsydiarnego kosztów (faktury, rachunku lub innego dokumentu potwierdzającego w jakiej wysokości należność na rzecz adwokata została uiszczona), wysokość kosztów za postępowanie przed Sądem Odwoławczym została ustalona w oparciu o przepis § 11 ust 2 pkt 4 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 22 października 2015r. w sprawie opłat za czynności adwokackie (Dz. U. z 2015r. poz. 1800) oraz na podstawie oświadczenia pełnomocnika złożonego na rozprawie odwoławczej odnośnie wysokości tej należności (1000 złotych) uzgodnionej z mocodawcą.
W tym stanie rzeczy Sąd Okręgowy orzekł jak w wyroku.
SSO Michał Chojnowski
SSO Anna Zawadka
SSR (del.) Justyna Dołhy