W Polsce jest faszyzm - to już wiadomo niemal powszechnie w całej Unii Europejskiej i poza jej granicami. W końcu pojawiają się już takie "niepodważalne" źródła wiedzy jak np. wypunktowane podobno przez United States Holocaust Memorial Museum wczesne oznaki wprowadzania ustroju faszystowskiego, wypisz wymaluj pasujące do sytuacji nad Wisłą. Tylko mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że...

...przygotował je człowiek o nienachalnym intelekcie a powielają osoby z wiedzą poniżej poziomu szkoły podstawowej...

Na wstępie jako dyplomowany politolog pozwolę sobie rzucić parę uwag politologicznych - faszyści (uwaga, uwaga!) nie dokonali w czasie II Wojny Światowej żadnych większych zbrodni przeciwko ludzkości. Za Holokaust odpowiadali niemieccy naziści, faszystów w III Rzeszy nie było (to odrębna doktryna polityczna właściwa dla m.in. Węgier i Włoch, nieeksterminujących innych narodów). Korporacjonizm faszystowski nie był rasistowski, dopuszczał tolerancję dla odmiennych ras i religii w razie sumiennego wypełniania obowiązków na rzecz kraju - dlatego transporty Żydów z Włoch i Węgier do obozów zagłady ruszyły na dobre dopiero po zajęciu tych państw przez wojska III Rzeszy a nie w czasie dobrowolnej kolaboracji.

Tak, Włochy toczyły w tym czasie wojny, ale nie prowadziły polityki ludobójczej opartej o kryterium biologiczne a typowe dla tamtej epoki działania wojenne, nie lepsze ani nie gorsze od np. okupacyjnych wybryków brytyjskich, belgijskich czy amerykańskich, a często nawet dużo bardziej humanitarne. Kolonie łupiono wtedy niemiłosiernie, a ludność miejscową często masowo eksterminowano - np. w Kongo belgijski król Leopold II wymordował 8 milionów ludzi a resztę uczynił niewolnikami na cele przemysłu kauczukowego. Kto więc stawia znak równości między terminami faszyzm i nazizm powinien też zrównać z nimi ówczesne liberalne demokracje i monarchie zachodnie.

Adolf Hitler doszedł do władzy w wyniku niesfałszowanych wyborów, nie musiał ich fałszować gdyż dysponował ogromnym poparciem społecznym. Spierać się można, czy była to zasługa jego wielkiego talentu oratorskiego i zręcznej socjotechniki, czy po prostu... powszechna skłonność lub co najmniej tolerancja ówczesnych Niemców do rozwiązań zbrodniczych. Skłaniam się ku tej drugiej tezie, gdyż zbrodnie ludobójstwa były przez Niemców, zwanych wtedy Prusakami, dokonywane m.in. w Belgii już w czasie I Wojny Światowej, a choć Hitler w niej walczył, to zaręczam wszystkim, że jako kapral austriackiego pochodzenia nie miał żadnego wpływu na doktrynę wojenną ani Kajzera, ani jego generałów. Po prostu mordowanie cywilów było dla tej armii czymś oczywistym i zmiana ustroju zmieniła tylko metodę. Cóż, postęp...

Przywódcy III Rzeszy religią gardzili, ich narodowo-socjalistyczna partia promowała antykatolicki ateizm. Hitler zapowiadał, że po skończeniu walki z Żydami poświęci dalsze swoje życie na walkę z Kościołem. W podbitym Kraju Warty siłą zaprowadzano ateizm, zabraniano odprawiania nabożeństw, niszczono kościoły, w niektórych diecezjach zamordowano co drugiego kapłana a wielu pozostałych wywieziono do obozów koncentracyjnych. Za odmawianie modlitw nie raz Niemcy katowali na śmierć. Papież Pius XII popierał III Rzeszę z powodu walki zbrojnej z antyklerykalnymi bolszewikami odpowiadającymi wcześniej za masowe mordowanie księży i niszczenie religii, ale trudno powiedzieć, by w jakikolwiek sposób zmieniało to ateizm Hitlera, którego udało się uwiecznić w kościele chyba tylko raz w czasie mszy za duszę... Józefa Piłsudskiego. Sam Hitler, a także jego najważniejsi towarzysze, byli zafascynowani indyjskimi wedami i ich karmicznym wyjaśnieniem akceptacji dla przemocy wobec słabszych, zdecydowanie wyżej od Chrześcijan cenili też bezwzględnych i wrogich wobec Żydów Muzułmanów.

