Dlaczego pisać powinniśmy niemal wyłącznie o błędach NATO i Ukrainy w sprawach rosyjskich? Ponieważ nie zamierzamy wspierać Rosji podpowiadając jej jak uzupełnić braki merytoryczne i skorygować błędną strategię. Natomiast co do strony polskiej i jej sojuszników obowiązkiem wydaje się inicjowanie dyskusji o tym, co powinniśmy zrobić inaczej, korzystniej, jakie zagrożenia dostrzegamy, a które politycznym zwierzchnikom sił zbrojnych (cywilom) jak najbardziej mogły umknąć. Szczególnie czynić tak powinny osoby dysponujące bezpośrednimi informacjami na temat wydarzeń na tamtym teatrze działań, jak i wiedzą merytoryczną oraz doświadczeniem zawodowym pozwalającym na wyciąganie z nich trafnych wniosków. Dlaczego więc ludzie, których nazywać powinniśmy sygnalistami, padają ofiarami hejtu i inwektyw pokroju: ruska onuca? I jak rozumieć taki zarzut?

Cóż, konstruktywna krytyka niewątpliwie może się bardzo nie podobać... ale jedynie osobom świadomie działającym na rzecz strony rosyjskiej** i podtrzymującym jej dezinformującą narrację. W interesie przeciwnika oczywiście pozostaje abyśmy trwali w możliwie największym błędzie co do stanu otaczającej nas rzeczywistości, czyli np. kupowali zbyt drogi i słabej jakości sprzęt, wyśmiewali racjonalne decyzje agresora czy powoływali na dowódców ludzi niekompetentnych z klucza partyjnego. Przeciwdziałanie dekonspiracji kłamstw i nagłaśnianiu przeoczonych faktów przybiera w pierwszej kolejności postać pomawiania przez rosyjską agenturę (w internecie głównie przez fake-profile, niektóre prowadzone latami i zyskujące w tym czasie szerokie audytorium w określonej niszy, np. publikacji religijnych czy narodowo-patriotycznych) o... paradoksalnie działalność agenturalną na rzecz Kremla. Za taką praktyką kryje się logika. W końcu nikt nie będzie wierzył ludziom, których 50 osób oskarża o bycie "ruską onucą". Oskarżeń takich nie sposób samodzielnie zweryfikować, a masowość zarzutu prowadzi do znanego psychologii zjawiska "społecznego dowodu słuszności", czyli "stado wie lepiej". Ilość opinii pozornie przechodzi w ich jakość.

Jeżeli proste pomawianie oddziałuje zbyt słabo, np. z uwagi na autorytet atakowanego lub niepodważalną siłę jego argumentów, dezinformacja sięga po zaawansowany arsenał socjotechniczny, w tym po uwiarygadnianie tez przeciwnych niewiarygodnym zaprzeczaniem (tzw. odwrócona psychologia) albo po doktrynę eliminacji rozsądnego środka (sztucznie wyreżyserowany wokół danej tezy spór dwóch skrajnych i niecieszących się popularnością środowisk). Jeśli nie można inaczej obalić słusznej tezy przeciwnika, dezinformujący dąży do takiej radykalnej jej pochwały, by mimo wyartykułowanej pełnej aprobaty zrażała ona umiarkowane osoby trzecie. Przykładem tego było delegowanie kilka lat temu w kampanii wyborczej ludzi chorych psychicznie do odgrywania fanatycznych zwolenników jednego z kandydatów, tak by inni (umiarkowani, rozsądni) wyborcy nie chcieli się z nimi solidaryzować i uznali stanie w jednym rzędzie za kompromitujące. 

Podobnie trudno zalajkować komentarz aprobujący, ale np. oparty w całości na antysemickiej wizji świata lub wspierający analogią do teorii o nadciągającym końcu czasów w związku z przybyciem planety Nibiru. Do tego celu masowo wykorzystywane są również środowiska kontrowersyjne, takie jak np. ruchy antyszczepionkowe, których aktywiści oczywiście nie otrzymują przelewów z Kremla, ale bywają manipulowani przez odpowiednio wylansowane charyzmatyczne jednostki, wprowadzające do dyskusji z kompromitowanym celem wątki inicjujące ostry konflikt światopoglądowy, co wywołuje zalew hejtu i skutecznie dominuje całą dyskusję przykrywając to co pierwotnie było w niej najważniejsze. 

Jakie z tego płyną wnioski? Nie ma bezwzględnie dobrych i złych opinii, nie ma "oczywistości" wskazujących na "ruską agenturę" lub na "patriotyzm". Nie istnieje żaden prosty schemat pozwalający zdekonspirować dezinformację i propagandę, a najcenniejszy jej agent to ten, który uchodzi za "pogromcę ruskich" i "wielkiego Polaka", czego przykładem była skuteczna infiltracja przez rosyjską agenturę rzekomo antyrosyjskiej komisji likwidacyjnej polskiego wywiadu WSI. Był to bezprecedensowy* przykład rozpracowania wojskowej służby specjalnej państwa należącego do NATO przez Kreml (prócz informacji na temat likwidowanego WSI wroga agentura pozyskała pełne informacje co do składu i organizacji tworzonych nowych służb: SWW i SKW), na co pozwoliło niemal jednogłośne poparcie większości polskich wyborców, wówczas uznawane za "triumf demokracji". Jak widać większość nie zawsze ma rację i rzadko kiedy dobrze rozumie to na co patrzy.

