To Chinom zależy, aby świat stał się dwubiegunowy, aby następnie pokonać USA, by te, w obliczu wielkiej przewagi Chin, same uznały ich prymat – jedynego supermocarstwa. Po upadku ZSRS, NATO straciło cel – ochronę Zachodu przed Sowietami. I UE, i NATO stały się potęgami drugiej ligi, ale ważnymi w rywalizacji między Stanami Zjednoczonymi a Chinami.

Mariusz Marszałkowski/Instytut Jagielloński: Jak według Pana oceny zmieniła się sytuacja geopolityczna w ostatnich 30 latach? Kogo identyfikuje Pan obecnie jako głównych światowych graczy?

Dr Józef Orzeł: Sytuacja zmieniła się po 1989 roku, czyli po pokonaniu Związku Sowieckiego. Wtedy skończyła się polityka dwubiegunowa, tzn. rywalizacji pomiędzy dwoma mocarstwami (i ich sojusznikami): ZSRS i USA. Rosja przestała się liczyć jako mocarstwo światowe. Doszło jednocześnie do zmian na Zachodzie - EWG rozwijała się i przekształciła się w UE, NATO straciło główne zadanie – chronić Zachód przed Sowietami, więc zachodnia Europa przestała się zbroić.

Na wiele lat nastał geopolityczny spokój, ale USA nie zauważyły dynamicznego rozwoju Chin, które wykorzystały ten czas na przeskoczenie kilku poziomów rozwoju państwa, gospodarki i technologii. Zrobiły to na chiński sposób, czyli inteligentnie i po cichu. Zachód patrzył na rozwój państw Dalekiego Wschodu jako na jednorodną grupę „Azjatyckich Tygrysów”. Nie zauważył swoistości i dynamiki skoku „Chińskiego Smoka”. Chiny całkowicie zmieniły model państwa, gospodarki (w tym innowacyjności) i społeczeństwa – podążając trzecią drogą pomiędzy kapitalizmem (gospodarka, przedsiębiorczość, innowacyjność), a komunizmem (państwo, polityka). Elity polityczne Chin skutecznie stworzyły kompletnie niekomunistyczny model doradztwa i planowania rozwoju, wyznaczania strategicznych celów dla priorytetowych dziedzin rozwoju i ich realizacji.

M.M./Instytut Jagielloński: Czyli w pełni powrócił ład dwubiegunowy?

J.O.: Tak. Rosja jest już jedynie mocarstwem o randze regionalnej, opartej na siłach zbrojnych, bez wystarczającego zaplecza gospodarczego. UE z kolei jest siłą ekonomiczną i technologiczną bez realnego oddziaływania militarnego.

M.M./Instytut Jagielloński: Czy w nieodległej przyszłości mogą pojawić się nowe podmioty w tej geopolitycznej układance?

J.O.: Pojawiły się kraje BRICS, ale Chiny zaczęły działać na rzecz niedopuszczenia do wzrostu znaczenia tych państw, do ich awansu do I ligi światowej (najlepszy przykład – uzależnienie Indii poprzez konflikt). To Chinom zależy, aby świat stał się dwubiegunowy, aby następnie pokonać USA, by te, w obliczu wielkiej przewagi Chin, same uznały ich prymat – jedynego supermocarstwa.

M.M./Instytut Jagielloński: Jakie narzędzia są wykorzystywane w tej geopolitycznej rywalizacji?

J.O.: Można wymienić ich kilka. Jedne są klasyczne, czyli rozwój sił zbrojnych, a zwłaszcza środków ofensywnych. Z perspektywy amerykańskiej najważniejsze jest, by nie dopuścić Chin do wejścia na oceany, bo te tworzą strategię „Jednego Pasa i Jednego Szlaku”. Pasa, czyli kolejowej trasy do Europy (tu USA nie mają skutecznych środków przeciwdziałania), oraz Szlaku morskiego – opanowania komunikacji i handlu oceanicznego, odebrania USA ich największej siły. To jest najważniejsze geopolityczne pole starcia obu supermocarstw.

Drugim narzędziem są technologie. Szczególnie te, które mogą mieć podwójne (cywilne i militarne) zastosowanie. I w tym wyścigu Chiny zdecydowanie wygrywają, przynajmniej w trzech priorytetowych dziedzinach: Internetu rzeczy, sztucznej inteligencji i telekomunikacji (5G). Amerykanie przegapili ich rozwój w Chinach. Rezultatem jest spór o 5G, gdzie chińska firma Huawei jest na celowniku aparatu amerykańskiego państwa, bo jest światowym liderem tej technologii, którą skutecznie oferuje w przetargach na całym świecie. Ale to nie wszystko. Chiny rozwijają się szybciej niż inni w wielu najważniejszych i perspektywicznych dziedzinach.

M.M./Instytut Jagielloński: Gdzie w tym wszystkim znajduje się UE i NATO? Mimo iż pozostają nieco z boku, to wciąż są to silne organizacje.

