Chiny nie szczędzą sił i środków na inwestycje w krajach Globalnego Południa oraz chcą być postrzegane jako państwo podające im pomocną dłoń. Stoi za tym dalekosiężny cel.
„Dzisiejszy świat jest pogrążony w chaosie, mierzy się z wieloma niespotykanymi wcześniej kryzysami i wyzwaniami. Ożywienie gospodarcze napotyka trudności, luka rozwojowa nieustannie się powiększa, punkty zapalne pojawiają się jeden po drugim, nasilają się konflikty geopolityczne, a globalny proces rozwojowy się cofa, wciąż ponad 800 mln ludzi cierpi z powodu głodu, 700 mln nie ma dostępu do prądu, 200 mln straciło pracę, a 100 mln osób stało się uchodźcami bądź przesiedleńcami” – można przeczytać na stronie internetowej ambasady Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL) w Polsce. Tekst został opublikowany jesienią 2023 r. i, jak wynika z zamieszczonego zrzutu ekranu, ukazał się również na łamach magazynu „Świat Elit”.
W materiale napisano również, że Chiny są „odpowiedzialnym mocarstwem”, które dążąc do pomnażania własnego dobrobytu, „promuje wspólny rozwój wszystkich krajów”. Z „chińskiej mądrości”, która opiera się m.in. na przeświadczeniu, że „rozwój jest złotym kluczem do rozwiązania wszelkich problemów”, płyną „nowe możliwości dla świata”. Istotne znaczenie ma „budowa wspólnoty ludzkości, którą łączy wspólna przyszłość”. I w takim właśnie duchu Pekin zaprasza inne kraje do współpracy. O tym, że to się opłaca, ma świadczyć fakt, że ChRL jest „głównym partnerem handlowym ponad 140 państw i regionów, a chiński średni wkład w światowy wzrost gospodarczy przez 10 lat z rzędu wyniósł ponad 30 proc.”.
Dwie opowieści
Mniej więcej tak wygląda narracja władz w Pekinie adresowana do osób poczuwających się do przynależności do świata Zachodu. Na ogół jest pozytywna i skoncentrowana na wizji wspólnej, pokojowej przyszłości, której fundamentem powinien być rozwój utożsamiany z dobrobytem i modernizacją. Towarzyszą temu zapewnienia, że podejmowane przedsięwzięcia gospodarcze mają inkluzywny charakter, a partnerska współpraca stanowi przejaw pragmatyzmu. I opłaca się każdej ze stron. Wszystko można by sprowadzić do przesłania: mniej waśni, więcej dialogu i handlu.
Zupełnie inna opowieść jest kierowana do Globalnego Południa, czyli – mówiąc w uproszczeniu – wielu państw Afryki, Azji i Ameryki Południowej, które od Globalnej Północy dzieli ogromna różnica rozwojowa i gdzie znaczna część ludności żyje w niedostatku. Wprawdzie Chiny mają ambicje do zastąpienia Stanów Zjednoczonych w roli hegemona i dążą do zmiany obecnego ładu międzynarodowego, jednak nie za bardzo akcentują swoje zamiary. Podkreślają raczej to, że każde państwo powinno mieć swobodę wyboru własnej ścieżki rozwoju, wartości promowane przez elity Zachodu nie są uniwersalne, a postrzeganie demokracji czy praw człowieka różni się w zależności od szerokości geograficznej.
Pekin oskarża Zachód, a głównie Waszyngton, o podzielenie świata na bogatą Północ i biedne Południe, chętnie wykorzystując sentyment antykolonialny obecny wśród mieszkańców Azji, Afryki czy Ameryki Południowej. Zarówno Amerykanom, jak i wielu narodom Europy zarzuca uzyskanie przewag ekonomicznych w wyniku podboju terytorium, wyzysku ludności i rabunkowej eksploatacji surowców naturalnych. W tej narracji obraz świata jest dychotomiczny, stanowiąc wezwanie do wspólnej walki o interesy Globalnego Południa i zajęcie należnego miejsca na arenie międzynarodowej.
