Od połowy zeszłego roku rosną restrykcje w chińskim imporcie z Australii. To odpowiedź Pekinu na postulat przeprowadzenia międzynarodowego dochodzenia w sprawie roli Chin w wybuchu pandemii COVID-19. W konflikcie trudno wskazać jednoznacznych zwycięzców, część branż ucierpiała, ale beneficjentem wzrostu cen surowców jest Australia.

Stosunki gospodarcze Australii z Chinami nie były najlepsze jeszcze przed pandemią. Rząd w Canberze wykluczył w 2016 r. chińskich operatorów z przetargów związanych z projektami dotyczącymi dystrybucji energii elektrycznej, a dwa lata później, podobnie jak USA, nie zgodził się ze względów bezpieczeństwa na zaangażowanie koncernu Huawei w budowę infrastruktury sieci 5G. Australia prowadziła też dochodzenia antydumpingowe dotyczące chińskich, wietnamskich i koreańskich produktów stalowych i aluminiowych. Nie odbijało się to jednak na wzajemnych obrotach handlowych, które rosły od kilku lat, a Australia miała – z uwagi na chiński apetyt na jej surowce – trwałą nadwyżkę obrotów bieżących.

W kwietniu 2020 r. premier Scott Morrison rozpoczął międzynarodowe konsultacje w sprawie ustalenia źródeł epidemii koronawirusa. Chiny potraktowały te działania jako próbę upokorzenia. Niespełna miesiąc później Pekin wprowadził ograniczenia w przywozie australijskiej wołowiny oraz 80,5-proc. cło na jęczmień, co Australia oprotestowała w Światowej Organizacji Handlu (WTO), rozszerzając własne procedury antydumpingowe. Nastąpiła też eskalacja nieprzyjaznych komentarzy ze strony chińskich oficjeli średniego szczebla, a za najbardziej znieważający uznano tweet ze zdjęciem przedstawiającym australijskiego żołnierza z nożem u gardła afgańskiego dziecka, co było nawiązaniem do opublikowanego w Australii raportu na temat przestępstw wojennych w Afganistanie. W odpowiedzi australijski premier zażądał usunięcia wpisu i przeprosin, ale reakcją Chin było opublikowanie listy problemów, które zaburzają wzajemne stosunki. Chodziło o blokowanie chińskich inwestycji, fałszywe oskarżenia dotyczące roli Chin w pandemii i zaangażowanie Australii po stronie Hongkongu i Tajwanu. Wszczęto też postępowanie dotyczące rzekomego subsydiowania eksportu australijskich win. Chiny ogłosiły ponadto zakaz wwozu węgla, drewna, cukru, miedzi i homarów.

Działania te nie przeszkodziły obu krajom w podpisaniu 15 listopada 2020 r., wraz z 13 innymi państwami Azji Regionalnego, Wszechstronnego Porozumienia o Partnerstwie Ekonomicznym (RCEP), największej na świecie umowy o wolnym handlu. Mimo to Chiny rozszerzały ograniczenia w handlu z Australią, wprowadzając wysokie, przekraczające nawet 200 proc. cła na wina i dalej limitując dostawy wołowiny, baraniny i bawełny. Łącznie ograniczenia objęły eksport towarów wart około 30 mld dolarów. A trzeba zauważyć, że to nie jedyna umowa handlowa, którą podpisały te dwa kraje. Oba należą do WTO, a od 2016 r. obowiązuje CHAFTA – dwustronna umowa o wolnym handlu, której celem było ułatwienie i poszerzenie wzajemnej wymiany. Wysnuć stąd można wniosek, że Chiny nie traktują swoich działań w kategoriach ekonomicznych, ale bardziej politycznych, a nawet moralnych, a handel stał się ich zakładnikiem. Mimo głosów wzywających do zastosowania ceł odwetowych płynących od koalicyjnej Partii Narodowej, premier Australii wykluczył je z uwagi na ich konsekwencje dla australijskiego eksportu.