NSDAP była partią robotniczą, która znacznie podniosła poziom życia typowego niemieckiego robotnika, tłumienie jego wolności było tam nie większe niż w innych państwach ówczesnej epoki - pamiętajmy, że sanacyjny polski rząd i prezydent Ignacy Mościcki nie krytykowali strzelania na polskich ulicach do robotniczych manifestacji, co można powiedzieć było ogólnym standardem międzywojnia a nie odkryciem doktryny nazistowskiej czy tym bardziej faszystowskiej. Zdecydowanie większy nacisk na robotników istniał w enklawie proletariatu - Związku Sowieckim. Np. w amerykańskim stanie Kolorado na prośbę Rockefellera policja i gwardia narodowa starły się z górnikami protestującymi przeciwko obniżkom wynagrodzeń, w wyniku czego od kul zginęło 20 osób - w tym także kobiety i dzieci. Podczas tłumienia w Polsce wielkiego strajku chłopskiego (wymierzonego w obóz piłsudczykowski) zamordowano 44 protestujących a ponad 5 tysięcy uwięziono. Takie przypadki były w tamtych latach normą w każdym ustroju - od totalitarnych, przez łagodne autorytarne po liberalne demokracje.

Wszyscy pamiętają z filmów wojennych odrażające tramwaje przedzielone łańcuchem i tabliczką: "tylko dla Niemców". Segregacja rasowa i związany z nią skrajny nacjonalizm to jednak również nie autorski wymysł nazistów, a tym bardziej nie umiarkowanych faszystów. W USA prawa czarnoskórych zaczęły wyglądać porównywalnie do praw białych dopiero 30 lat po wojnie, więc również rasizm był wtedy dość powszechną globalną tendencją a nie czynnikiem wyróżniającym. Kolorowi musieli chodzić do oddzielnych szkół, mieli oddzielne publiczne toalety (polecam wszystkim świetny film pt. "Ukryte działania", o dyskryminacji czarnoskórych matematyczek w NASA, które były dość dobre by za o wiele niższe pensje wyliczać trajektorie lotu rakiet kosmicznych, ale do toalety dla kolorowych musiały biegać kilometr od swojego miejsca pracy a nalanie przez nie kawy ze wspólnego termosu budziło zgorszenie większe niż dzisiaj publiczny seks), wyróżnione ławki w parkach i pociągach, oddzielne miejsca w restauracjach a często nawet nie mogli liczyć na zrobienie zakupów na "białych" stacjach benzynowych czy w "białych" sklepach. Amerykańskie prawa zakazujące mieszania ras nie dopuszczały międzyrasowych małżeństw - tak jak niemieckie zabraniały mieszania krwi aryjskiej z żydowską. Np. w 1936 roku, po olimpiadzie w Berlinie, czarnoskóry amerykański mistrz olimpijski Jessi Owens musiał do hotelu w USA wjeżdżać windą towarową i nie mógł zjeść kolacji w jej restauracji, gdyż ta była zarezerwowana dla białych. Wcześniej, gdy stawał na podium w III Rzeszy, Adolf Hitler pozdrowił go identycznie jak wszystkich innych białych medalistów, a także nie miał oporów by uścisnąć mu dłoń i złożyć gratulacje. Ponownie więc pewne fakty historyczne oceniać należy w szerszym kontekście danej epoki i nie wiązać ich na siłę z określonym ustrojem.

