Jeśli obecny rząd wyprowadzi Polskę z Unii Europejskiej, to absolutnie każdy Polak odczuje tego skutki i nie będą to bynajmniej dodatkowe pieniądze w portfelu. Poznajmy scenariusz na ten mały koniec świata nad Wisłą.

Szkody dotkną gospodarki, sfery politycznej i bezpieczeństwa kraju, a w pierwszej kolejności pociągną za sobą rozpad systemu prawnego. Dzisiaj każdy z Polaków ma na Zachodzie krewnych lub sąsiadów. Od czasu przystąpienia Polski do Unii wyjechało tam około 2,5 miliona ludzi, którzy zasilają rodzinne budżety przesyłanymi eurówkami, a do niedawna też funtami. Ich emigracja zmniejszyła do minimum krajowe bezrobocie oraz odrobinę poprawiła rynek mieszkaniowy, na którym cały czas brakuje około 3 milionów mieszkań. Teraz dojść może do armageddonu wymuszonych powrotów.

Członkostwo w Unii to cztery podstawowe swobody przepływu: osób, kapitału, towarów i usług. Utrata tego członkostwa (lub rezygnacja z niego) pozbawia Polaków tych wolności i zamyka nas między Odrą a Bugiem. Poza tymi, którzy uzyskali obywatelstwo innego państwa lub wizę pracowniczą, pozostali będą musieli wrócić w rodzinne strony. Nie dość, że przestaną zasilać budżety rodzinne zastrzykami gotówki, to jeszcze zaczną szukać pracy i mieszkań, a tych jak wiadomo dla wszystkich na pewno nie wystarczy, tym bardziej że Unia ciągle pozostaje źródłem etatów od Ziemi Lubuskiej po Podlasie i Podkarpacie. Wydatkowanie wielomiliardowych środków unijnych tworzy miejsca pracy, produkcja na cele wolnego handlu z państwami zachodnimi również. Obciążony cłami eksport zapewne utraci na rentowności, a to oznacza obniżenie zatrudnienia. Zgodnie z prawem wzrastającego popytu i niezmiennej podaży ceny mieszkań wzrosną, zwłaszcza wynajmu. Bezrobocie dojdzie dość szybko do poziomu 12-15% (obecnie około 5,8%), a ceny wynajmu kawalerki poza Warszawą do około 2 tys. zł.

Brak dotacji unijnych odczuje zwłaszcza rolnictwo i ekologia. Transformacja polskich źródeł energii do zielonych technologii stanie się mało realna, lecz tu straty wyrówna drugi oddech dla górnictwa i tradycyjnych elektrowni węglowych. Trudno jednak wyobrazić sobie utrzymanie na dotychczasowym poziomie wydatków na rozwój i modernizację infrastruktury. Wszelkiego typu projekty budowy dróg i autostrad czy rewitalizacji zastopują braki budżetowe, co oczywiście negatywnie wpłynie na zatrudnienie w tych sektorach gospodarki. Pozbawieni dopłat rolnicy nie będą mieli wyboru - ceny płodów rolnych znacznie wzrosną, co oznacza, że za bochenek chleba zapłacimy nie mniej niż 10 zł, a za kilogram ziemniaków 5 zł. Kalafior stanie się rarytasem droższym niż dawniej ośmiorniczki, za to rzepa i buraki pozostaną w zasięgu przeciętnego Kowalskiego.

Zmiany nie ominą sfery politycznej, choć niektórzy wyborcy będą z całą pewnością usatysfakcjonowani niespodziewanym powrotem do czasów ich młodości. Geopolityka nie znosi próżni, a strefy wpływów ziemi niczyjej, dlatego wychodząc z rodziny państw zachodnich naturalnie nie będziemy narzekać na samotność. Zawsze możemy liczyć na serdeczny uścisk sąsiadów ze Wschodu, którzy zastąpią dotychczasowych przyjaciół, tak jak zastąpili na Ukrainie. Co prawda rezygnacji z członkostwa w NATO jeszcze nie rozważamy, ale trudno oczekiwać, by za Żoliborz i Radom umierać chcieli mieszkańcy Hamburga i Paryża, z którymi nic już przecież nie będzie nas łączyło światopoglądowo, politycznie, gospodarczo ani moralnie. Pobity naród powstaje z kolan... to hasło polityczne ostatnich lat, bardzo nośne, takie patriotyczne. Sęk w tym, że wcale nie takie oryginalne. Identycznym Hitler podbił serca Niemców oferując im odzyskanie godności i niezależności po klęsce I Wojny Światowej. Finał tego wszyscy znamy - Sowieci w końcu zrównali Berlin z ziemią.

Najcenniejszym, wręcz szczerozłotym, Polakiem jest dzisiaj Zbigniew Ziobro. Wybierając pomiędzy jego bezkarnością a setkami miliardów euro z Unii Europejskiej rząd i wyborcy zdecydowali, że minister sprawiedliwości jest jednak ważniejszy od pieniędzy. Gdyby przeliczyć straty budżetu na jego wagę, to okazałby się cenniejszy od diamentów, co otwiera ciekawe możliwości poratowania w przyszłości Skarbu Państwa sprzedażą relikwii świętego Zbigniewa chroniącymi przed LGBT. Chronić zapewne będą bardzo skutecznie, ponieważ po wystąpieniu z Unii Europejskiej przestaną istnieć hamulce powstrzymujące fantazyjne zmiany w prawie karnym i ustrojowym, a jeśli do tego wystąpimy z Rady Europy, to nic nie będzie już stało na drodze przywrócenia kary śmierci - zamiast drugiej Japonii i trzeciej Irlandii być może Polska zostanie po prostu kolejnym Afganistanem, w końcu tam też nie lubią praw człowieka, kobiet ani gejów.


* * *

Wizja wyjścia Polski z Unii Europejskiej wygląda na małą katastrofę, ale tak naprawdę to tylko pesymistyczny scenariusz, w rzeczywistości mało prawdopodobny. W prawdziwym świecie konsekwencje takiej decyzji byłyby zapewne zupełnie inne. Na Ukrainie rezygnacja z drogi do zjednoczonej Europy doprowadziła do zamieszek i krwawych walk ulicznych, wskutek czego kraj został w części zajęty przez Rosjan, ale antyunijny prezydent stracił władzę. Nad Wisłą przewidywać należy łagodniejszy scenariusz, sprawdzony w praktyce przez marszałka Józefa Piłsudskiego: zamach stanu, choć raczej w finezyjnej a nie jawnie konfrontacyjnej postaci. Ktoś po wypiciu kawy zmarłby na zawał serca. Ktoś inny zostałby zastrzelony przez nieznanych sprawców, a jeszcze inny decydent wraz z ochroną straciłby życie w eksplozji samochodu-pułapki (być może przypisanej islamskim ekstremistom). I tak Polska w atmosferze wzajemnego zrozumienia ze strony innych państw członkowskich pozostałaby częścią cywilizacji Zachodu.


Kazimierz Turaliński

 



TPL_BACKTOTOP