Pożyczka nie zawsze się opłaca
Wiele państw skorzystało już z oferty Pekinu, licząc na korzyści gospodarcze. Sęk w tym, że często były one niewspółmierne do oczekiwań. Środki z kredytów niejednokrotnie przeznaczano na projekty nie znajdujące uzasadnienia ekonomicznego. Nie tak rzadko wykonawcami lub istotnymi współwykonawcami inwestycji były chińskie firmy zatrudniające tylko swoich obywateli, więc rozpoczęcie realizacji nawet dużego kontraktu nie zawsze stanowiło wielki impuls dla lokalnego rynku pracy. Wśród podnoszonych zarzutów jest także sprzyjanie korupcji wśród elit lokalnych. Nie bez znaczenia jest dewastacja środowiska naturalnego, czasami wzbudzająca sprzeciw ludności zamieszkałej w pobliżu projektów finansowanych przez Pekin. Ale to jeszcze nie wszystko.
Coraz częściej pojawiają się oskarżenia, że ChRL wcale nie dąży do udzielania pomocy biedniejszym krajom, ale raczej realizuje dalekosiężny plan obliczony na uzależnienie Globalnego Południa za pośrednictwem inwestycji przedstawianych jako projekty ekonomiczne, które de facto wpędzają nieszczęśników w pułapkę zadłużenia. Zdarza się, że w takich okolicznościach dochodzi do przejmowania kontroli nad obiektami o znaczeniu strategicznym. Wśród najbardziej znanych przykładów jest położona w Azji Wschodniej Sri Lanka. Kiedy miejscowe władze nie były w stanie regulować zadłużenia, wydzierżawiły Chińczykom port Hambantota na 99 lat. Nie przeszkodził sprzeciw części polityków ani obawy społeczeństwa przed wyzbywaniem się majątku narodowego.
Pomoc czy uzależnienie?
Zdaniem dr. Marcina Przychodniaka, analityka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM), zacieśnianie współpracy z Pekinem przez państwa rozwijające się często prowadzi do wzrostu zadłużenia i pojawienia się problemów ze spłatą zobowiązań. W udzielaniu pożyczek ważną rolę odgrywają chińskie banki eksportowe. O tym, jak duże środki płyną tą drogą, świadczy fakt, że w latach 2008–2021 wartość wsparcia przewyższyła o ponad 80 proc. pomoc ze strony Banku Światowego.
„Zaangażowanie ChRL jest nastawione przede wszystkim na budowę zależności lokalnych władz oraz gospodarki. W latach 2001–2020 udział Chin w handlu krajów Afryki Subsaharyjskiej wzrósł z 4 proc. do 25 proc. Większość państw rozwijających się ma wysoki deficyt handlowy z ChRL i jest od nich coraz bardziej zależna ekonomicznie” – podkreśla analityk PISM. I dodaje, że celem Pekinu nie jest wspieranie rozwoju gospodarczego krajów Globalnego Południa, lecz ich stopniowe podporządkowywanie i konsolidacja „wokół chińskiej wizji zmiany porządku międzynarodowego”. Chodzi zatem o to, by wykorzystać je w rozgrywce przeciwko Stanom Zjednoczonym.
Inicjatywa Pasa i Szlaku
Ważne narzędzie wpływu na kraje Globalnego Południa stanowi Inicjatywa Pasa i Szlaku (ang. Belt and Road Initiative, BRI). Prezentowana jest jako przedsięwzięcie mające na celu rozwój gospodarczy Azji, Europy i Afryki w duchu wzajemnych korzyści poprzez wzrost wymiany handlowej i nowe inwestycje. Za jej pośrednictwem finansowana jest budowa i modernizacja infrastruktury, np. autostrad, linii kolejowych, lotnisk czy portów morskich. Z biegiem czasu zaczęto jednak akcentować, że chodzi nie tylko o tworzenie sieci połączeń gospodarczych, ale również politycznych.
„Głównym adresatem BRI pozostaje Globalne Południe” – na co wskazują Paulina Uznańska i Jakub Jakóbowski z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW). Podkreślanie przynależności do tej samej grupy i brak kolonialnej przeszłości pomaga w pozytywnym odbiorze chińskiej inicjatywy, zwłaszcza gdy w grę wchodzi możliwość pozyskania finansowania rozwojowego znacznie szybciej i łatwiej niż na Zachodzie. „Wiele realizowanych w ramach BRI pożyczek okazało się jednak nieuzasadnione ekonomicznie, część ich warunków była niejawna, a w procesach restrukturyzacji ChRL niechętnie odnosiła się do kooperacji z innymi pożyczkodawcami” – podkreślają eksperci OSW. Dodają też, że inicjatywa integruje kraje Globalnego Południa, co pozwala Pekinowi dopełniać swoją ofertę polityczną.
