W ciągu kilku ostatnich miesięcy politycy skompromitowali z trudem odbudowywany po 1989 r. wizerunek Polski na arenie międzynarodowej i skłócili Polaków z wszystkimi sojusznikami. Intensywność tej czarnej serii jednoznacznie wskazuje na działanie umyślne. Kto na tym skorzysta?

Stany Zjednoczone - jeszcze w czasach siermiężnego komunizmu, gdy prędzej niż niepodległości spodziewano się wojny atomowej NATO z Układem Warszawskim, amerykański wywiad intensywnie wspierał polskich opozycjonistów. Zaraz po pierwszych wolnych wyborach rozpoczęła się ścisła współpraca polskiego wywiadu cywilnego (słynna operacja "Samum" w wykonaniu oficerów UOP-u) i wojskowego (rozpoznanie Afganistanu i Iraku przez WSI), otwierająca nam szeroko drzwi do NATO. Byliśmy sojusznikiem aż nazbyt wiernym, wręcz nadgorliwym i służalczym, w szczególności patriotycznie nastawiona prawica budowała swój wizerunek i wygrywała wybory jako gwarant ścisłej współpracy z amerykańską administracją. Tym bardziej dziwiło nagłe doprowadzenie do największego w historii stosunków transatlantyckich kryzysu dyplomatycznego o coś tak błahego jak koncesja stacji telewizyjnej TVN, szczególnie, że spór ten od początku był przegrany z uwagi na prawo unijne. Baz amerykańskich w Polsce nie będzie, czołgów pewnie też nie kupimy a to dopiero początek.

Unia Europejska - 77,45% Polaków opowiedziało się w referendum za wstąpieniem Polski do Wspólnoty Europejskiej. Odrzucono tym spuściznę komunistycznego zniewolenia, wybierając prawa człowieka, wolny handel z Zachodem oraz swobodny przepływ ludzi i kapitału. Przeciwko byli ojciec Tadeusz Rydzyk (nadający programy Radia Maryja z terytorium Rosji) oraz młodzi bojówkarze z katolickiej skrajnej prawicy. Unia sfinansowała naszą infrastrukturę i otwarła rynek pracy pomagając likwidować bezrobocie oraz nierówności społeczne. Teraz odrzucamy to wszystko z powodu nienawiści garstki polityków do gejów i lesbijek oraz próby usankcjonowania partyjnego sądownictwa leczącego kompleksy magistra Ziobry. Dziś na zachodzie Europy uchodzimy za ideologicznych spadkobierców tych, którzy 82 lata temu mordowali naszych dziadków, w dodatku z sentymentem spoglądających na rządy Łukaszenki i Putina, równie chętnie lustrujących wydarzenia cudzych sypialni. Bogu dziękować, ojciec Rydzyk nadaje już z Polski. Finansowanie unijne przynajmniej na razie zostało poza naszym zasięgiem, za to kwestia granic jest jeszcze otwarta.

Izrael - można nie popierać reprywatyzacji kamienic, a "bandyckie" eksmisje nawet trzeba zdecydowanie potępiać, ale kontrowersyjne akty prawne podpisuje się złotym piórem przez białą rękawiczkę. Tego nie zrobiliśmy. Zamiast w dyplomatycznym tonie załagodzić spór z Izraelem i dla równowagi wizerunkowej wprowadzić chociażby symboliczne ustępstwa na rzecz Tel Awiwu (a raczej już Jerozolimy...), jednocześnie zapewniając o życzliwości i szacunku, popełniliśmy największy grzech dyplomacji - nie maskowaliśmy asertywności, tylko "twardo wstaliśmy z kolan" uderzając głową w sufit. Duma i pewność siebie to bardzo dobre rzeczy, ale tylko tak długo, jak długo nie sprowadzają na ojczyznę opinii antysemickiego bastionu. Wizerunek to bardzo ważna rzecz, brylujące na światowych salonach korporacje wydają miliardy na jego ocieplanie, a my - obok narodu żydowskiego najbardziej wykrwawione ofiary nazistowskich zbrodni - straciliśmy go nie wydając nawet złotówki. Tanio wyszło!

Świat - Afganistanowi współczuje dziś połowa globu, jednocześnie z niepokojem nasłuchująca wieści o kolejnych zbrodniach dokonywanych przez Talibów. Gdy nad Polską granicą pojawiła się mała grupka uchodźców z tego kraju, chyba nikt nie spodziewał się, że rząd w Warszawie przerazi się do tego stopnia, że na miejsce wyśle umundurowane oddziały a na całym pograniczu wprowadzi stan wyjątkowy - ten sam, którego nie wprowadzono w czasie pandemii, która zabiła bezpośrednio i pośrednio ponad 170 tys. Polaków doprowadzając do najwyższej śmiertelności od czasów pieców krematoryjnych Oświęcimia. Jedna z przybyłych nad polską granicę kobiet jest umierająca, żołnierz miał na oczach spragnionych ludzi z pogardą wylewać wodę, a dziennikarzom zabroniono obserwowania tego co się dzieje na ziemi niczyjej.

Czy naprawdę Polska jest zagrożona? Okazuje się, że nie. To z czym dziś wszystkimi siłami walczy rząd to typowy dzień Straży Granicznej w Bieszczadach, przywykłej już od lat 90-tych do karawan "bezwizowych" turystów z Czeczenii, Sudanu czy właśnie Afganistanu oraz ukraińskich gangsterów każdego dnia przemycających przez zieloną granicę papierosy, prostytutki i pistolety. Dlaczego więc właśnie teraz stan wyjątkowy w pasie przygranicznym? Obawiamy się prowokacji wojsk rosyjskich prowadzących tuż za miedzą wielkie manewry "Zapad" (ros. zachód)? Czy może sami chcemy drażnić lwa, tak jak zrobiliśmy to z Ameryką, Unią Europejską i Izraelem?

Zdrada dyplomatyczna to celowe działanie na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej. Czy ośmieszanie godła i flagi biało-czerwonej oraz niszczenie z trudem wypracowanych sojuszy i zaplecza finansowego Ojczyzny wypełnia już znamiona tego przestępstwa? To pytanie będzie musiało jeszcze poczekać na odpowiedź. Niestety, w ślad za nim podąża następne, dużo gorsze: co zrobimy, jeśli ktoś po naszej, zachodniej, stronie Bugu naprawdę marzy o tym, by właśnie na jego ostatniej warcie padła iskra na tę od dawna zbutwiałą beczkę prochu? Warunki geopolityczne wybitnie temu sprzyjają, w końcu jedyny traktat o przyjaźni, którego polski rząd jeszcze nie podważył, to ten łączący nas z morzem bałtyckim.

Art. 129 Kodeksu karnego:
Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

Patriotyzm to nie nienawiść i pogarda do innych państw, zaspokajanie własnych fobii i ambicji kosztem bezpieczeństwa oraz interesów rodaków. To współdziałanie z innymi dla dobra Ojczyzny. Tylko tyle i aż tyle.

 

Kazimierz Turaliński

 



TPL_BACKTOTOP