Chińskie embargo na australijskie produkty jest bolesne dla samych Chin. Szczególnie dotyczy to węgla, w który od 60 lat zaopatrywały się one na Antypodach, a wartość importu węgla energetycznego i koksowniczego w 2020 r. do momentu wejścia w życie chińskich sankcji była bliska 14 mld dolarów. Niedostatek surowca energetycznego spowodował racjonowanie energii i konieczność wyłączenia oświetlenia w niektórych miastach jak Hunan, Jiangxi czy Zhejiang. Cena surowca na rynku chińskim w okresie od maja 2020 r. do stycznia bieżącego roku podskoczyła aż o 88 proc., do najwyższego poziomu od 2011 r. Na redach chińskich portów w końcu stycznia kotwiczyło blisko 70 statków z 8 mln ton australijskiego węgla, którego rozładunku zabroniły władze centralne, choć lokalne zakłady stalownicze i elektrociepłownie proponowały, aby z restrykcji wyłączyć jednostki, które opuściły australijskie porty przed datą wejścia w życie embarga.

Ceny węgla poszły w górę na całym świecie również z uwagi na ostrą zimę i wzrost popytu z różnych rynków. Jeszcze w pierwszej połowie 2020 r. cena tony surowca nie przekraczała 50 dolarów (Newcastle Weekly Index), by pod koniec roku przekroczyć 80 dolarów za tonę. Całkowity chiński import w zeszłym roku był bliski najwyższego poziomu od 7 lat, przekraczając 300 mln ton. Zakupy zwiększyły też Japonia, Korea Południowa, Tajwan i Indie, gdzie Australia przekierowuje część swoich dostaw, choć rynki te nie są w stanie zrównoważyć ubytku eksportu do Państwa Środka, m.in. z uwagi na wdrożoną w nich politykę rozwoju zielonej energii.

Beneficjentem embarga na węgiel stała się natomiast Indonezja, drugi po Australii największy chiński dostawca. Import z tego kraju w grudniu przekroczył 12 mln ton i był najwyższy w historii, a oba państwa podpisały nową umowę handlową obejmującą nowe dostawy. Według prognoz w bieżącym roku eksport australijskiego węgla spadnie o 30 proc. do 37 mld dolarów, a surowiec ten jest trzecią pod względem wartości pozycją w wywozie na Antypodach. Warto jednak zwrócić uwagę na jednoczesny wzrost zapotrzebowania na inny australijski surowiec energetyczny nie objęty chińskimi sankcjami – skroplony gaz ziemny (LNG), którego cena osiągnęła najwyższy poziom w historii. Jego głównymi nabywcami poza Chinami są Japonia i Korea Południowa.

Jednak kluczowym surowcem nie objętym chińskim embargiem jest australijska ruda żelaza. To największa pozycja w australijskim eksporcie – 65 mld dolarów australijskich (1 AUD = 0,7 USD) w 2019 r. wobec 153 mld AUD całej wartości wywozu do Chin. Surowiec ten ma jednocześnie istotne znaczenie dla chińskiej gospodarki i rozbudowy jej infrastruktury, która potrzebuje ogromnych ilości stali. Australijski eksport rudy stanowi aż 60 proc. chińskiego importu tego surowca, dla którego w takiej skali Chińczycy nie mają alternatywy. A jego ceny gwałtownie rosną – w grudniu tona metryczna rudy żelaza była warta ponad 170 dolarów, osiągając najwyższy poziom od 2011 r., gdy w maju było to zaledwie 80 dolarów. Perspektywy są dość optymistyczne, bo bank Westpac szacuje, że tym roku ceny rudy z dostawą natychmiastową mogą oscylować koło 100-120 dolarów za tonę. A sytuacja taka może się utrzymywać jeszcze przez trzy lata. Chiny jednak szukają alternatywy dla australijskiej rudy, tym bardziej że inny światowy dostawca, Brazylia, wskutek pandemii i strajków zmniejszył eksport tego surowca. Największe nadzieje wiążą ze złożem w masywie Simandou w Gwinei, w którego eksploatację była zaangażowana firma Rio Tinto. Jednak wskutek afery korupcyjnej australijski koncern sprzedał swoje udziały w 2016 r. chińskiemu Chinalco. Pełnej zdolności wydobywczej złoża można oczekiwać za co najmniej trzy lata, a to może oznaczać znaczny spadek cen na światowym rynku.