Ryzyko bankructw i jego konsekwencje
W ostatnich latach zadłużenie Globalnego Południa znacząco wzrosło. W pewnych krajach może się to przyczynić do wystąpienia kryzysu finansowego oraz pojawienia się lub pogłębienia problemów w gospodarce, co uderzy w podstawy bytu materialnego ludności, która często i tak już żyje w kiepskich warunkach. Niektórzy obserwatorzy polityki Pekinu wyrażają nawet obawy, że w długiej perspektywie jego działania sprzyjają destabilizacji międzynarodowego systemu finansowego.
Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) zwracają uwagę, że Chiny stały się największym kredytodawcą bilateralnym, a władze w Pekinie nie odżegnują się od bycia kredytodawcą ostatniej szansy w Afryce, Ameryce Południowej czy Azji Południowej. Na potwierdzenie tej tezy przytaczają dane amerykańskiego instytutu badawczego AidData, z których wynika, że w portfelu należności zagranicznych ChRL udział kredytów przyznanych krajom borykającym się z problemami z obsługą długu wzrósł w latach 2010–2022 z 5 proc. do 60 proc. Na łamach „Tygodnika Gospodarczego PIE” przypominają, że w 2021 r. wśród państw o największym zadłużeniu wobec Chin był Pakistan (27,4 mld dol.), Angola (22 mld dol.) i Etiopia (20 mld dol.), a w relacji do Produktu Krajowego Brutto najbardziej zadłużone było afrykańskie Dżibuti (42 proc. PKB w 2021 r.) i Angola (35 proc. PKB) oraz azjatyckie Laos (30 proc. PKB).
„Ryzyko >>bankructw<< kolejnych państw będzie skłaniało Chiny do konkurowania z zachodnimi instytucjami w dziedzinie finansowania ratunkowego” – uważa Piotr Dzierżanowski, analityk PISM. Dotychczas takie wsparcie często zapewniał Międzynarodowy Fundusz Walutowy, ale w ostatnich latach Pekin zdecydował się zaoferować „pożyczki ratunkowe” m.in. władzom w Egipcie, Ekwadorze czy Pakistanie. „Ich udzielanie pozwala w większym stopniu wpływać na politykę kredytobiorców niż pożyczki rozwojowe. Z jednej strony spowoduje to większą dostępność finansowania dla krajów rozwijających się, z drugiej – może rodzić ryzyko wykorzystywania tego instrumentu do uzyskiwania koncesji politycznych przez ChRL” – ostrzega ekspert.
Kontekst krajowy
W naszej debacie publicznej niezbyt często omawiane są relacje ChRL z Globalnym Południem, a w mediach ukazuje się niewiele pogłębionych materiałów na ten temat. Wydaje się, że zwykle jest on poruszany w kontekście grupy BRICS, tworzonej przez Brazylię, Rosję, Indie, Chiny (odpowiadają za ponad połowę PKB całej grupy), Republikę Południowej Afryki, a od niedawna też kilka innych państw. Tę lukę częściowo wypełniają przedstawiciele świata nauki i eksperci, ale nie zawsze ich opinie trafiają do szerokiego grona czytelników, widzów czy słuchaczy.
Aktywność polityczna i gospodarcza ChRL z pewnością jest przedmiotem zainteresowania władz naszego państwa, a jej monitorowanie należy do zadań placówek dyplomatycznych rozsianych w różnych regionach świata. Czy zatem w ostatnich miesiącach wśród spraw poruszanych przez polskich dyplomatów była kwestia chińskich inwestycji w krajach Globalnego Południa? Na to pytanie Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ) odpowiedziało, że „to, w jaki sposób państwa trzecie rozwijają współpracę inwestycyjną z Chinami, jest ich suwerenną decyzją, więc co do zasady nie stanowi przedmiotu dialogu politycznego Polski z partnerami”.
W podobnym tonie resort odpowiedział na pytanie, czy rozwijanie relacji handlowych z Globalnym Południem stanowi wyzwanie dla Polski i Unii Europejskiej, skoro Pekin przejawia coraz bardziej asertywną postawę na arenie międzynarodowej i czasami demonstracyjnie staje w opozycji wobec Zachodu? Ministerstwo podkreśliło, niewątpliwie bardzo dyplomatycznie, że „intensyfikacja współpracy gospodarczej Chin z państwami rozwijającymi się pozostaje sprawą Chin i jej partnerów z tzw. Globalnego Południa”.
Mariusz Tomczak