Dlaczego ludzi tak fascynuje inwazja żywych trupów, atak kosmitów, zabójczy wirus, seryjny morderca w białej masce, czarna magia czy dowolna inna apokalipsa odgrywana w skali lokalnej lub globalnej? Ponieważ trudno im żyć na co dzień na tym padole łez utkanym z pieniędzy i ludzkiej dwulicowości oraz niemożliwych do zrozumienia przez zdrowego psychicznie człowieka reguł przetrwania.

Patrząc z perspektywy powszedniego kieratu i powszechnej pogardy, nie trudno dojść do wniosku, że postapokaliptyczny koszmar, w którym nie istnieją więzi społeczne, kredyty hipoteczne, służba zdrowia, metro, podatki, parlament, serwisy informacyjne, kryzysy dyplomatyczne, parkometry, marsze narodowej prawicy i parady LGBT, cisza nocna, przepisy ruchu drogowego ani nawet prawo własności czy prawo do życia, to wypatrywane z tęsknotą wyzwolenie. I tak upragniony przez wielu... spokój.

Spójrzmy na otaczający nas w tym momencie świat.

Na wzajemną nienawiść rodaków podzielonych przez dwie, świetnie się przy tym bawiące i gromadzące fortuny, partie polityczne. Na bezczelnych przechodniów pozbawionych kultury i plujących na tych, którzy posiadają mniej od nich. Na bezkarność przestępców. Na sądy skazujące uczciwych ludzi za głośne mówienie o złu niszczącym nasze społeczeństwo, a niekiedy zupełnie bez powodu i bez dowodów winy. Na wyzysk banków dekadami zabierających rodzinom połowę ich zarobków na spłatę kredytu hipotecznego udzielonego w nieistniejących pieniądzach (dla niewtajemniczonych praca domowa – wygooglować „bankowa kreacja pieniądza”). Na pracę od rana do wieczora i zatracenie przez nią sensu życia oraz posiadania bliskich. Na wyzysk developerów sprzedających mieszkania wybudowane za 3 tys. zł m2 w cenie 12 tys. zł za m2.

Na wyzysk kamieniczników eksmitujących biednych ludzi. Na wyzyskiwanie rolników zmuszonych do sprzedaży najpotrzebniejszego na świecie towaru w głodowej cenie kilku groszy za kilogram. Na krzywdę dzieci katowanych przez rodziców i zdegenerowanych rówieśników. Na zakłamanych ludzi wychodzących z kościołów i szybkim krokiem wracających do swoich grzechów, a zarazem oceniających innych przez swój pryzmat chwilowego rozgrzeszenia. Na rządy tyranów. Na pogardę dla bezdomnych, chorych i starych. Na zbrodnie bez kary... Każdy mógłby do tej litanii dopisać co najmniej kilkadziesiąt dalszych punktów o tym, co go boli najbardziej, gdy spaceruje dziś swoją wspaniałą ulicą i przygląda się pięknemu światu...

Raj na ziemi? Widocznie nie dla każdego.

O ile prościej żyłoby się nam w krainie, w której jedynym zagrożeniem jest mięsożerny, rozkładający się żywy trup, zombie, z którym wszelkie problemy rozwiązać możemy w ułamku sekundy posyłając mu prosto w czerep z naszego starego, wysłużonego już Colta, ołowianą kulkę cal. 44. Wyobraźmy to sobie – taki prosty sposób, by rozwiązać wszystkie doraźne problemy... Jeden krótki ruch palcem i całe zło znika... Niesamowite, prawda? I niemożliwe, bo żaden z nas w tym cywilizowanym świecie nie zdoła uciec od swoich problemów tak szybko, będziemy musieli żyć z nimi latami, a niektórych z nas aktualne cierpienia nie opuszczą aż do śmierci. Tymczasem po apokalipsie nawet porażka staje się zwycięstwem, bo zamiana w bezmózgie zombie zdejmuje z nas przecież wszelką odpowiedzialność za własne czyny i pozwala wreszcie bezrefleksyjnie popłynąć z prądem... Identycznie jak kilka głębszych.

Dlatego na przełomie października i listopada tak wielu młodych i starych pragnie choć na chwilkę udać przed samym sobą, że to wszystko już się skończyło, że utrapienia codzienności to tylko niewyraźne wspomnienia mitycznej krainy, której już nie ma, a oni sami zamiast walczyć o codzienną pietruszkę w Biedronce mogą zająć się czymś o wiele prostszym i mniej stresującym – walką o przeżycie w miejscu bez reguł i bez innych, jakże znienawidzonych, ludzi. Że wreszcie nic nie muszą, a wszystko mogą. Że są panami swojego życia tak naprawdę, a nie tylko na niby, jak zdarza im się to czasem między piątkowym wieczorem a poniedziałkowym porankiem.

Zła wiadomość – apokalipsy zombie nie będzie... Nie znajdziemy też ukojenia w inwazji kosmitów ani w armagedonie zgotowanym przez mutantów. Jutro znów wstanie dzień a my nadal będziemy musieli iść przed siebie z ciężkim plecakiem wypełnionym po brzegi konsekwencjami wszystkich naszych dotychczasowych decyzji...


Kazimierz Turaliński

 



TPL_BACKTOTOP