Australia z kolei chce zmniejszyć zależność od Chin w zakresie metali ziem rzadkich. Finansuje przywrócenie wydobycia w kopalni wolframu na Tasmanii, zamkniętej prawie 30 lat temu, gdy ceny tego pierwiastka były niskie. Teraz szybko rosną, bo ma on zastosowanie w produkcji uzbrojenia, pojazdach elektrycznych i lotnictwie, a Chiny kontrolują 83 proc. światowej podaży.

Wstępne szacunki wskazują na niewielki wpływ chińskich sankcji na australijski eksport do Państwa Środka. Mimo że objęły one 13 sektorów gospodarki całkowita wartość wywozu w zeszłym roku była bliska 111 mld dolarów, to jest jedynie 2,2 proc. mniej niż w roku poprzednim. Głównie jest to zasługa wzrostu cen surowców, przede wszystkim rudy. Jednak niektóre branże, jak wydobycie węgla i winiarstwo, musiały szukać innych, mniejszych rynków zbytu. A miejsce Australii na chińskim rynku coraz bardziej wypełniają konkurenci jak Indonezja i Chile, dla których Chiny chcą szerzej otworzyć rynek wina, mają też własną produkcję. Utrata rynku chińskiego może też oznaczać dla inwestorów w wybranych branżach zmniejszenie zysku z inwestycji i przekierowanie kapitału na inne rynki. Według szacunków Citibanku, nie biorąc pod uwagę efektu wzrostu cen, australijski eksport do Chin mógł spaść przynajmniej o 10 proc., a to przekłada się na utratę 0,33 proc. PKB.

Jeszcze inną perspektywę przedstawiają naukowcy z Western Australia University i Australian National University – gdyby nastąpiła mało prawdopodobna eskalacja konfliktu i przyniósłby on restrykcje w stosunku do 95 proc. eksportu do Chin, to wartość PKB Australii zmniejszyłaby się o 6 procent, a dochody do dyspozycji per capita spadłyby o 14 proc. W przypadku Chin natomiast oznaczałoby to spadek o 0,5 proc. PKB i 2,4 proc. niższe dochody. Nawet nie biorąc pod uwagę skrajnego scenariusza można powiedzieć, że chińskie restrykcje utrudnią wychodzenie kraju z post-pandemicznej recesji, a wzrost gospodarczy w tym roku może być niższy niż prognozowane wcześniej 3,1 proc.

Chińskie restrykcje handlowe wywołały w Australii dyskusję na temat zbyt dużej zależności ekonomicznej od Państwa Środka, które odpowiada za prawie 40 proc. eksportu australijskich towarów i ponad 15 proc. usług. Ale niektóre branże są zależne jeszcze bardziej, bo na przykład Chiny są odbiorcami 60-70 proc. miejscowej bawełny i wełny. Dywersyfikacji geograficznej i towarowej australijskiego eksportu może służyć rosnąca produkcja energii słonecznej (umowa z Singapurem) i wiatrowej, a także wdrożenie wartego 1,5 mld dol. planu ożywienia rodzimego przemysłu przetwórczego.

Działania Chin stawiają też pod znakiem zapytania znaczenie podpisanych umów handlowych, których zasad jedna ze stron nie przestrzega i które nie służą rozwiązaniu powstałego konfliktu. Pojawia się też szersze pytanie o strategię współpracy Zachodu z Chinami. Były australijski premier Kevin Rudd uważa, że Chiny zawierając porozumienia z krajami OECD, posługują się handlem i inwestycjami w polityce dzielenia Zachodu. Pokazuje to niedawne zawarcie przez Unię Europejską umowy o inwestycjach z Chinami (Comprehensive Agreement on Investment), bo Europa miała być mniej krytyczna niż Australia, Kanada czy USA. Stąd postulat wspólnego sojuszu gospodarczego wobec Chin, który kreowałby znacznie większą siłę przetargową Zachodu. Pytanie tylko, czy jest możliwe uzgodnienie wspólnej płaszczyzny interesów.


Mirosław Ciesielski

 



TPL_BACKTOTOP