J.O.: Stany Zjednoczone w rywalizacji z Chinami nie poradzą sobie bez UE. Ta z kolei jest w kryzysie cywilizacyjnym i tożsamościowym. Panowanie post-komunistycznej ideologii gender zahamuje innowacyjność i rozwój. Unia próbuje znaleźć swoją drogę pomiędzy USA, Chinami i Rosją. Chce wyjść spod politycznej zależności od USA, handlować z Rosją i Chinami, ale nie podzielić losu uzależnionych przez Chiny państw afrykańskich. A Chiny potrafią już, pod pewnymi względami, uzależnić od siebie cały świat. W ciągu kilkunastu lat zebrały 95% światowych zasobów metali ziem rzadkich, które są niezbędne do rozwoju nowoczesnych technologii.

Po upadku ZSRS, NATO straciło cel – ochronę Zachodu przed Sowietami. Wykorzystały to kraje EWG/UE oszczędzając na wydatkach militarnych. Obecnie liczącą się armię mają tylko USA i, w pewnym stopniu, Wielka Brytania, jednak ta ostatnia po wyjściu z UE też będzie szukała swojego miejsca pomiędzy USA, UE i Chinami. I UE, i NATO stały się potęgami drugiej ligi, ale ważnymi w rywalizacji między Stanami Zjednoczonymi a Chinami.

M.M./Instytut Jagielloński: Jak zatem kształtuje się sytuacja Polski w tej światowej rywalizacji mocarstw?

J.O.: Polska pozycja jest wielowymiarową kwestią. Jesteśmy państwem średniej wielkości, przez co nadajemy się do tego, aby reprezentować nowe państwa UE i być liderem w przestrzeni zwanej przez nas m.in Trójmorzem. Ale nie mamy wystarczającego potencjału, aby samodzielnie nadać temu projektowi większe znaczenie, szczególnie, że interesy tych krajów są w dużej części rozbieżne, a wspólnym mianownikiem jest tylko opór przed zbytnim uzależnieniem ze strony Berlina i Brukseli. Potencjał Trójmorza widzą Chiny, czego wyrazem jest ich projekt 16+1, a także USA, które obiecują poważny udział w finansowaniu inwestycji w Trójmorzu (na razie zwlekają z pierwszą transzą wsparcia finansowego - 1 mld dolarów).

Polska leży na linii głównych konfliktów, sojuszy, interesów, szlaków komunikacyjnych i handlu pomiędzy Chinami, Zachodem a Rosją. To jest (wg Normana Daviesa) „Boże Igrzysko”, centrum starego świata. Moglibyśmy robić interesy z Pekinem niezależnie od Niemiec i reszty UE – także ze względu na położenie geograficzne. Jednak nic na razie nie wskazuje, że tak się stanie. Mieliśmy szansę stać się głównym miejscem logistycznym na lądowym Pasie Jedwabnego Szlaku prowadzącym do Niemiec. Nie wybudowaliśmy na nim potężnego terminala multimodalnego, (ani krajowego, ani dla państw Trójmorza) i ośrodka wsparcia eksportu do krajów Jedwabnego Szlaku. Dlatego Chińczycy próbują teraz budować alternatywne drogi, m.in przez Kaliningrad, Czechy i Węgry.

M.M./Instytut Jagielloński: Czy ten brak strategii nie wynika ze sprzeciwu naszego głównego sojusznika, USA?

J.O.: Nie, przynajmniej w kwestii transportu i logistyki. W sprawie 5G jak najbardziej. Jednak to my sami wyszliśmy przed szereg państw unijnych, głośno deklarując brak zaufania do Huawei. Mogliśmy zachować się bardziej pragmatycznie zajmując stanowisko zgodne z unijnym, a równocześnie namawiając UE do maksymalnego zbliżenia do stanowiska USA. W kwestii logistyki amerykańskiego sprzeciwu nie było widać, w dodatku USA nie mają środków, by zatrzymać lądowy Jedwabny Szlak.

Dr Józef Orzeł

Mgr ekonometrii, SGPiS (teraz AGH), dr filozofii, IFIS PAN, autor kilkunastu publikacji filozoficznych. Redaktor i autor wielu pism NSZZ Solidarność (1980-1989). Szef działu i zastępca red. nacz. Tygodnika Solidarność (1989-1991), zastępca red. nacz. Expressu Wieczornego (1991- 1993). Poseł (1991-1993). Doradca Ministra Rozwoju Regionalnego i Budownictwa (1999-2001). Przewodniczący Koalicji na rzecz Społeczeństwa Informacyjnego. Jeden z założycieli Stowarzyszenia „Miasta w Internecie”. Współautor 8 regionalnych strategii rozwoju społeczeństwa informacyjnego w unijnych perspektywach finansowych 2004-2006 r. i 2007-2013 r. Redaktor kilku regionalnych studiów i planów operacyjnych rozwoju społeczeństwa informacyjnego. Ekspert Międzyresortowego Zespołu ds. Realizacji Programu „Polska Cyfrowa”.

 

Źródło informacji: Instytut Jagielloński

 



TPL_BACKTOTOP