Obozy koncentracyjne również nie zostały wymyślone przez Hitlera ani tym bardziej przez Mussoliniego. Już na przełomie XIX i XX wieku masowo stosowane były przez Brytyjczyków, a śmierć w nich poniosło prawie 30 tys. więźniów Imperium. Jeszcze przed I Wojną Światową Niemcy mieli już swoje obozy koncentracyjne w Afryce w Namibii, w których wymordowano niespełna 70 tys. członków plemion Herera i Namaqua, za co odpowiedzialność ponosił... ojciec Hermanna Göringa - raczej nie inspirowany przez wtedy nastoletniego Adolfa Hitlera i z całą pewnością nienależący do nieistniejących jeszcze włoskich faszystów. Do tej samej kategorii zaliczyć należy jeszcze polską, utworzoną rozporządzeniem prezydenta Ignacego Mościckiego z dnia 17 czerwca 1934 r., Berezę Kartuską, w której władze bez wyroków sądowych zamęczyły torturami wielu Polaków, dziś wiele z ofiar tych sanacyjnych prześladowań nazwalibyśmy opozycjonistami. W czasie II Wojny Światowej Amerykanie masowo więzili w obozach swoich własnych obywateli o azjatyckim pochodzeniu i zmuszali ich do niewolniczej pracy na rzecz wojska, m.in. do szycia mundurów. Warto też napomknąć o radzieckich łagrach...

Ogólnie - krążące po internecie teksty porównujące dzisiejszą Polskę do ustrojów "faszystowskich" (mylonych z nazizmem) charakteryzuje zwykle polot literacki i cięte podejście polityczne, dzięki czemu skutecznie robią co niektórym wodę z mózgu, ale obok historii doktryn politycznych ani historii powszechnej ich autorzy nawet przez moment nie stali. Pewne podkreślane przez nich "charakterystyczne" wyznaczniki doktryn totalitarnych są bowiem tak charakterystyczne, jakby dziś powiedzieć, że we współczesnej Polsce faszystów na tle społeczeństwa wyróżnia publiczne korzystanie ze smartphonów i oglądanie w domach telewizji... Czyli według tych domorosłych analityków politycznych najpewniej Ty też drogi Czytelniku jesteś faszystą, nazistą, a może nawet masonem i cyklistą...

Nie wiem, czy krążące po internecie słynne "oznaki faszyzmu" rzeczywiście zostały zaczerpnięte z materiałów United States Holocaust Memorial Museum (niekiedy i poważne muzea potrafią ośmieszać się popularyzowaniem kłamstw), lecz wiem na pewno, że wierzące w nie osoby powinny przestać czerpać wiedzę o świecie z politycznej propagandy. Tak - w Polsce źle się dzieje i to od dawna, mniej więcej od lat złotej wolności szlacheckiej i pierwszych rozbiorów, ale z faszyzmem ma to tyle wspólnego, co Gazeta Wyborcza z Naszym Dziennikiem. Drodzy Czytelnicy - historia kołem się toczy, ale nie kopiuje dosłownie tego co już było. Tamci ludzie nie żyją, tamta sytuacja geopolityczna nie istnieje, a nasze społeczeństwa ewoluowały tak bardzo, że dziś szok i odrazę budzi w nas to, co dla naszych dziadków i pradziadków było zupełną (powszechnie tolerowaną też w demokracjach liberalnych) normą. A tymczasem każdy dzień jest inny, każda przywara również, a realia społeczne, gospodarcze i międzynarodowe są dziś zupełnie odmienne od tych z lat 30-tych XX wieku. Faszyzm Polsce nie grozi, innym krajom już też raczej nie. Wypatrując go tracimy jednak z oczu bardzo aktualne i poważne niebezpieczeństwa, bagatelizujemy je tak samo, jak w 1938 roku rosnący w siłę Wehrmacht. A nowe lata 30-te już bardzo blisko...


Kazimierz Turaliński

 



psychologia i społeczeństwo
psychologia i społeczeństwo
psychologia i społeczeństwo
TPL_BACKTOTOP