Obserwując cudze dyskusje unikajmy więc prostej stygmatyzacji, w interesie wroga leży bowiem wywołanie podziałów w każdym konkurencyjnym narodzie a następnie żerowanie na tak wyreżyserowanej słabości. Gdzie jest jedność, tam jest siła, a gdzie dominuje nienawiść i podziały o sprawy błahe, tam podbój nie sprawia większych trudności. Dwie osoby mogą mieć skrajnie różne opinie na ten sam temat i zarazem uczciwie działać w interesie Polski, ale równie dobrze mogą być zadaniowane przez tego samego oficera prowadzącego z GRU czy SWR. Jednym z priorytetów dezinformacji jest dezintegracja zmierzająca do tego by ci pierwsi Polacy przy najbliższej okazji się nawzajem (w dobrych intencjach) pozabijali, a ci drudzy wygrali wybory.

Jak się zatem bronić? Zachować spokój i rezerwę zarówno względem własnych poglądów, jak i presji otoczenia. Kłamstwa mają to do siebie, że są dostosowywane do aktualnej sytuacji i ich adresata - jego wiedzy, przekonań, inteligencji oraz emocji, nie można więc znaleźć uniwersalnego klucza dezinformacji, jedyną jej stałą cechą jest ciągła zmienność, a do tego wbrew pozorom w tym najgroźniejszym wariancie dominuje narracja pozornie antyrosyjska. Dlatego by nie ułatwiać pracy etatowym propagandzistom i nieświadomie podążającym w ich ślady "pożytecznym idiotom" należy uważnie czytać treść głoszonych opinii a nie samą ich formę, sięgać głęboko pod warstwę słowną wprost do merytorycznej istoty cudzej wypowiedzi. 

Czerwoną lampkę włączać powinny lotne hasła-klucze typu "ruska onuca" lub "włącz myślenie". Nie bez powodu nie znajdziemy ich w słownictwie zasługujących na szacunek generałów, ponieważ to nie argument a inwektywa niegodna dżentelmena ani człowieka inteligentnego, który od razu wyczuwa w niej próbę manipulacji. Szafując "ruską onucą" pamiętaj, że po wojnie komunistyczna propaganda nazywała patriotów z AK "zaplutymi karłami reakcji" i ubierała ich w więzieniach w nazistowskie mundury, zaś Polaków nawoływała do "czujności" oraz donoszenia na rodaków. Postronny obserwator powinien zachować spokój i skupić się na faktach, sprawdzać je, odrzucać stereotypy, a jeśli czyta treści kolidujące z jego przekonaniami to zastanowić się co będzie, jeśli to on się w danej sytuacji myli i co na taką ewentualność można zrobić by było to najkorzystniejsze dla Ojczyzny. 

I to na początek wystarczy, da wstępną odporność na dezinformację wrogiego wywiadu - tą ordynarną, jak i wyrafinowaną, opartą na socjotechnice i zaawansowanej odwróconej psychologii. Nawet jeśli rosyjski agent wpływu będzie mówił wprost do nas i stał tuż obok, to niczego nie osiągnie, ponieważ nie zdoła poprzez przekaz emocjonalny zmienić naszych poglądów (co możliwe będzie dopiero na podstawie informacji weryfikowalnych w obiektywnych i licznych źródłach) ani zrealizować celu nadrzędnego - skłócić nas z rodakami. Samą zaś krytykę z działaniem na szkodę Polski utożsamiać może tylko głupiec, czego niejednokrotnie dowiodła już historia. Najgorszy wróg dobrego dowódcy to jego ślepa wiara w to, że wszystko przygotował perfekcyjnie. Tak myśleli Napoleon, Hitler i Rydz-Śmigły, i każdy z nich marnie skończył otoczony przez klakierów. Przypadkowo każdy z nich przegrał wojnę właśnie z siermiężną Rosją.

 

Kazimierz Turaliński 

* Nie można do tego przypadku porównać nawet inwigilacji przez służby radzieckie tzw. Cyrku, czyli trzonu brytyjskiego wywiadu, co miało miejsce w zamierzchłych latach zimnej wojny. W przypadku WSI zlikwidowano bowiem służbę zarazem wywiadowczą, jak i kontrwywiadowczą realizującą priorytetowe czynności w dwóch kluczowych teatrach wojennych państw NATO (Irak i Afganistan), a poza pozyskiwaniem aktualnych informacji zdobyto pełny dostęp do archiwów, wiedzy operacyjnej oraz kadr nowych służb - SWW i SKW. 

** Identyczne reguły ostrożności dotyczą dezinformacji stosowanej przez wszystkie wrogie lub konkurencyjne, a nawet sojusznicze służby wywiadowcze, w tym np. amerykańskie, ukraińskie, niemieckie czy francuskie. 

 



TPL_BACKTOTOP