Pożary w Turcji wpisują się w cykliczny scenariusz, powtarzający się w całym basenie Morza Śródziemnego. Ocenia się jednak, że naturalne pożary w rejonie śródziemnomorskim stanowią nie więcej niż 1-5 proc. wszystkich pożarów - powiedziała PAP dr hab. Małgorzata Suska-Malawska z Uniwersytetu Warszawskiego.

Ostatnie dane wskazują, że średnia roczna liczba pożarów lasów w całym basenie Morza Śródziemnego wynosi ok. 50 tys. i jest to ok. dwa razy więcej, niż w latach 70. XX wieku. Dokładna ocena jest utrudniona ze względu na różną metodologię rejestrowania pożarów w różnych krajach. Niektóre źródła podają ok. trzykrotny wzrost liczby pożarów w Hiszpanii czy Włoszech od końca lat 50. ubiegłego wieku (w Hiszpanii rejestrowany był wzrost z 1,9 tys. do 8 tys.), we Włoszech z 3,4 tys. - aż do 10,5 tys.). Najmniej pożarów rejestrowano w Grecji (z 700 do 1,1 tys.) i właśnie Turcji, gdzie zdarzały się one głównie w rejonach południowych (wzrost z 600 - do 1,4 tys.).

"To człowiek, zawłaszczając i przekształcając krajobraz - również w celach turystycznych - jest obecnie największym czynnikiem zwiększającym ryzyko pożarów. W ostatnich dziesięcioleciach pożary występują częściej i są bardziej intensywne" – tłumaczy dr hab. Małgorzata Suska-Malawska, dyrektor Instytutu Biologii Środowiskowej na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Naukowiec dodaje, że liczba pożarów wzrasta, ale dzięki nowoczesnym technikom ich gaszenia systematycznie zmniejsza się wielkość spalonych obszarów. Największy pożar notowany od roku 1938 w tym rejonie Antalaya zdarzył się w 2008 r., kiedy spłonęło ok 16 tys. ha.

Dr hab. Małgorzata Suska-Malawska zwraca uwagę, że już od kilku dekad pożary - głównie lasów w regionie w południowego wybrzeża Turcji - występują regularnie co kilka lat. Podobnie, jak w przypadku innych krajów regionu śródziemnomorskiego, jest to wypadkowa wielu czynników. Wśród nich badaczka wymienia zmiany klimatu (upały) i postępującą antropopresję, czyli wpływ człowieka, polegający na drastycznym przekształcaniu naturalnego krajobrazu, aby dopasować go do potrzeb turystyki i wymogów związanych z rosnącym zaludnieniem.

To wszystko podnosi ryzyko pożarów - zarówno tych naturalnych, których przyczyną może być samozapłon lub uderzenie pioruna, jak i przypadkowego zaprószenia ognia, zwykle przez turystów" - podsumowuje. Ocenia się jednak, że naturalne pożary w rejonie Morza Śródziemnego stanowią nie więcej, niż 1-5 proc. wszystkich. Pozostałe spowodowane są właśnie działalnością człowieka.

Przesuszona ściółka oraz drzewa błyskawicznie ulegają spaleniu, a suche wiatry przenoszą błyskawicznie ogień z miejsca na miejsce. Scenariusz występowania pożarów w krajach basenu Morza Śródziemnego - i nie tylko, bo generalnie chodzi o rejony suche i półsuche - za każdym razem jest podobny – tłumaczy badaczka, kierująca m.in. zespołem badającym od kilkunastu lat skutki pożarów w Biebrzańskim Parku Narodowym dla tamtejszej przyrody.

Dr hab. Suska-Malawska zaznacza, że pożary są nieodłącznym elementem przyrody i wiele ekosystemów (np. trawiastych rejonów suchych, takich jak sawanny) jest do pewnego stopnia przez nie kształtowanych. Podkreśla jednak drastyczne ich skutki: śmierć ludzi, zwierząt oraz straty ekonomiczne. „Choć kraje usprawniają i wprowadzają coraz to nowocześniejsze systemy zarządzania pożarami, prewencji itd., to w obliczu suszy, braku opadów, kiedy już dojdzie do pożaru - obserwujemy niestety to, co dzieje się obecnie w Turcji, a przedtem w Grecji, Hiszpanii, czy dwa lata temu - w Australii" – konstatuje badaczka.

W Polsce niezwykle trudne do ugaszenia są pożary torfowisk, które niszczą m.in. cenne przyrodniczo tereny nad Biebrzą; ostatni z takich pożarów miał miejsce w kwietniu 2020 r. W związku z suszą i chyba przypadkowym zaprószeniem ognia przez człowieka w Biebrzańskim Parku Narodowym spłonęło około 5500 ha mokradeł. Pożar wystąpił w stosunkowo dobrze zachowanym i wilgotnym rejonie BPN (rezerwat Czerwone Bagno), więc miał charakter powierzchniowy i dość szybko został ugaszony. Dużo groźniejsze w skutkach są podpowierzchniowe pożary torfowisk, zwane też wgłębnymi.

Torfowiska są bardzo trudne do ugaszenia z dwóch powodów. Po pierwsze, nie może tam wjechać gaśniczy sprzęt kołowy, ponieważ samochody zapadną się w grząskim, bagnistym podłożu. Jedyna możliwość to gaszenie z powietrza, utrudnione przez unoszące się kłęby dymu. Druga grupa przyczyn jest związana z naturą torfowiska. Torf, podobnie jak węgiel brunatny czy kamienny, jest paliwem kopalnym, choć mniej wydajnym i obecnie praktycznie nie wykorzystywanym w tym celu. Jednak gdy dojdzie do pożaru torfowiska z torfem, zalegającym często do kilku metrów głębokości pod powierzchnią, pożar wgłębny może trwać bardzo długo, kilka miesięcy, a nawet lat - na przemian tląc się pod powierzchnią, przygasając i wybuchając na nowo" – tłumaczy ekspertka.

Zdecydowana większość torfowisk niskich w Europie została odwodniona, co spowodowało nieodwracalne zniszczenia w tych ekosystemach. Na odwodnionych torfowiskach dochodzi nie tylko do zaniku rzadkich gatunków roślin. Rośnie także ryzyko pożaru, podczas którego dochodzi do zapalenia się torfu, jest to tzw. pożar podpowierzchniowy" – tłumaczyli naukowcy analizujący skutki pożaru z 2002 r.

W Turcji od środy 28 lipca wybuchło 119 pożarów w 32 prowincjach. Trwają akcje gaśnicze w położonych nad Morzem Śródziemnym Antalyi i Mugli oraz w Tunceli we wschodniej części kraju. W Grecji pożary lasów dotarły do przedmieść Aten i okolic miasta Patras. W 2018 r. w wyniku pożarów zginęło ponad 100 osób. Lasy płoną również we włoskim regionie Abruzja, w Pescarze, na Sycylii i Apulii.

Pożary w Portugalii co roku stanowią duży problem. Rekordowy obszar terenów leśnych i uprawnych spłonął tam w 2017 roku. Łącznie pożary strawiły pomiędzy styczniem a październikiem ponad 442,4 tys. hektarów. 


PAP - Nauka w Polsce, Karolina Duszczyk

kol/ zan/

Źródło informacji: https://naukawpolsce.pap.pl

 



TPL_BACKTOTOP